Cytuj:
I to jest modelowy przykład, że obecny stan rzeczy to totalna patologia. Jeżeli coś miało by służyć szeroko pojętej "nauce" to nie powinno tak działać. Pan ze "stowarzyszenia" cichaczem bez powiadomienia właściciela łazi po jego ziemi. Jeżeli tu robi coś w brew dobrym obyczajom, to jaką ma gwarancję konserwator, że on zgłasza to co znalazł a nie chowa w kieszeń?
Bylo duzo o tym dyskusji. Wielu osobom min. mi osobiscie ale szczegolnie frankowi za krytyke rozwiazan, ktore prowadza do nikad albo prowadza wrecz do naduzyc mocno dostalo sie po uszach.
Zeby znow nie generalizowac.
Znam dwa chyba tylko stowarzyszenia w Polsce, (malo ostatnio mam kontaktow z poszukiwaczami w Polsce) o ktorych nie slyszalem podejrzen o wykorzystywanie pozycji. Podobnie jest z muzeami prywatnymi choc tu wyglada to lepiej aczkolwiek pasjonaci zajmujacy sie gromadzeniem zbiorow takze musza lawirowac w przepisach.
W UK sprawa jest prosta. Obowiazuje Treasure Act 1996 Code of Practice i rzecz swieta zgoda wlasciciela gruntu (kazdy grunt ma wlasciciela) i nic wiecej.
Nie potrzeba stowarzyszen (chociaz sa takze). Skladek aczkolwiek mile widziane jest a na zlotach komercyjnych obowiazkowe uczestnictwo w ogranizacji gwarantujacej odszkodowanie za szkody wynikle podczas poszukiwan nie bedace nastepstwem zaniedban i zlych praktyk.
Nie potrzeba WKZ-sretow, mosci panow urzednikow sprzedajacych po osiemdziesiat kilka zlotych bilet za kraty,
Nie potrzeba umizgow do "zwolibozejnampanujacych" dyrektorow departamentow lasow, wod, niebios i podziemi.
W zasadzie nie potrzeba nic tylko i wylacznie wypelniac wytyczne wspomnianego Act Code of Practice.
Tez zdarzaja sie swinie, szabrownicy, oszusci i malwersanci.
Za zatajenie i sprzedaz pokatna skarbu zlozonego z monet srebrnych, dwoch poszukiwaczy zostalo skazanych na wieloletnie wiezienie (o ile pamietam ten wyzszy wyrok to osiem lat bezwzglednego wiezienia). Mogli oficjalnie zglosic i takze spieniezyc znalezisko, natomiast nie bardzo widac chcieli sie dzielic z wlascicielem gruntu lub mieli nature, ktora raczej na zawsze ich wyeliminowala z grona poszukiwaczy w UK.
Dlaczego o tym pisze w tym temacie?
Bo maksymalne uproszczenie a wlasciwie uwolnienie w oparciu o solidny akt prawny "rynku" poszukiwaczy jest jedyna gwarancja, ze nie bedzie przepychanek "uprzywilejowanych" z tymi gorszymi bo nie bedzie po prostu uprzywilejowanych.
Gdybym to ja byl na miejscu darka to pierwsze co bym zrobil gdy rozmowa przybierala forme przepychanek to dzwonil do wlasciciela czy ktos jeszcze zostal wpuszczony..
Ta niezdrowa konkurencja jest zawsze. Kazdy tez ma prawo zapytac drugieg na tym samych gruncie o zezwolenie od wlasciciela, chcociazby z powodu, zeby potem nie swiecic oczyma za szkody wyrzadzone rolnikowi, przez osoby drugie.
Ale ururpatorow, namaszczonych, tych "lepszych" czasem dobrze potraktowac jakas pompka czy zapasowym szadlem.. dla zasady.