w styczniu i w lutym pies z kazdego spaceru przynosił to dziadostwo natomiast marzec to była masakra, wystarczyło wyjść na łąkę i po kilka sztuk na raz siedziało na człowieku, obawiam się że kwiecień nie będzie lepszy:/

Może dojdziemy do jakiegoś wspólnego wniosku, kogo bardziej lubią kleszcze.
Moja grupa krwi A1 Rh+ i też mnie bardzo lubią :)
...komary również.
Pozdrawiam :1

Ja mam A lub B i nie pamiętam kiedy miałem ostatnio kleszcza. Z kolei komary mnie kochają. Raczej nie znajdziemy tu żadnej prawidłowości pod kątem grupy krwi bądź lubienia lub nie przez komary...

Czyli od czego to zależy? Pot, zapach, temperatura... ??? :?

Prawidłowość polega na wydzielanej ilości dwutlenku węgla czy jakoś tak. Gdzieś widziałem program na ten temat.

Średnio na jeża zależy...

Wystarczy przejść obok gałązki na której siedzą kleszcze i aby otrzeć się spodniami. Wchodzą z automatu tak jak to widać na moim filmie (strona wcześniej). Od razu maszerują ku górze.

Tak tu możesz mieć 100% racji, ale chyba to było o latających komarach ;)

Jak (podobno) ok. 70% zarażonych boreliozą. ;)

Z tym, że zawsze się dokładnie oglądam, oczywiście jest szansa że przeoczyłem... ale po tylu wypadach do lasu po prostu powinienem w końcu jakiegoś zobaczyć. I w tamtym roku zobaczyłem kilkanaście - na kolegach. :h

Z tym zauważeniem też może być różnie, ostatnio wydawało mi się że dokładnie się obejrzałem a po kąpieli jednak zauważyłem skurczybyka pod kolanem. O ile zauważenie dorosłego osobnika nie sprawi problemu to nimfa już może się ukryć. Miałem na spodniach dwa te malutkie gówienka, które dopiero przy okazji większego zauważyłem :n
Jednakże teraz po zaopatrzeniu się w jednoczęściowy kombinezon oraz permetrynę na wykopkach już nie mają szans, choć te dziadostwo można i w mieście złapać...

Dzisiaj wyskoczyłem na chwilkę (więc po "cywilnemu") poza miasto, na zwykłe, ładnie zabronowane pole, po ok. 5 min. (!) od wyjścia z samochodu, zauważyłem wędrującą (na szczęście sporą - dobrze widoczną) łajzę na spodniach :o :evil: Przeszedłem dosłownie kilka metrów niską, wysuszoną trawką, po czym znalazłem się na polu. Pierwszy raz tak szybko "załapałem" te ścierwo (nie wiadomo czy było same) i to w dodatku w miejscu, w którym sądziłem, że jest bardzo bezpieczne, dlatego tym razem (wyjątkowo) nie spryskałem się "muszką" (z permetryną), ani Repelem 100 (z deetem). :sciana :x

Kiedy wychodzę na "spacerek", tego gówna najbardziej się boję (duże "gryzonie" przynajmniej łatwo zauważyć - można się skutecznie obronić - lub uciec). Rok temu "nie wiadomo" skąd, kleszcz zjawił się w moim mieszkaniu, lazł do góry - na spodniach mojej 2-letniej córeczki (także na szczęście szybko zauważyła i zawołała tatusia). Masakra. Człowiek zabezpiecza się różnymi specyfikami, unika "krzaczorów", po powrocie - zrzuca ciuchy do prania (choć dla kleszcza to podobno tylko zwykła kąpiel), niby dobrze ogląda otoczenie i siebie (przed i po kąpieli), a tu ehh... :(

Ja się ostatnio spryskałem dokładnie REPEL 100 (mocny, wycofany ze sprzedaży) i pod koniec dnia w lesie, przy kontrolnym sprawdzaniu odzieży - znalazłem ze 4 sztuki wędrujące po spodniach...

Wniosek - sprawdzaj zawszę odzież co jakiś czas w terenie, niezależnie ile chemii byś na siebie wylał

Zawsze sprawdzam się co jakiś czas, na końcu przy samochodzie rozbieram się prawie całkowicie. Zawsze zdejmę z ciuchów kilku pasażerów, którzy wkuli by mi się w skórę np. podczas jazdy samochodem. A po powrocie ciuchy i plecak na balkon na noc "na kwarantannę"

Dzięki temu co roku wkuwa mi się 1-2 kleszcze, które zazwyczaj usuwam zaraz po wkuciu się. A wypraw w teren zazwyczaj mam średnio ok 80-100 na rok. Teraz mamy początek kwietnia, od początku roku zdjąłem z ubrań ok 10 sztuk + jeden wędrował mi już w domu po monitorze ;-)

Tylko Permetryna. Dziś złapałem otrutą sztukę - kręcił się w kółko po skarpecie. Myślę, że dobrze nasączone stuputy na buty i spodnie i po temacie. Jest plaga zaiste.

Wczoraj po Wypadzie przejrzałem się jeszcze przed wejściem do samochodu, w domu drugi raz i nie było żadnego. Dziś wsiadam rano do auta a skubaniec siedzi sobie bezczelnie na szybce licznika.
Osobiście w życiu tylko dwie sztuki mi się wbiły a przez 13 lat mieszkałem w lesie i całe dnie ganiałem po chaszczach. Bardziej się boje o dzieciaka bo mimo przeglądania siebie, ciuchów, plecaka i gratów już około 10 sztuk w tym roku po domu mi łaziło.

Idą z dołu do góry. Trawa, niskie krzaki. Nie skaczą bynajmniej z drzew. Moim zdaniem tylko nasączane ubrania Permetryną do lasu. Później rozbiórka na zewnątrz i ubiór na noc do wietrzenia. Na buty stutputy lub jak kto woli getry też nasączone i pod to w skarpetki spodnie. Nie ma żadnych szans.

Pozostaje tylko wiatr niosący także i to świństwo oraz leżenie na trawie, wtedy taki skubaniec wjedzie wszędzie.