Bez przesady, co ukradniesz na zaoranym, czy ledwo co zasianym polu? Gdy zauważymy, że mamy farta to przeważnie nie odpuszczamy i ciągniemy do późnych godzin nocnych. Ciemność i niespodziewane dźwięki przez pewien czas mogą w nas budzić niepokój, ale mimo tej grozy można się przyzwyczaić, nastroić pozytywnie i skupić na poszukiwaniach. Ruchliwe miejsca najlepiej ogarniać bardzo wczesnym rankiem na granicy wschodu słońca, przy brzydkiej pogodzie, mgła, mżawka, deszcz. Przeciw dzikom na polu można porozstawiać zapalone znicze, dziki boją się ognia i dymu.
Wbrew pozorom dzisiaj poszukiwacz na polu to często dla gospodarza wybawienie, bo odstrasza dziki i gęsi, które potrafią zniszczyć cały zasiew. Nawet kilka razy w ciągu dnia i w nocy muszą specjalnie przyjeżdżać na pole je odganiać, dziki nawet petard się już nie boją.

frank - w którym to ty stowarzyszeniu jesteś?

Ty to wiesz, ja to wiem, ale chłopu wytłumacz. Cytując klasyka: Chłop u nas ciemny jest.

A co za problem, żeby podejść do chłopa i mu powiedzieć, że się będzie w nocy chodzić po jego polu? No chyba że ktoś bez zgody rolnika chodzi, to już na własne ryzyko.



I pijak. Bo wiadomo, że każdy pijak to złodziej.

:ups: :ups: :ups:

Dlatego ja w pole ,tylko w krawacie...

Z gospodarzami trzeba dobrze żyć, poświęcenie chwili na rozmowę nic nie kosztuje, dodatkowo można mieć punkty za za znalezienie zaoranych narzędzi, czy zgubionego lemiesza. :)

Pewnie, że warto żyć dobrze. Z tym, że na wioskach egzystują różne indywidua. Również patole, dziwaki i oszołomy. Nigdy nie wiesz, na co trafisz, jak w bombonierce ;)

ja tam laze nocami, jesli mnie noc w polu zastanie z worem, w kominiarce i z zielonym swiatlem latarki..
a wor to taki jak ci tutaj ciagam:
https://www.o2.pl/informacje/podkarpaci ... 262765056a

po ciemku nie widać że zasiane

Widać po tym jak jest pole zrobione. Zresztą nawet jak jest swieżo zasiane i zboże jeszcze nie wzeszło, to jak zakopujesz po sobie dołki to wielkiej szkody nie narobisz.

Kiedyś, jak jeszcze bawiłem się w szukanie, z konieczności (brak czasu - rodzina, praca), ale i dla przyjemności, bardzo lubiłem chodzić w nocy.
Dlatego mogę napisać coś o "niewidzialności" w nocy.

Mając pozwolenie od rolnika, parkowaliśmy przed jego posesją, wchodziliśmy na pole po zmroku i.... w ciągu 15 minut po kolei zapalały się światła na piętrach wszystkich okolicznych domów. Po rozmowie z rolnikiem okazało się, że mylą nas z myśliwymi.
Wniosek. To że jest ciemno i Cię nie widać, nie znaczy, że miejscowi o Tobie nie wiedzą.

W innym miejscu, jak podjechałem ze zgrzewką zacnego napoju, spytać właściciela czy mogę. Dostałem zgodę i na odchodne komentarz, że musi tam nieźle wychodzić, skoro jeszcze po nocy tam szukać przyjeżdżamy :D

Gdzie indziej, ktoś szedł w nocy drogą. Byliśmy pewni, że nas nie widać, a usłyszeliśmy głośny komentarz w stylu: "czego oni tu po nocy szukają".

Myśliwi też często nas widzą (my nie koniecznie zdajemy sobie z tego sprawę). W "popularnych" terenach dokładnie wiedzą kim jesteśmy, co robimy. Potwierdzone :)

Nikt nigdy mnie nie gonił, nie próbował zastraszyć, przepłoszyć itp. Dlatego wnioskuję, że nie brano mnie za złodzieja.

Warto jednak wybierać się na takie przygody w towarzystwie, bo w razie wypadku losowego typu udar, zawał itp. w pojedynkę na bank skończy się źle.

Panowie to jest teren przez nikogo nieuczęszczany. Jest pozwolenie od właściciela , nie ma w promieniu kilku kilometrów żadnych stanowisk. Na pewno nie wszedł bym w zasiane , zresztą przecież to od razu widać. Nie ma chałup w okolicy. Nie jest to teren łowiecki. Jedynie mogą z wiosny pilnować pól przed dzikami. Jest droga krajowa i tyle...