Miłej lektury
http://www.archeologiczne.fora.pl/prawo ... ,1300.html

Ojej
Przecież to dwa zakute łby czyli Stysz i Filimer.
Szkoda zachodu nad wypocinami tych niedorozwiniętych prawie-archeologów z Bożej łaski.

JW

:1
...szkoda czasu na czytanie takich bzdur.

Panie Jacku----karteczka .....ha ha -pozdrowionka :1

Jacek ma racje to i tak najlagodniejsze slowa w jakich mozna okreslic takie osoby

tym bardziej, że załączony wątek jest prawie dwuletni ... :o

ja na wszelki wypadek poproszę szwagra o zgodę na grzebanie na jego polach, łąkach na piśmie :lol:

Wiem że dwu letni ale ci panowie dalej prowadzą swoją kampanie niestety
A ja chciałbym zapoznać się z dorobkiem naukowym tych panów
zapewne jest mizerny

Jest taki gatunek ludzi, jak to ładnie Tuwim określał "na żółć swą, w braku spermy zdanych"
Nie ma się czym przejmować i karmić trolli :)

Słowo "dorobek" jest im obce.


Przepraszam ale naprawdę wspiąłem się na szczyt łagodności dla tych "mędrców"
Dodam, że w nawet środowisko archeologiczne nie wyraża się o nich łagodniej.

Przeczytałem ten wątek i naprawdę uśmiałem się. Ci ludzie nie mają pojęcia jak wielka część odkryć nie wychodzi na światło dzienne z powodu nieudolności instytucji archeologicznych.
Akurat wychowałem się w takim miejscu, gdzie artefakty wychodzą z ziemi przy co drugim wbiciu łopaty (no może trochę przesadziłem) tyle, że nie są nigdzie zgłaszane. Nie są zgłaszane z bardzo racjonalnych powodów.
Otóż zaproszenie archeologów kompletnie demoluje terminarz inwestycji.
Przykład z życia (sprzed kilku lat).
Buduje się osiedle domków jednorodzinnych. Na jednej budowie podczas kopania fundamentów odkryto pozostałości chaty, palenisko, ceramikę. Zgłoszono gdzie trzeba. Archeolodzy dłubali tam kilka tygodni wstrzymując budowę. Wszyscy umówieni fachowcy nie mogli czekać. Terminy szlag trafił o cały sezon budowlany a inwestor który sprzedał mieszkanie aby zrealizować budowę musiał przez rok wynajmować jakąś kawalerkę.
Efekt?
Sąsiedzi nauczeni doświadczeniem jeśli coś znaleźli to siedzieli cicho jak mysz pod miotłą. A znajdywano w tym miejscu artefakty na dużą skalę (sądzę, ze tam była jakaś spora osada). Widziałem jak po podwórkach dzieciaki turlali obciążniki od krosen albo bawili się paciorkami czy pozostałościami ceramiki. Widziałem też różne metalowe elementy.
Sądzę, że nie był to wypadek odosobniony bo o podobnych praktykach słyszałem w miejscu w którym teraz mieszkam.
Moim zdaniem problemem nie są faceci z wykrywaczami a nieumiejętność pozyskania tego co ziemia odsłoniła.

Mój kolega z pracy (Brytyjczyk) powiedział mi, że jego zięć jest archeologiem amatorem. Mają klub który współpracuje z lokalnym muzeum. Spotykają się z zawodowcami. Dyskutują, wymieniają poglądy gdzie warto by czegoś poszukać. Opowiadał mi jak jeden z członków klubu odkrył wykrywaczem jakieś rzymskie artefakty. Natychmiast powiadomił swoich profesjonalnych kumpli. Pod ich okiem brał udział w wykopaliskach. A na koniec znalezione przez niego zabytki trafiły do lokalnego muzeum opatrzone notką komu zawdzięczają swoje ocalenie.
Dlaczego taka współpraca nie może zaistnieć u nas?

Nie mają pojęcia też że gdyby poszukiwacz łamiący paragrafy znalazł to wcześniej to mieliby więcej czasu na swoją robotę. Rozwala mnie postawa takich ludzi. Chcieliby wszystko sami znaleźć tylko nie zdają sobie sprawy z tego, że za kilka lat większość dobrych miejscówek będzie już zabudowana. Poza tym (nawet jeśli byłaby ich wystarczająca ilość) czy ktoś z nich zawracałby sobie dupę szukaniem wytartych boratynek albo fenoli? Wątpię. Dla mnie każdy fennig i każda zdezelowana łuska to kawałek historii mojego miasta i tylko to jest jego wartością. Żeby taki archeolog na siebie (marnie) zarobił musiałby wykopać codziennie 10szt sreberek wartych po kilkanaście złotych albo 10 kilo miedziuchy :D Pomijam kwestię jak to spieniężyć (dziękujemy panu za dostarczenie do muzeum 1/2 srebrnej marki, mamy ich już tysiąc :lol: ). No chyba że nasz kraj ma kilka wolnych baniek żeby utrzymać profesjonalnych poszukiwaczy fenoli i polmosów którzy będą to kopać na legalu.
Pracując na budowie i mając opiekę archeologa nie widziałem żeby któryś latał z wykrywką podczas kopania nawet w samym centrum Katowic więc o czym my tu gadamy.
Jak ja nie wykopię tych zdezelowanych monet to już nikt tego nie zrobi bo będą albo wywiezione z warstwą ziemi przy budowie i wsypane do dziury albo w końcu zgniją już całkiem.
Nóż się w kieszeni otwiera jak człowiek słyszy że to nielegalne. Gdzie byli ci frajerzy szukający na legalu jak były remonty u mnie w mieście. Pewnie sobie dupy nie zawracali bo 200 lat temu mieszkało tu tylko kilkadziesiąt ludzi i czego tu szukać jak bieda piszczała niczym wykrywacz na polmosa. Lepiej nie szukać w ogóle i jeszcze zabronić :czerwona

Co prawda, precyzyjnego i jasnego zdania na temat poszukiwaczy i naszego hobby nie przeczytałem, ale chyba warto rozpowszechniać ten artykuł http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,15254836.html , ciekawe co na to panowie: Stysz i Filimer.
Nie, to ja coś skopałem. Już ok.

Strona została usunięta ?

Mi tam działa :za