phantom354 napisał(a):
Bardzo ciekawy wątek :)
A jak to bardziej w praktyce wyglądało ?
Do czego podczepiałeś magnes i czym ciągnełeś duże elementy ?
Czy jest szansa ,że trafiąc na niewypał mógłby wybuchnąć ??
Magnes w podwójnej obudowie własnej konstrukcji wyciętej fleksem z blachy nierdzewnej z lodówki. Wydawać by się mogło, że to słabe ale zawsze prędzej pękała tonowa lina niż obudowa. Obudowa wierzchnia czasem była wymieniana na nową z powodu zużycia tarciem i uderzeń o kamienie. Boki magnesu tylko częściowo osłonięte - trochę rys ale nigdy nie pekł. Do obudowy element z linki holowniczej 4t i do tego lina w początkowym fragmencie zabezpieczona taśmą by uniknąć przetarć. Zawsze w zapasie jedna zewnętrzna obudowa i ten element z linki.
Sama lina taka z mrówki chyba 12 albo 14mm nie pamiętam ok 20m.
Dodatkowo 20m luźnej liny z szeklą w razie co.
Cienka 6mm linka by podciągnąć główną linę awaryjnie na most (zmienić kąt) w razie kiedy się zaplątywał lub klinował magnes.
Kotwica saperska do wstępnego likwidowania roślinności, gałęzi (tam bobrów) i czasem awaryjnie wyklinowywania maga.
Długa łapka - niezastąpiona przy poruszaniu dużych elementów czy przewalania kamieni.
Wózek i minimum dwa wiadra (najlepiej stalowe z takim okrągłym drewienkiem na uchwycie).
Duże elementy jak magnes wyczuł a nie chciał pociągnąć wydobywało się zależnie od głębokości:
- kiedy woda tak max do pasa jedzie się wózkiem z łapką "po nitce do kłębka" i rozeznaje sytuacje. Pakuje na wózek i ciągnie przez rzekę na brzeg. Tym sposobem we dwóch 220kg kawałek dało radę wyjąć z Rawki z tym że ja byłem w wodzie a kolega zapierał się z liną podczepioną do wózka o brzeg. Samemu dałem radę wyjąć ponad 170kg kawałek szyny.
- kiedy woda głęboka pozostawało nurkowanie, przywiązywanie liny lub zahaczanie kotwicy, jak było o co, i wyciąg ręczny lub samochodem. Tą metodą nie miałem okazji nic cięższego jak około 100kg wyciągać.
Szansa że wybuchnie jest nawet jak idziesz pływać i na niego trafisz - ale jak to jest szansa to tego najstarsi górale nie wiedzą. Przede wszystkim zależy co to za niewypał - granat moździerzowy gorzej - pocisk pp lepiej. Jednak ta wiedza na nic Ci się nie przyda bo widzisz urobek jak masz go już pod nogami. Ważne by nie panikować i delikatnie odczepić maga. Wydaje mi się że lepiej złapać niewypał magiem niż znaleźć taki na polu i stukać w niego saperką. Przypomniały mi się dwie sytuacje z niewybuchami.
Raz łowiąc na KŻ czułem że holuje coś ciężkiego. Do brzegu pomału dociągnąłem ale próbując go podnieść lipa - zsuwa się i spada na dno (gruz betonowy). Przejrzystość wody słaba. Tam jest pionowa ścianka i cały złom trzeba było wciągnąć jeszcze jakieś 1,5m w powietrzu. Z 5 razy tak próbowałem podnieść i za każdym razem mi spadało "to coś". W końcu mówię do kumpla żebyśmy na 2 baty spróbowali :lol: Z reguły tego unikaliśmy bo ciężko było rozdzielić magi i obudowy się przy tym niszczyły. Kolega rzucił, poczułem na mojej linie uderzenie i pomalutku wciągamy. W chwili wynurzenia się z wody żelaza było słychać jednogłośne "O k....!!!" i chlup - spanikowaliśmy i odruchowo puściliśmy linę a 80cm, kilkunastokilogramowy pocisk burzący spadł na beton :? Jak się można domyślić nie wybuchł, gdyby wybuchł byłoby pewnie w Warszawie jeden most i dwóch studentów mniej...
Ten pocisk tego samego dnia znalazł wędkarz i go zgłosił - było w necie na stronie policji zdjęcie nawet.
Druga sytuacja z początków naszej działalności. Łowimy w (nie ważne), w miejscu gdzie był kiedyś most pontonowy. Złom różnorodny z przewagą przynęt wędkarskich przy dopingu kilku wędkarzy. Nagle sru wyciągam pocisk pp, taki standardowy ok 40cm. Wtedy jeszcze myślałem że lepiej takie rzeczy zgłaszać. Uzgodniliśmy z kolegą i wedkarzami, że schowamy magnesy i powiemy że to już tak było jak przyszliśmy. Zadzwonił jeden z wędkarzy. Czekaliśmy na przyjazd radiowozu tylko 1,5h :o
Policjanci przyjechali we trzech zwykła kią. Dwóch Panów chyba z drogówki i jakiś koleś po cywilnemu od którego zionęło "wodą kolońska". Wszyscy wyszli, powiedzieli "Dzień dobry" i nie pytając o nic (a było już spore zbiegowisko) podeszli do nabrzeża i zaczęli wpatrywać się w zadumie w sine fale na Bugu :lol:
W końcu ktoś nie wytrzymał i rzekł "Ale bomba jest tam" i pokazał znalezisko leżące na trawie obok. Pan po cywilnemu się ożywił. Podszedł do pocisku wyraźnie niezadowolony że musi gdzieś iść. Chwycił go w rękę jakby brał kolejne pół litra "wody kolońskiej" i chyba przypomniał sobie licealne czasy kiedy ćwiczył zawodowo rzut dyskiem wykonując dobrze wyćwiczony wymach w kierunku sinych fal Bugu. Niestety w pewnej chwili zorientował się że około 15 osobowa widownia z otwartymi ustami nie byłaby rada z takiego zakończenia. W jednej chwili opuścił rękę oświadczając "To nie jest niebezpieczne. Takich za komórką mam... " - przerwał nagle zdając sobie sprawę iż nikogo jego komórka nie interesuje. Otworzył bagażnik kii, wrzucił pocisk w kąt przestrzegając wszystkich zasad BHP zgodnie z instrukcją "Wrzucanie pocisków do bagażnika samochodu marki Kia Ceed" i odjechali Panowie Policjanci ku niepocieszeniu zebranej gawiedzi. Zadali wcześniej ogromnej ilości osób (nikomu) straszliwą liczbę (zero) pytań o wszystkie dziedziny życia (o nic).
Wnioski każdy wyciągnie sobie sam. Później dowiedziałem się że ten Pan był ściągnięty z urlopu bo mial jedyny uprawnienia saperskie w okolicy.