Moja przygoda ze złotem,to nie wymysł ani żaden sen.Byłem na wakacjach u mojej babki i z ciekawością,przyglądałem się jak babka karmi drób na podwórku a ja byłem w kuchni i opierając się na stole,wyglądałem przez okno.Na parapecie okna i częściowo na stole,stały doniczki z kaktusami,bo pracodawca babki,miał kota na punkcie kaktusów a działo się to w jego [no może nie całkiem,jego domu].Jakoś tak rozpychałem się,po tym stole,że strąciłem doniczkę z kaktusem,która rozbiła się na podłodze.Wiedziałem że za zasłoną,okrywającą stół,była półka pod stolem a na niej,puste zapasowe doniczki.Złapałem pierwszą z brzegu,doniczkę i zacząłem zbierać z podłogi,ziemię z tej rozbitej a tu,nagle widzę skórzany woreczek i do tego,pełny.Ciekawość zwyciężyła przed strachem i zaglądam do woreczka a tu 5 i 10-cio rublówki.Nie liczyłem i szybko włożyłem do nowej doniczki,woreczek,kaktus i przysypałem zebraną z podłogi ziemią a następnie,postawilem doniczkę z kaktusem w miejsce,rozbitej.Po powrocie do domu rodzinnego,opowiedziałem rodzicom o zdarzeniu i moja matka zaśmiała się i powiedziała,że jestem frajer,że nie wziąłem,chociaż jednej monetki.Nadmienię że wcześniej,uczono mnie,przy pomocy solidnego bicia-że co nie twoje,to nie rusz.Nawet za to ze nie odniosłem,znalezionej na ulicy,podkowy,dostałem solidne bicie pasem z siniakami na kilka dni.Na szczęśliwe zakończenie,dodam że babka dała mi jedną pięciorublowkę z przeznaczeniem na obrączkę ślubną.Podczas tej przygody,miałem 12 lat i teraz na widok złota,nie dostaję małpiego rozumu.
|