Tajemnice Pomorza - Łeba


          Niestety skończyły się wakacje, jednak chciałbym jeszcze powrócić do tych cieplejszych miesięcy roku. Jest takie miejsce w kraju, dokąd od lat ściągają tłumy ludzi, spragnionych słońca, plaży i oczywiście wody. Znany ośrodek wypoczynkowy nad naszym niezbyt gościnnym Bałtykiem, czyli mówiąc krótko Łeba. Przez wiele lat znana jedynie z Parku Narodowego i ruchomych wydm, oraz z przepięknych jezior. Jedynie czasami napomykano, że w okresie wojny Niemcy wśród tych piasków coś robili. Miniony okres niestety nie sprzyjał poszukiwaniom, wojsko i marynarka wojenna twardo pilnowały swojej własności, a właśnie wszystko, co warte obejrzenia znajdowało się za wysokimi płotami z drutu kolczastego. Minęły lata, zmienił się ustrój, widmo kolejnej wojny na szczęście odeszło, zmiany te spowodowały, że wiele z niedostępnych do niedawna miejsc nie dość, że stało się dostępnych, to dodatkowo zaczęto je traktować jako miejscową atrakcję turystyczną.

          Tak też stało się z częścią Stacji Doświadczalnej Łeba. Ale zacznijmy od początku. W latach trzydziestych na obszarze jeziora Łebsko tuż przy miejscowości Rąbka rozpoczęto budowę lotniska dla hydroplanów. Bliskość polskiego odcinka wybrzeża dość jednoznacznie świadczy, że w okresie przygotowań do wojny służyło jako ośrodek szkoleniowy i jednocześnie punkt wypadowy do przyszłego ataku. Niektóre źródła wspominają, że początkowo miało mieć związek ze szkołą szybowcową założoną przez lokalnego przedsiębiorcę, jednak nie mogę sobie wyobrazić szkolenia szybowcowego, którego integralnym elementem jest wodowanie szybowca. Natomiast dość często pod pozorem budowy lotnisk komunikacyjnych, ośrodków szybowcowych, szczególnie w drugiej połowie lat 30 - tych powstawały wojskowe lotniska, przygotowane do zbliżającej się wojny. Tuż przed wybuchem wojny lotnisko z przyległościami przeszło gruntowną modernizację, podobnie zresztą jak i cała Rąbka.

          Z tego okresu niestety pozostało niewiele śladów, resztki fundamentów po barakach, może coś więcej w porastającym brzegi sitowiu, jednak zbyt dość gęstym i niemożliwym do penetracji. I tu pojawia się nowy trop, początkowo teren jeziora oprócz typowych zadań lądowiska zaczął pełnić rolę poligonu lotnictwa wojskowego. Jest to jeden z najmniej udokumentowanych okresów, nie wiadomo dokładnie, co testowano, jak długo i z jakim skutkiem. Jedno ze źródeł wspomina nawet o próbach tzw. "rollbombe", czyli niemieckiej wersji niszczyciela tam, który tak bardzo dał się we znaki w zagłębiu Rury w 1943. Co więcej relacja Józefa Kisielewskiego z pobytu w tych okolicach mówi wręcz o wojskowym wykorzystaniu WSZYSTKICH okolicznych jezior. Do dziś dnia niestety nie wiadomo, w jaki sposób pozostałe akweny użytkowano, ale relacja J.K. daje wiele do myślenia.

          W kolejnych latach w Łebie działo się coraz więcej, oprócz prężnie działającego poligonu lotniczego na wydmy sprowadziła się firma Rheinmetall - Borsig, która pod patronatem Luftwaffe rozpoczęła próby z pociskami rakietowymi na paliwo stałe i ciekłe, utworzono Stację Doświadczalną. Początkowo próby dotyczyć miały jedynie broni lotniczej, ale z czasem ze względu na kłopoty z projektami V-1 i V-2 podjęto konkurencyjne prace nad relatywnie tanim i prostym pociskiem rakietowym ziemia - ziemia. Nie będę rozpisywał się o konkretnych typach poszczególnych pocisków, ich wadach i zaletach, są ode mnie lepsi w tej materii, jedynie wspomnę, że w stacji doświadczalnej testowano następujące pociski:

         Nic więc dziwnego, że czasami można znaleźć określenie "Klenie Peenemünde", jakoby używane podczas wojny.

         Ale jak zwykle w takich sytuacjach zawsze pojawia się jeszcze jakiś dodatkowy ślad, którego potwierdzenia próżno by szukać w oficjalnych opracowaniach i archiwach. Otóż po wojnie w 1947 roku dziennikarze "Przekroju" zostali wpuszczeni na teren stacji, co więcej pozwolono im wykonać fotografie tajemniczego bunkra z potężną komorą. Nikt do dziś dnia nie stwierdził, co miało znajdować się w tym miejscu, na ten temat krążą różne wersje, począwszy od tajemniczego działa, a na ogromnym pocisku rakietowym skończywszy. Owszem odnaleziono szczątki czegoś, co mogło być ową lufą, jednak grubość ścianek w połączeniu z domniemanym kalibrem wyklucza istnienie działa. Co więcej owa konstrukcja została posadowiona na olbrzymim bunkrze, który posiada tylko małe pomieszczenie na jednym z jego krańców, a przecież relacje świadków mówią o obecności w obiekcie całego systemu kontrolnego i naprowadzającego?

          Ale przejdźmy jednak do szczegółów. Dojazd do Łeby jest trochę uciążliwy, konieczność jazdy wąską drogą, często uczęszczaną przez autobusy, traktory i rowerzystów nie należy do najprzyjemniejszych, ale po dotarciu do miejscowości, wszystkie niedogodności zostają nam z nawiązką wynagrodzone. Podczas rekonesansowego spaceru po Łebie rzuca się w oczy hotel "Neptun", nawet on ma swój związek z poligonem rakietowym, ze względu na swoją wysokość zlokalizowano w nim jedno ze stanowisk obserwacyjno - pomiarowych.

          Kolejnym miejscem ściśle związanym z tajemnicami Łeby jest okolica obecnego portu jachtowego. By do niego dotrzeć musimy przejść na drugą stronę miasteczka. Wchodząc na most biegnący nad kanałem 60 lat temu napotkalibyśmy pierwsze posterunki wartownicze. Dziś to miejsce w niczym nie przypomina tamtych dni, co więcej praktycznie nie pozostały prawie żadne ślady. Tuż za mostem znajduje się ulica Jachtowa, to właśnie tuż przy niej znajdowało się tajemnicze urządzenie, które niektórzy zwą wyrzutnią. Pomyłka bierze się z nielicznych zdjęć tego urządzenia. Był to las masztów z widocznym tunelem utworzonym z mocowanych na przewodach prostokątów, jest to nic innego jak zestaw anten, natomiast czy nie miały one między innymi zadania kierowania pociskami to zupełnie inna sprawa. Do dziś pozostała boczna droga ułożona z płyt betonowych i podstawy pod maszty. Tuż obok znajdować się miało także małe lotnisko dla samolotów.

Pierwsze zdjęcie pochodzi z czasopisma "eksplorator" z artykułu o Łebie, poniższe ukazują stan oecny, prawdopodobnie było była to stacja łączności możliwe, że połączona ze stanowiskiem naprowadzania, budynek obok anten zachowany zresztą do dziś był ściśle powiązany z instalacją

          Po cofnięciu się na drogę biegnącą przez most docieramy do rozwidlenia. Jedna odnoga zaprowadzi nas do Rąbki z udostępnioną częścią poligonu, ale polecam wybranie prawej drogi, solidnej ułożonej z płyt betonowych. Prowadzi ona prosto do ….. głównego stanowiska stacji doświadczalnej. Tuż przed wejściem na plażę po lewej stronie widać wojskowy ośrodek wypoczynkowy, tuż przed nim napotkamy pierwsze ślady wojennej przeszłości, zniszczone jednoosobowe ukrycie przeciwlotnicze. Tuż za nim spory parking z nietypową kolumną z żelbetu. Pozostaje jedynie dostanie się na teren ośrodka, przy odrobinie dobrych chęci jest to możliwe, a warto, ponieważ znajduje się tu pozostałość po prawdopodobnie pierwszym stanowisku startowym rakiet, z przylegającym bunkrem obserwacyjnym, oraz pozostałości kotłowni, która prawdopodobnie ogrzewała większą część głównego stanowiska. Niestety przez ośrodek nie można dotrzeć do dalszej części stanowiska, ponieważ znajduje się tam posterunek obserwacyjny Marynarki Wojennej, a wiadomo wojsko otacza swoje instalacje tajemnicą, najgorsze jest to, że samo nie interesuje się przeznaczeniem obiektów zlokalizowanych na swoim terenie broni dostępu osobom postronnym.

Zdjęcia przedstawiają zniszczone ukrycie przeciwlotnicze, pierwsze w stacji stanowisko startowe wraz z bunkrem obserwacyjnym stanowisko obserwacyjne startów i toru lotu pocisków oraz zachowany komin kotłowni

          Jednak znowu odrobina cierpliwości i samozaparcia umożliwi nam dostanie się przez okalający ośrodek las lub plażą, do owego tajemniczego bunkra z komorą na lufę lub stanowisko rakietowe. Jak wspominałem na wstępie nie wiadomo, co znajdowało się w tym miejscu, część relacji mówi o olbrzymim dziale, część o stanowisku startowym rakiet. Dziennikarze "Przekroju" mieli możliwość sfotografowania pozostałości, w 1947, ale z tych zdjęć też jednoznacznie nie wynika przeznaczenie obiektu. Faktem jest, że bunkier jest ogromny, na stropie widać ślady torów, prawdopodobnie w ten sposób przewożono pocisk rakietowy lub amunicję do działa, ale wtedy musiałoby to być działo ładowane odprzodowo. Widać także potężną płytę oporową, w środku znajduje się tylko niewielkie pomieszczenie umieszczone po przeciwległej stronie, natomiast najciekawsze jest to, czego nie widać. Relacja świadka mówi, że w bunkrze znajdowało się stanowisko kontrolne, pomiarowe z przyległymi pomieszczeniami. Przy okazji pojawia się także kilka pytań, jeżeli bunkier miał być stanowiskiem testowym to należy liczyć się z możliwością eksplozji pocisku lub rakiety, w takim razie umieszczenie w bunkrze jakichkolwiek pomieszczeń pomiarowych, kontrolnych jest bezsensowne, z kolei takie stanowiska jak najbardziej powinny znajdować się w centralnej części stacji doświadczalnej, może, więc bunkier rzeczywiście nie kryje w sobie tajemnic? Ładne wytłumaczenie prawda? Jest tylko małe, ale na stropie bunkra widać przykryte prostokątne fragmenty, które bardziej wyglądają na włazy a nie na dekorację.

Zdjęcie ponownie pochodzi z "Eksploratora" i przedstawia stropbunkra z czymś co przypomina kołyskę

Widoczna na zdjęciach konstrukcja ze schodami została dobudowana po wojnie jako element stacji radiolokacyjnej

          Kolejnym miejscem wartym odwiedzenia jest Rąbka. Jak już wspominałem znajdowała się tu przystań dla hydroplanów, liczne baraki wojskowe, do dnia dzisiejszego pozostało niewiele śladów, najbardziej widoczna jest droga z płyt betonowych biegnąca w głąb Parku Narodowego. Jest to właśnie droga prowadząca do stanowiska startowego rakiet. Po wojnie, po przekazaniu terenu Polsce powstał tu ośrodek badawczy rakiet meteorologicznych, z halą montażową. Obecny właściciel terenu przyciągnął nawet rosyjski pocisk przeciwlotniczy, jest to o tyle sensowne, że w dużym stopniu jest on pochodną prac prowadzonych w stacji badawczej. Warto oglądnąć całą ekspozycję, jednocześnie nie należy zapomnieć, że w dużej mierze teren po wojnie uległ pewnym zmianom, na stanowisku startowym zamontowano szyny od wystrzeliwania rakiet meteo, oryginalna hala montażowa została zastąpiona powojennym tworem, ale zachowało się wystarczająco wiele by można było przynajmniej w części wyobrazić sobie jak wyglądał poligon w okresie wojny.

Zdjęcia przedstawiają obecny teren poligonu oraz artystyczne wizje jego pierwotnego wyglądu i gotowego pocisku na lawecie transportowej

          Pod koniec lutego 1945 rozpoczęto ewakuację stacji doświadczalnej, 10 marca Łeba została zajęta przez Rosjan. Większość instalacji wysadzono w powietrze jeszcze przed ewakuacją, natomiast nie wiadomo co pozostawiono, wiąże się to ze sprawą, o której piszę niżej.

Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o kilku sprawach.

          Po pierwsze niezbyt wiarygodne pogłoski mówią o istnieniu instalacji podziemnych w obrębie stacji doświadczalnej. Jeden ze świadków jakoby widział jak w pewnym momencie rozsunęły się wrota na wydmach i wyjechał z nich pocisk rakietowy, który następnie popędził w stronę otwartego morza. Nie można wykluczyć istnienia tego typu urządzeń, jednak takie nagromadzenie tajnych prac w jednym miejscu? nie wiem, osobiście wątpię.

Zdjęcie ponownie pochodzi z "Eksploratora" i przedstawia zdjęcie lotnicze całej stacji doświadczalnej, wzmiankowana rura von Brauna, to właśnie konstrukcja na dachu bunkra, którą jakoby miał się zajmować człowiek o nazwisku von Braun ale jego związek z twórcą rakiet jest bardzo wątpliwy.

          Po drugie po przejęciu przez Rosjan poligonu przez prawie 2 lata nie przekazali terenu stronie polskiej. Nie wiadomo co w tym okresie robili, nie wiadomo co udało im się odnaleźć, po tym czasie cały ośrodek przekazano Polakom. I tu pojawia się zagadka. Z 3 trzeciej ręki dowiedziałem się, że jedno z czasopism zamieściło artykuł, w którym wspomina się o nękaniu Skandynawii przez Rosjan w 1945 i 1946 za pomocą pocisków V-1, V-2 oraz ……… V- 7 czyli "latających spodków" - "vril" :) , właśnie z terenu Łeby. Cóż nie mogę jakoś uwierzyć, że mieszkańcy Łeby nie zwracali uwagi na startujące pociski rakietowe, czy latające talerze, ale……... Po wojnie w Łebie powstała jednostka rakietowa, jedna z bardziej utajnionych (obrona dróg podejścia do trójmiasta).

          I to by było na tyle, zachęcam do odwiedzenia Łeby, jak na razie nie widziałem tam UFO i latających naczyń, spotkałem jednal okręt wikingów, ale to już zupełnie inna historia.

Źródła:

Pozdrawiam Krzysiek(?)