Liberalizacja brytyjskiego prawa poszukiwawczego przyniosła wymierne korzyści w szeroko pojętej ochronie dziedzictwa. I według mnie nie należy tego zmieniać. Złodziejstwa nie wyeliminuje żaden system i choć wysokie kary mogą proceder ograniczyć to nadal pozostanie jakiś odsetek przestępców.Przecież nawet kara śmierci nie odstrasza morderców od ewentualnego czynu. W tym przypadku po prostu Brytyjczycy muszą zwiększyć swoje siły i środki do ochrony tego miejsca...
Polecam stary już ,ale nadal aktualny artykuł Igora Murawskiego,którego fragmenty cytuję poniżej.
Cytuj:
W Wielkiej Brytanii od kilkunastu lat mamy prawdziwą eksplozję skarbów i znalezisk zgłaszanych przez poszukiwaczy, które często trafiają na muzealne wystawy, przyciągając zwiedzających i inspirując młode pokolenia do zainteresowania się historią i archeologią.
Cytuj:
Tymczasem w modelu brytyjskim nie ma żadnej magicznej recepty czy uwarunkowań ze względu na inną mentalność czy większą obywatelską świadomość. W latach 70. i 80. XX w., gdy wykrywacze metali stały się dostępne dla każdego, rozpoczął się wielki boom na poszukiwania skarbów i Brytyjczycy borykali się z tymi samymi problemami co my teraz. Znajdowane skarby sprzedawane były na czarnym rynku, liczba zgłaszanych znalezisk znikoma, a część w ogóle wywożono po cichu z kraju. Sposoby walki z tym zjawiskiem – licencjonowanie wykrywaczy, przymusowe szkolenia itd. – nie zdały egzaminu. Po konsultacjach zarówno z archeologami, jak i poszukiwaczami, pod koniec lat 90. znaleziono złoty środek, stwarzając, pod auspicjami Ministerstwa Kultury, organizację Portable Antiquities Scheme (PAS), która prowadzi bazę danych znalezisk i utrzymuje w każdym rejonie archeologa odpowiedzialnego za kontakty z poszukiwaczami. Sprawa jest banalnie prosta – detektorysta znajdujący przedmiot zabytkowy, lub taki, co do którego nie ma pewności, czy jest skarbem czy zabytkiem, może (w Anglii i Walii nie musi, w Szkocji i północnej Irlandii obowiązkowo), zgłosić znalezisko do archeologa PAS w swoim rejonie. Ten dokumentuje/kataloguje je w ogólnokrajowej bazie danych znalezisk ruchomych, podając precyzyjne współrzędne miejsca znalezienia, opis itd. Jeśli przedmiot/przedmioty zostają uznane za skarb (złoto, srebro, powyżej 300 lat itd.) lub jest nim zainteresowane któreś z muzeów, zostaje uruchomiona odpowiednia procedura i znalazca otrzymuję nagrodę w postaci równowartości rynkowej znaleziska, której ma prawo się zrzec, a zwyczajowo dzieli się po połowie z właścicielem terenu.
Cytuj:
System ten nie karze więc poszukiwaczy, ale nagradza pasję i trud. To liberalne i korzystne dla poszukiwaczy prawo, ale też przynosi wymierne korzyści państwu. Oprócz przyciągania tłumów do muzeów znaleziska pozwalają archeologom i historykom na dokładniejsze badanie przeszłości, nierzadko naprowadzając ich na nieznane wcześniej stanowiska archeologiczne. Według oficjalnych danych co roku w Wielkiej Brytanii znajduje się co najmniej tysiąc skarbów. I co najmniej 10 proc. znalazców rezygnuje z przysługującej im nagrody, przekazując skarb dobrowolnie do wybranego muzeum. Baza danych PAS powiększa się rocznie o ponad 100 tys. „nowych" zabytków, o których istnieniu nikt by się zapewne nigdy nie dowiedział, gdyby nie niestrudzona armia poszukiwaczy i zdroworozsądkowe podejście brytyjskiego rządu.
źródło:
https://www.rp.pl/Rzecz-o-prawie/310249 ... erenu.html