tekst z
http://niezapominajka.home.pl/pliki/pdf ... nzurze.pdf.
Bolsze tkans! - Test
Zastosowanie roślin trujących w dawnej sztuce wojennej i myśliwskiej.
W tym punkcie omówimy pokrótce ciekawe zjawisko historyczne i
etnograficzne jakim było zatruwanie broni wojennej i myśliwskiej przez
przedstawicieli dawnych społeczeństw. Dane z różnych epok i kontynentów
informują nas mianowicie iż człowiek od niepamiętnych czasów używał
rozmaitych trucizn organicznych(roślinnych i zwierzęcych) oraz mineralnych, o
których niebezpiecznych właściwościach dowiedział się poprzez wielowiekowe
obcowanie z przyrodą, metodą prób i błędów do udoskonalenia... technik
zabijania innego człowieka a w mniejszym stopniu również do polowań na
zwierzynę łowną. Zatrucie broni trucizną dawało tę korzyść na polu bitwy że
przeciwnik nawet gdy nie został trafiony w żadną newralgiczną część ciała, z
reguły umierał w krótkim czasie na skutek zatrucia ustroju. Trucizny mineralne i
zwierzęce wykorzystywane do zatruwania broni ze zrozumiałych względów nie
obchodzą nas tutaj, zajmiemy się natomiast zastosowaniem trucizn pochodzenia
roślinnego, a to dlatego że znaczna część roślin będących ich źródłem to gatunki
bytujące w bezpośrednim sąsiedztwie źródeł. Wśród nich najważniejszą rolę
odgrywały tojady ( rodzaj Aconitum). W przypadku naszego kraju chodzi tu o t.
mocny( A. napellus), t. dzióbaty( A. variegatum), t. mołdawski( A. moldavicum)
i t. lisi(A. vulparia). Występują one u nas na terenach górskich, w Sudetach i
Karpatach. Tojad dzióbaty może być również spotykany w Małopolsce i na
Lubelszczyźnie, oraz na Pomorzu gdańskim. Obserwacje podróżników i
etnologów informują nas o tym że w różnych zakątkach świata używano w
jadownictwie również innych gatunków tojadów. Np. gatunkiem A.
deinorhizum, zatruwano strzały w Nepalu. Z kolei mieszkańcy
Aleutów(wschodnia Syberia), używali jakiegoś nieokreślonego gatunku tojadu
do zatruwania ostrzy harpunów, stosowanych do połowu wielorybów. Dzieje się
tak dlatego że zawarta w tojadach trucizna, akonityna, uważana jest za
najbardziej trującą ze wszystkich poznanych dotychczas alkaloidów. Ma ona
właściwości niezwykle żrące dla ciała ( co w praktyce oznacza że do zatrucia
może dojść już w trakcie zrywania). Z reguły po ok. 20 minutach od dostania się
do organizmu następują objawy zatrucia, prowadzące w krótkim czasie do
śmierci. Dawni ludzie będąc świadomymi tych właściwości tojadów czuli
wobec nich wyraźny respekt. Sama nazwa tojadu oznacza w języku
starosłowiańskim „to jest”. Jest to przykład zjawiska etnograficznego
określanego mianem tabu, tzn. czegoś budzącego lęk, czego imienia się nie
wymawia aby nie ściągnąć nieszczęścia(tj. np. dawniej o niedźwiedziu mawiano
po prostu „ten”). W języku chorwackim tojad nosi nazwę jadič, w serbskim
vučji(tzn. wilczy) čemer, w rosyjskim borjec( najprawdopodobniej od borba,
czyli walka, bitwa). Warto dodać że w dawnej polszczyźnie niejednokrotnie
tojad nazywano omięgiem lub omiągiem. Obecnie mianem omiegu określa się
roślinę Doronicum austriacum, nie przejawiającą istotnych właściwości
trujących. Jednak są podstawy do twierdzenia że pierwotnie „omięg-omiąg”
oznaczało po prostu truciznę. Dowodzi tego fakt że do dziś tojad mocny określa
się mianami takimi jak: omej(czes.), omiej( słoweń.), omeh( białorus.). Z kolei w
języku rosyjskim mianem omieg określa się szalej jadowity( o którym niżej), a
jeszcze w połowie ubiegłego wieku w Polsce omiegiem nazywano również
silnie trującego zimowita jesiennego(Colchicum autumnale). W XIX wieku
nawet w literaturze botanicznej stosowano nazwę omiegu na określenie czerńca
gronkowego(również silnie trującego).
Drugim rodzajem roślin o wybitnym znaczeniu w dawnym jadownictwie są
ciemiężyce( Veratrum). W przypadku naszego kraju chodzi tu o c. białą (V.
album), c. zieloną( V. lobelianum) i c. czarną( V. nigrum). Spośród tych trzech
gatunków z źródłami związane są dwa pierwsze, występujące w górach( c.
zielona również w rozproszeniu na niżu), na wilgotnych pastwiskach, łąkach i w
lasach. Ciemiężyce zawierają trujące substancje, głównie alkaloidy:
protoweratrynę i germarynę. Objawy zatrucia z reguły następują po upływie ok.
20 minut i w krótkim czasie prowadzą do śmierci.
Dawna(do XVI w.) nazwa ciemiężycy brzmiała: „czemierzyca”. W
niektórych językach słowiańskich(np. serbskim ) podobne nazwy do dziś
oznaczają jad, boleść i zgryzotę. Pierwotnie określeniem „czemieru” oznaczano
zapewne silnie woniejące ziele- co dało m. in. nazwę cząbru. Z czasem nazwę tę
przeniesiono na rośliny trujące. W Rosji spotykane były w dawnych czasach
uprawy ciemiężycy. Wyglądało to tak że na wiosnę kiełkujące pędy
przygniatano kłodą, co powodowało rozrastanie się korzenia i umożliwiało
obfitszy jego zbiór w celach użytkowych.
Spośród roślin źródlisk zastosowanie w jadownictwie miała również psianka
słodkogórz( Solanum dulcamara), gatunek występujący w całej Polsce w
wilgotnych lasach i zaroślach. Zawiera ona trujące substancje: saponiny i
solaninę. Również one po dostaniu się do krwiobiegu w krótkim czasie
powodowały śmierć przeciwnika. Poza tym psianka była też
najprawdopodobniej używana do trucia dzikich drapieżników. Niewykluczone
że ukryta w mięsie swym słodkawym smakiem maskowała trujące właściwości.
Silnie trujący szalej jadowity(Cicuta virosa), również był stosowany do
celów wojennych i myśliwskich. Zawiera silnie trujące alkaloidy: cykutoksynę i
cykutol. Efekty zatrucia, prowadzące do śmierci były widoczne nieraz po kilku
minutach, co miało duże znaczenie na polu bitwy.
Z kolei inna z roślin źródliskowych- gorysz błotny(Peucedanum palustre)
był używany w postaci maści do neutralizacji soku z cebuli, który stanowi
również truciznę, jeśli dostanie się do ustroju drogą dokrewną.
Aby w warunkach prymitywnego bytowania wyestrachować truciznę z
tojadu, ciemiężycy, psianki czy innej rośliny trującej drogą dokrewną ważono
ziele, owoce lub korzeń rośliny. Z zasady starano się nie mieszać różnych
gatunków roślin, zdając sobie sprawę z tego że pewne trujące substancje mogą
się wspólnie zneutralizować i w ten sposób osłabić zabójcze działanie naturalnej
trucizny. Gdy trucizna była już wyestrachowana w postaci trującej mazi,
powlekano nią ostrza strzał, włóczni, czy innej broni białej. Niejednokrotnie dla
silniejszego jej przytwierdzenia mieszano ją z wywarem z jemioły. Zatrute
strzały z reguły posiadały specjalne zadziory, rysy, wyżłobienia itp. rzeczy aby
więcej trucizny na nich mogło się zmieścić. Z kolei do celów myśliwskich
stosowano z reguły kulki z tłuszczu i mąki, w środku których ukryta była trująca
substancja. Czasami stosowano też np. mięso zaprawione wywarem z tojadu.
Ogółem uważa się że na ziemiach polskich zwyczaj zatruwania broni do
celów bojowych zanikł w XIII wieku. Przyczyną były przede wszystkim zmiany
w technice prowadzenia wojen: głównie rozpowszechnienie płytowych osłon
ciała. Nie oznacza to jednak że równocześnie zaprzestano używania trucizn do
celów łowieckich. Natomiast dłużej roślinne jady bojowe były używane przez
naszych wschodnich sąsiadów. W Wielkim Księstwie Litewskim mamy
informacje o ich zastosowaniu jeszcze w początkach XVI wieku. Przynajmniej
tak samo długo utrzymały się wśród części Słowian bałkańskich. Ale nawet po
zaprzestaniu używania jadów na polu bitwy miały one szerokie zastosowanie w
skrytobójstwie. Ludzka pomysłowość w tej dziedzinie dosięgła niemal
szczytów. Szczególnie specjalizowali się w tym Włosi. To oni wynaleźli w XVI
wieku niezwykle podstępny sposób mordowania polegający na zatruwaniu
trucizną jednej strony noża. Miało to taki skutek że przekrojone nim jabłko było
zatrute tylko po jednej stronie. I nikt nie miał cienia podejrzenia do zabójcy, no
bo przecież obaj zjedli to samo jabłko... Poszukiwano jednocześnie środków
chroniących przed zatruciem. Za skuteczne odtrutki uważano driakiew, ząb
narwala, ząb rekina, bezoar. Sławny lekarz polski i kanclerz króla Węgier
Ludwika zalecał także wieszanie pacjenta za nogi, głową w dół. W ten sposób
podobno sam uratował się od śmierci, kiedy podczas uczty spożył zatrutą
potrawę.
Dziś pozostałością po dawnym zwyczaju zatruwania broni wojennej i
myśliwskiej są nazwy miejscowości, typu: Jadowniki, Czemierniki, być może
Trawniki( od starosłow. otrov, otrava= trucizna ukryta w jedzeniu, z czasem
ogólnie w znaczeniu trucizny). Tego typu nazwy łączą się z tzw. osadnictwem
służebnym z okresu średniowiecza. W miejscowościach takich mieszkała
ludność, której głównym zajęciem było zbieranie dzikich roślin trujących jak
również pozyskiwanie z nich trujących substancji, używanych następnie do
zatruwania broni. Jeżeli ktoś mieszka w jednej z takich miejscowości lub w jej
pobliżu może w czasie spaceru po okolicy sprawdzić czy również dzisiaj rosną
tam tojady lub ciemięrzyce, czy też ustąpiły już one na skutek presji człowieka
który w minionych stuleciach wynalazł znacznie bardziej skuteczne i znacznie
bardziej bezwzględne metody eliminacji swoich współbraci...