Ile stanowisk archeologicznych zostało zniszczonych, zabudowanych? Czy można chronić stanowisko bez wiedzy o stanowisku?
Z pewnością zatajanie przed właścicielami informacji o stanowiskach ma związek z AZP i przysłowiowymi kilkoma skorupami, które w razie odwołania, jako główny argument stanowiska, poległyby w każdym sądzie. W takim przypadku działanie z zaskoczenia, stawianie właściciela przed faktem dokonanym, zastraszanie przepisami i karami ma sens.
Przykład:
Archeolodzy wstrzymali budowę ich domu
Państwo Janczarowie kupili od gminy Grodków ziemię pod dom na której było stanowisko archeologiczne. Budowa stoi już rok.
Ulica Piękna, przy której miał stanąć dom państwa Janczurów, to peryferie Grodkowa. Wkoło pełno willi. Z wyjątkiem jednego pustego placu.
- Pewnego dnia - żali się Aneta Janczura - już po rozpoczęciu budowy, zjawił się u nas archeolog i kazał wstrzymać budowę. Pokazał papiery, że nasza ziemia jest stanowiskiem do wykopalisk. Dlatego na razie nic nie można w tym miejscu budować.
Janczurowie byli zdruzgotani. Musieli rozebrać wylane już ławy fundamentowe.
Dzisiaj mają pretensję do grodkowskich urzędników, że ci sprzedali im ziemię pod budowę domu zatajając jej archeologiczne znaczenie. Pytają, dlaczego gmina nie poinformowała ich o możliwości prowadzenia badań historycznych.
- Sami nie wiedzieliśmy, że ten teren może mieć wartość archeologiczną - tłumaczy Marek Antoniewicz, burmistrz Grodkowa.
Jego zdaniem cała sprawa jest mocno przesadzona. Archeolodzy zgłosili się do gminy dopiero w tym roku, po zmianę planu zagospodarowania przestrzennego. Poinformowali o konieczności zbadania ziemi w rejonie ulicy Pięknej.
- Po prostu zmieniły się przepisy i archeologowie mieli obowiązek zbadania tej ziemi - podkreśla Anoniewicz.
- A co nas to obchodzi! Straciliśmy ze trzy kubiki betonu pod fundamenty. Trzeba było je rozebrać. To kosztowało około 10 tys. zł - wylicza Edward Janczura, teść pani Anety pracujący przy budowie domu. - Robota stanęła na rok. Przez ten czas wkoło się wszyscy pobudowali, a moje dzieci mają pusty plac.
Janczurowie zażądali od burmistrza 2 tys. zł odszkodowania za stracony czas. Szef gminy odpowiada, że zapłaci ale jedynie 366 zł. To rachunek za prace archeologiczne.
- Żadnych innych kosztów nie zamierzamy płacić - stawia sprawę jasno Antoniewicz.
- To był błąd urzędników i powinni nam zwrócić wszystkie poniesione przez nas straty - uważa małżeństwo. - Nasza budowa stała przez rok. Dopiero teraz pozwolono nam rozpocząć budowę. Przez niedbalstwo urzędników straciliśmy mnóstwo czasu i pieniędzy.