piancur napisał(a):
Trochę nie w temacie -ale jak żonę przekonać do psa ? :/ Robiłem już 2 podejścia ,ostatnio powiedziała ,że albo ona albo pies - 2 dni siedziałem u rodziców -myślałem ,że "zmięknie " - i d...pa :/ .Może obietnica rzucenia fajek ? (strasznie mnie za nie ciśnie).
Moja żona też twierdziła, że psy są fe, liżą się po jajkach, pierdzą i ogólnie niezbyt. Poszliśmy tak od niechcenia do schroniska 10 lat temu zobaczyć małego pieska. Zgłosił się ten trzyletni wówczas spory rudzielec, tak się wspinał na klatkę, że prawie górą wylazł. I po rękach lizał jak oszalały byle go zabrać. Ja się poryczałem, żona się wzruszyła i mam. Środek zimy był więc do wieczornego kąpania śmierdział jak stary pampers (przed ostatnim spacerem nie chciałem go kąpaniem wyziębić). Przez 10 lat okazał się wspaniałym przyjacielem, zwiedził ze mną całą Polskę, MRU, bunkier Hitlera w Gierłoży, z nami wspólnie góry i morze zaliczył. Uwielbia dzieci, rzucanie kija, wykopki, las, działkę i wszystko co mu zaproponuję.
Weź żonę do schroniska i pomóż jakiemuś psu znaleźć nowy dom. To jest sposób. A moja żona go uwielbia od tamtego czasu i rozpieszcza gorzej ode mnie :) Pzdr.