frank napisał(a):
Nikt się nie odniósł do mojej propozycji z poprzedniej stronie, próby określenia co by można uznać za zabytek archeologiczny, a co wykluczyć. Nikt nie ma żadnych innych pomysłów, które można by urealnić, najlepiej bo najprościej, w zakresie obowiązującej definicji zabytku archeologicznego.
Podobne definicje obowiązują w większości krajów europejskich. Gdzieniegdzie pojawia się cezura czasowa, która moim zdaniem nie rozwiązuje do końca problemu.
Mało osób wie, że tak naprawdę można legalnie przechowywać zabytki (w tym zabytki archeologiczne) w ramach np. prywatnego muzeum, którego założenie jest proste jak przepis na wrzątek. Znam wiele osób, które w ten sposób zalegalizowały swoje kolekcje. Wymaga to trochę kombinatoryki (muzea nie mogą pozyskiwać przedmiotów z nielegalnego źródła), ale ta odrobina wysiłku bardzo ułatwia życie.
Największym problemem jest nie to, co uznamy za zabytek, tylko to, kto jest jego właścicielem. Nie widzę najmniejszego problemu w tym, żeby większość zabytków archeologicznych po odpowiednim zadokumentowaniu, lądowała w rękach prywatnych. Odciąży to państwo z kosztów przechowywania i konserwacji ww. przedmiotów.
Najważniejsza kwestia i możliwa bez głębokiego majstrowania w ustawie to zmiana procedury wydawania pozwoleń. Widziałem takie pozwolenie (podpisane przez konserwatora), które obejmowało pół województwa i wydane było na pół roku. Panuje tu zbyt duża swoboda konserwatorska.
Dotychczasowy stan rzeczy nie zdał egzaminu z kilku względów. Winne są obie strony. Z naszej m.in: handel niezarejestrowanymi zabytkami archeologicznymi, brak chęci współpracy, brak chęci nie tylko do przekazywania, ale też udostępnienia materiałów do opracowania. Kopanie na stanowiskach, brak podstawowej wiedzy (zastanawianie się po 20 zapince na jednej górce czy to aby nie jest cmentarzysko)... itd.