Kocur napisał(a):
Jestem jeszcze ciekaw co krył most w Płocku ?
Zapomniałbym o Płocku hehe. Tam to były niezłe jaja. Ale po kolei. Do Płocka od strony Kutna dojechałem wieczorem, tak że mi się już nie opłacało wyciągać gratów. Zaparkowałem z widokiem na Wisłę po stronie przemysłowej, przy takim transparencie na ogrodzeniu z siatki. Zrobiłem sobie "legowisko" w kabinie, żona podesłała mi SMS-em numer do jakiejś pizzerii, zamówiłem pepperoni i jedząc kolacyjkę obserwowałem ruch na wybrzeżu. Ciężko było usnąć bo dużo tam ludzi się kręciło, jakieś samochody itp. Ale nic wstaję rano, podjechałem prawie pod sam most. Po lewej od mostu niestety już umiejscowił się jakiś wędkarz, poszedłem na prawą, trochę porzucałem. Kolejówki może ze 20kg, sama drobnica ale innego złomu sporo, jakieś rury, słupki i takie tam. Dziadek ciągle był po drugiej stronie mostu a że ta strona rzeki jakoś szałowa nie była to stwierdziłem że tam też raczej wiele nie będzie i jadę od strony miasta. Znosząc złom zauważyłem też że jest kamerką pod nim i pewnie ktoś się mną już zainteresował.
Miałem pewne obiekcje co do tak wyeksponowanego "złomingu". Wędkarzy pełno niedaleko mostu, ludzi ładzi cała masa. Nawet nie zakładałem kasku i kamizelki. Zostawiłem trafika z kaskiem i kamizelką za szybą żeby uśpić czujność ewentualnych nadgorliwych służb miejskich a sam poszedłem na żywioł. Beton pochyły, tylko jakiś kawałek schodków. Wzbudziłem zainteresowanie wędkarzy zanim zacząłem rzucać. Miałem nadzieję tylko że się za bardzo nie wkurzą pluskaniem magnesu. No nic zaczynam.
Po kilku rzutach beton zrobił się mokry i ciężko było utrzymać równowagę. Chwilowo skupiłem się na tym by nie wpaść do rzeki. Złom tam był typowy dla drogowo-kolejowych mostów - trochę kolejówki i jakieś kawały świeżo przycięte, barierki drogowe itp. Było może razem z 500kg po tej stronie ale to nie istotne akurat. Może nie uwierzycie ale do wszystkiego idzie się przyzwyczaić i jak już coś się ciągnie to nie zwracasz uwagi na otoczenie. Po prostu wyciągasz i rzucasz za siebie. No i tak działam z 20 min a tu słyszę za sobą szmery. Odwracam się a tam 5 wędkarzy stoi kawałek dalej i dyskutuje. Akurat wyciągałem 1,5m kawał ceownika i musiałem wyjść na górę betonu z nim. Pozbierałem materiał przekupczy kilka koszyczków i twisterów i podchodzę do grupy mówiąc standardowe "Może się Panom przyda". Przełamało to lody bo zaraz podeszli za mną i zaczęli różne swoje opowieści co oni to nie widzieli jak do Wisły wrzucano. Miło i fajnie się rozmawia ale grupka zaczęła rosnąć o kolejnych wędkarzy, przypadkowych "joggingowców". Nagle zrobiło się koło 15 osób co zwracało uwagę wszystkich w okolicy. Każdy kawałek żelaza miał swój komentarz. Jeszcze tylko Policji i SOK-u tu brakuje, a przy tej grupce ludzi na pewno służby zachowywały by się oficjalnie i mogłoby skończyć się na komendzie. Ta presja otoczenia zmusiła mnie do ucieczki. Nie dołowiłem do końca, zabrałem co wyszło z wody i poleciałem dalej.