Tajemnice Dolnego Śląska - Wałbrzych sztolnia nad tunelem


          Kolejna próba odnalezienia sztolni nad tunelem, dobry poszukiwacz ze mnie :), tyle razy już tu byłem, tyle razy szukałem i nic, ale tym razem nie popuszczę. Uzbrojony w bardzo orientacyjny opis i niby mapkę terenu udałem się w towarzystwie równie doświadczonego poszukiwacza, czyli mojej lepszej połowy, w masyw Wołowca z mocnym postanowieniem odnalezienia czegoś, czego chyba tylko przedszkolaki jeszcze nie widziały. Po w miarę bezproblemowym dojeździe (większy kawałek trasy po Wałbrzychu znam już chyba na pamięć) i zostawieniu samochodu na pastwę działkowiczy wyruszyliśmy uzbrojeni w źródła światła, nieodłączne kaski i coś cieplejszego na kark.

      Droga całkiem przyjemna w bardzo wielu miejscach połacie lub całe fragmenty asaltu (swoją drogą ciekawe jak kiedyś podjeżdżały tędy samochody, przecież nachylenie jest dość znaczne), mijamy kolejne odcinki ostro rozgladajac się wokół szukając pierwszego znaku, którym miał być plac porośnięty trawą. Kolejne metry podejścia a placu, a co najgorsze śladów sztolni ani widać. W ten oto sposób pokonując kolejne odcinki dotarliśmy do ...wielkiego placu porośniętego trawą, w pierwszej chwili wyrwało mi się "bingo!!! jest pierwszy trop" tylk odlaczego po jednej stronie mam plac z trawą, a z drugiej konstrukcję do zsypywania kamienia na pojazdy? Chwila konsternacji, coś niepokojącego zaczyna kiełkować mi w głowie, rzut oka na mapę i mam odpowiedź.

          To nic innego jak ..... kamieniołom. Wrrrr... kamieniołom według mapy znajduje się już po drugiej stronie tunelu, czyli znów przeszliśmy nie dostrzegając naszego celu. Chwila przerwy i wracamy, znów dokładnie spoglądamy na boki, czasami zejdę gdzieś z drogi by przeszukać pobliskie zagłębienia, ale jedynym efektem jest.. garść poziomek i liczne ślady po pokrzywach, niestety lato, choć bardziej powinienem powiedzieć wczesna wiosna, nie są dobrym okresem na zmagania się z zielskiem porastającym obficie zbocza. Docieramy do pewnego miejsca, które zdaje się być obiecujące, wyciągam plan i to coś na czym miałem zaznaczone orientacyjną lokalizaję sztolni. Niby część się zgadza, jest parów, jest przepust, wprawdzie w innym miejscu, ponieważ przecina drogę a nie powinien, ale sprawdzimy. Wybieram drogę w górę w zdłuż parowu, idzie się trochę gorzej, teren grząski, ostro pod górę, niby nie są to przeszkody, ale zaczyna kiełkować pytanie, jeśli pieszo idzie się dość opornie, to jak wniesiono sprzęt niezbędny do budowy i co zrobiono z urobkiem, przecież nikt go nie wynosił w plecakach czy kieszeniach? Niestety parów kończy się ślepo, nigdzie śladu sztolni, nawet najmniejszego. Wracamy, niestety pozostaje wrócic do początku drogi, tylko co dalej, znów pod górę tą samą drogą, przecież robię to nie pierwszy raz i do tej pory nie znalazłem śladów sztolni, ale nic to, wracamy. Po raz kolejny ostro rozglądamy się na boki, moje Szczęście Ślubne przez lata przyzwyczajone i wyszkolone w wynajdywaniu betonowych pozostałości w terenie także pilnie przepatruje okolice co rusz schodząc z drogi na lewo i prawo, niestety bez efektu.

          W taki oto sposób znaleźliśmy się prawie na samym początku i nagle, małe olśnienie, przecież to na co patrzę to pagórek z wybraną jedną stroną, rzeczywiście prowadzi do niego coś na kształt drogi, tylko że wąskiej. Szybka decyzja i już przedzieram się przez gąszcz badyli porastających skraj drogi, chwila cierpienia (niestety były wysokie pokrzywy, których nie zauważyłem) i już jestem na ścieżce, po lewej stronie widzę przepust wodny, a po prawej.... scieżkę zakończoną jamą w ziemi, tuż przed nią leży kawałek kamionkowej rury. Jest, nareszcie, choć wystarczyło spytać każdego tubylca lub przedszkolaka, może było by łatwiej ale co tam, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, najważniejsze, że znaleźliśmy.

          Decyzja oczywiście jedna, wchodzę, brzmi jakbym po raz pierwszy zagłębiał się w niezbadane wnętrza piramid, a nie w miejsca gdzie bywają nawet dzieci. Ale nic to wchodzę, a właściwie wpełzam do środka i już po pierwszych krokach znajduję !!!!.... ślady pobytu degustatorów tanich win i innych napojów wysokoenergetycznych. We wnęce wykutej w skale leży pusta flaszka. Kolejne kroki, tym razem bez tego typu znalezisk i rzeczywiście sztolnia wygląda interesująco. Nigdy nie służyła do wydobycia urobku, zresztą w tym miejscu nie ma specjalnie czego wydobywać, jej przeznaczenie musiało być zupełnie inne. Kolejne kroki stawiane mimo wszystko ostrożnie i nagle przed oczami mam na stropie znak, z odległości i słabym świetle czołówki przypomina raczej symbol Templariuszy lub innego zakonu, jednak dokładniejsze oględziny rozwiewają marzenia, to pozostałość po zagłębieniu wiertła. Dochodzę do końca korytarza, do miejsca owianego legendą, że oto w tym bajorku jest rozwiązanie zagadki zaginionej centrali Rudiger. Oczywiście zagadka dalej pozostała nierozwiązana, ale przynajmniej mogłem przyjrzeć się jej z bliska, zobaczyć to o czym pisują nawet dość podrzędne gazetki.

          Sztolnia wykonana jest w litej skale, gdzieniegdzie na ścianach i stropie można zobaczyć pęknięcia i zarysowania, ale generalnie cały obiekt sprawia wrażenie bezpiecznego. Za wyjątkiem bocznych komór i oczywiście pionowego szybu zalanego wodą nie ma w niej innych śladów. Pewne zastanowienie może budzić fakt obłożenia cegłą odcinka znajdującego się tuż przy wejściu, ale wyjaśnienie wydaje mi się dość proste, prawdopodobnie by zabezpieczyć wejście przed osypywaniem się gruntu fragment łączący wejście z samą sztolnią został w ten sposób zabezpieczony. Dość ciekawie natomiast wygląda sama okolica, po pierwsze w terenie można znaleźć pozostałości rur kamionkowych, możliwe że służących do odwodnienia, po drugie tuż obok parowu, który powstał podczas drążenia sztolni są słupki granitowe, które mogą świadczyć o istnieniu w tym miejscu odgałęzienia drogi, a co najciekawsze tuż obok sztolni znajduje się miejsce noszące ślady wybrania gruntu, co może wskazywać na próby drążenia jeszcze jednego chodnika lub .... na fakt zasypania już istniejącego fragmentu. Ale cóż tą kwestię pozostawiam do zbadania miejscowym zapaleńcom (ukłony chociażby dla WGS:) ).