https://poszukiwanieskarbow.com/forum/

Niemcy wrócili po swoje!
https://poszukiwanieskarbow.com/forum/viewtopic.php?f=1&t=37240
Strona 1 z 1

Autor:  promethidion [ wtorek, 9 stycznia 2007, 21:57 ]
Tytuł:  Niemcy wrócili po swoje!

Jakiś czas temu (oj to dawno już było) zamieściłem w lokalnym tygodniku, krótki artykuł, który wywołał burzę! Po kilku tygodniach nazbierało się tyle informacji, że można było pisać kolejny (udało się zebrać wypowiedzi poszczególnych osób). Problemem byli Niemcy, którzy przekupowali obecnych właścicieli, by poszperać w piwnicach i ogródkach. Zresztą sami poczytajcie... Jak to wygląda w Waszych okolicach? Problem to tylko Warmii i Mazur, czy może też Śląska (to na pewno) i Wielkopolski (to jeszcze bardziej prawdopodobne)?


Niemcy wrócili po swoje!

Ładna pogoda i piękne tereny przyciągają do Iławy i okolic turystów nie tylko z całej Polski ale również i Europy – głównie z Holandii i Niemiec. Ci ostatni przyjechali w nasze tereny jednak nie tylko na letni wypoczynek. W poniemieckich budynkach i przydomowych ogródkach szukają skarbów, które przed latami zostały ukryte przez ich przodków.

Gdy w 1945 roku w obawie przed nadciągającymi wojskami radzieckimi zarządzono ewakuację mieszkańców, wielu z nich ukryło cały swój dobytek w najróżniejszych miejscach. Informacje o rodzinnych skarbach przekazywane były zapewne z pokolenia na pokolenie. Ponad 60 lat później Niemcy wracają na nasze ziemie, by, według nich, odzyskać to, co należy do ich rodzin. W grę wchodzą najróżniejsze rzeczy: dzieła sztuki, wyposażenie mieszkań a może nawet biżuteria, broń, książki, porcelanowe zastawy i inne drogocenne rzeczy, które należało ukryć, a których nie można było zabrać ze sobą. Wiele z tych rzeczy może mieć dzisiaj wielką wartość. Wielu z nich nie zabrano, gdyż ich właściciele przekonani byli, że jeszcze tu wrócą. Nie wrócili. Dziś powracają tu ich potomkowie. Bez problemu rozpoznają domy i okolice. Znają to wszystko ze sporządzonych i przekazywanych sobie map i starych zdjęć. Co ich tu przywiodło? Czy tylko chęć odzyskania rodzinnych pamiątek? A może żądza szybkiego wzbogacenia się? To wiedzą tylko Ci, którym już się udało...

"Pierwszy raz przyjechali do nas w połowie lipca. Z dwóch dużych samochodów wysiedli. Chcieli, żeby ich do piwnicy wpuścić i samych zostawić. Najpierw pytali, ile my tu mieszkamy i czy ktoś przed nami tu był. Gdy powiedzieliśmy, że my tu od początku, to wyciągnęli pieniądze i powiedzieli, że dostaniemy, jak damy im ścianę w piwnicy rozłupać i ogródek rozkopać. Tyle z niemieckiego zrozumiałam. Gdzie ja im będę dawała w ogródku kopać, jak mi tam ziemniaki rosną? Do piwnicy też nie wpuściłam. Strach Niemców samych zostawiać. Jeszcze co pokradną..."

"Zauważyłem trzech mężczyzn, którzy od kilku dni kręcili się po moim polu. Okazało się, że to Polak i dwóch Niemców. Powiedzieli wprost, że wiedzą, gdzie jeszcze przed wojną zakopano ich rodzinne pamiątki i czy mogą rozkopać kawałek pola. Powiedziałem, żeby po żniwach przyjechali, bo teraz mi w szkodę wejdą. Następnego ranka znalazłem na polu wielki dół i kawałki drewna oraz rozdarte prześcieradło. To musiała być jakaś skrzynia!"

"Ze dwa lata już miną, jak znaleźli dzieciaki tą skrzyneczkę przy dębie. Po niemiecku pisane było. Mapa, srebrne monety z Hindenburgiem i trochę złota w niej było. Oj co my tu przeżywaliśmy! Szukaliśmy, ale już więcej nie było. Tylko broń i mundur pod podłogą na strychu. Niemcom to sprzedaliśmy, jak się we wsi pokazali. Dobry interes my na tym zrobili. Oni chyba też, bo zadowoleni odjechali."

Przypominamy wszystkim, że nikt nie ma obowiązku wpuszczania nikogo do swoich domów, piwnic, strychów i ogródków. W ostatnim czasie natrafiliśmy na wiele podobnych historii, które świadczą o dużym zainteresowaniu Niemców prowadzeniem prac poszukiwawczych na własną rękę. Zazwyczaj obiecują pieniądze właścicielom poniemieckich domów za znalezione rzeczy. Jednak wartość poszukiwanych przez nich przedmiotów może okazać się w rzeczywistości dużo wyższa. Przestrzegamy więc wszystkich czytelników przed pochopnymi decyzjami a w przypadku niespodziewanych odwiedzin prosimy o kontakt z naszą redakcją!


Niemcy wrócili po swoje – ciąg dalszy...

Gdy kilka numerów temu poruszyliśmy temat zainteresowania Niemców wieloma przedwojennymi budynkami, parkami, ogródkami, piwnicami i strychami, nie myśleliśmy, że zjawisko to jest tak częste i powszechne, i że mamy z nim do czynienia nie tylko w okolicznych wsiach, ale również i w Iławie.

Już pierwszego dnia po publikacji artykułu dotarło do nas wiele sygnałów, że opisywane przez nas zjawisko to nie tylko jednorazowe i przypadkowe odwiedziny sąsiadów zza zachodniej granicy, ale coroczne wyprawy potomków byłych mieszkańców naszych ziem. Jak wskazują nasi czytelnicy, nierzadko przeradzają się one w wręcz nagabywanie dzisiejszych właścicieli budynków i okolicznych terenów. Nie pomagają odmowy ani tłumaczenia – bywają Niemcy, którzy każdego lata próbują swoich sił, licząc, że zmienili się właściciele, że coroczne wizyty coś zmienią. I wielokrotnie tak właśnie się dzieje. W czerwcu tego roku wnukom byłych właścicieli udało się spenetrować strych jednego z budynków na Osiedlu Gajerek. Do dziś nie wiadomo, co udało im się wynieść z budynku. Wiadomo jednak, że mieszkańcy otrzymali od Niemców drobne prezenty. Bardziej wytrwali są mieszkańcy wybudowanego w latach trzydziestych Osiedla Lubawskiego. Jak podkreślają, każdego lata przybywają tu wręcz pielgrzymki Niemców, którzy nie tylko robią zdjęcia, zadają pytania, rozmawiają, ale również oferują prezenty, czy nawet gotówkę. Potrafią być niemili czy nawet wulgarni, gdy zabrania się im robienia zdjęć w środku budynków, czy spacerów po przydomowych ogródkach. Podobno tego lata Osiedle Lubawskie przeżywa prawdziwy najazd sąsiadów zza zachodniej granicy. Bądźmy więc czujni – nie wiadomo, co kryją ściany, strychy i piwnice wielu poniemieckich budowli.

Autor:  Simon [ wtorek, 9 stycznia 2007, 23:28 ]
Tytuł: 

Na Dolnym Śląsku jest to sprawa "normalna" od pierwszwj połowy lat 70-tych. Nie słyszałem jednak o jakiś agresywnych czy wulgarnych zachowaniach Niemców. Raczej odbywa się to na zasadzie jakigoś wynagrodzenia ew. jak nie mogą sie dogadać z Polakami stosują sztuczki typu dzierżawa obiektu czy spicie do nieprzytomności obecnych właścicieli. W wielu przypadkach chodzi rzeczywiście o rodzinne pamiątki typu albumy ze zdjęciami , listy dokumenty rodzinne czy pamiatkowa biżuteria. Osobiście nie widzę nic niewłasciwego w tych próbach odzyskania swojej było nie było własności. O czywiście wyjąwszy wypadki agresji czy niszczenia mienia obecnych właścicieli. Wielu Polaków jest w podobnej sytuacji jeżeli chodzi o rzeczy ukryte za obecną wschodnią granicą.

Autor:  mirek [ wtorek, 9 stycznia 2007, 23:50 ]
Tytuł: 

Hmmm, tak po ludzku to na tzw. "ziemiach odzyskanych" powinni mieć takie samo prawo do swoich rodzinnych pamiatek, jak my na terenach między dzisiejsza a dawną wschodnia granica II RP... Chociaz zawsze zostaje jeszcze kwestia co z tego, co dzisiaj wykop\uja jako "rodzinne pamiatki" zostało w latach wojny skonfiskowane/ukradzione/złupione czy w w ogóle "pozyskane" od swoich przedwojennych włascicieli. Czy to z terenów Rzeczypospolitej, czy z innych części okupowanej Europy... iffy, isnt't it?

Autor:  Van Worden [ środa, 10 stycznia 2007, 01:19 ]
Tytuł: 

Yup :skromny

Autor:  Wojtek [ środa, 10 stycznia 2007, 01:28 ]
Tytuł: 

Nihil novi ;)
Osobiście takie pamiątki rodzinne oddałbym jeśli by mnie tylko poprosili, jeśli chodzi o inne dobra (złoto, monety, mundury etc.) to musiał bym się zastanowić....... :666 Ale wtargnięcia na teren posesji, czy ogólnie na własny teren, bym nie popuścił :wq
Osobiście słyszałem już kilkanaście razy, tego typu potwierdzone historie........a to, że na grzyby z saperkami wychodzą, a to że w stodole mili cudzoziemcy dziurę wywalili, a to że właściciel posesji na kacu stwierdził, że film mu się urwał...........

Autor:  Aygon [ środa, 10 stycznia 2007, 16:59 ]
Tytuł: 

W Szczecinie była sytuacja, jeszcze w latach 70-tych, gdy w odwiedziny do nowych właścicieli przyjechała niemiecka rodzina która przed wojną była właścicielem budynku oraz pobliskiej restauracji (dla znających okolice Buchheide Baude koło jez.Szmaragdowego). Podczas wizyty okazało się że ostała się pamiątkowa zastawa sygnowana nazwą tej restauracji. Została ona przekazana niemcom jako pamiątka, a w zamian oni kupili nowy komplet porcelany. I wszyscy wyszli z tego zadowoleni. Ogólnie nie dziwię się że ludzie są przwiązani do swoich stron rodzinnych, a pamiątki z tym związane mają dla większości wymiar mocno sentymentalny. I raczej nie widziałem z ich strony jakieś agresji czy nachalności. Do mojej babci też kiedyś przyjeżdzali dom ogladać ale zawsze z kulturą i jakimś drobnym prezentem.
PS.A co do depozytów to nie mieli by co wyciągać ponieważ wszystko zostało już wyciągnięte po wojnie wykrywaczem uniwersalnym Pręt-2m ;) . I w większości takie depozyty to porcelana i najwyżej jakieś srebrny świeczniki i srebrzone platery.

Autor:  Wojtek [ środa, 10 stycznia 2007, 17:01 ]
Tytuł: 

Cytuj:
PS.A co do depozytów to nie mieli by co wyciągać ponieważ wszystko zostało już wyciągnięte po wojnie wykrywaczem uniwersalnym Pręt-2m . I w większości takie depozyty to porcelana i najwyżej jakieś srebrny świeczniki i srebrzone platery.

Hehehehe zabawne :)

Autor:  promethidion [ środa, 10 stycznia 2007, 20:26 ]
Tytuł: 

Generalnie nie dziwię się Niemcom, że chcą odzyskać swoje fanty. Nie wszyscy robią to jednak w odpowiedni sposób. Nie wszyscy rozumieją "NIE". Ja sam chętnie odzyskałbym fanty, które moja rodzina mogła zostawić za Bugiem, a niestety nie mogę, bo na naszych ziemiach obecnie administruje Łukaszenko (wybiorę się tam kiedyś, ale z 10 dywizjami) i nieźle musiałbym się natrudzić, żeby choć wykrywacz wziąć z sobą. Niech się Niemcy cieszą, że mogą do nas spokojnie wjechać i rozmawiać z ludźmi. Nie rozumieją problemu, który my mamy na Białorusi czy Ukrainie.

Autor:  Aygon [ środa, 10 stycznia 2007, 23:21 ]
Tytuł: 

Cytuj:
Hehehehe zabawne


Nie wiem czy chodzi o metode czy o zawartość.
Co do metody to po prostu szło ki8lku chłopa obok siebie i prętami nakłuwali ziemie, jak był opór to strawdzali czy nie skrzynia
( i okazało się to całkiem skuteczną metodą) :jump
Co do zawartości to może akurat niue mieszkali tam zbyt zamożni ludzie, choć bardziej podejrzewam że małe cenne przedmioty typu biżuteria były zabierane ze sobą w różnych miejscach ( wszyte w ubranie, schowane w podeszwie). Stosunek wartość/waga był tu najkorzystniejszy, a i w biedzie można było tym zapłacić np. za żywność.
Najciekawszym znaleziskiem u rodziny był garnek za srebrnymi markami zamurowany w ścianie stajni.

Autor:  Pit stary [ czwartek, 11 stycznia 2007, 06:48 ]
Tytuł: 

Ja ich rozumiem i podzielam zdanie kolegow odnosnie rodzinnych pamiatek. Troche podobnie czulem sie poszukujac (nie bez efektow)coprawda nie rodzinnych pamiatek, ale pamiatek po AK na Wilenszczyznie(kiedys byla mala relacja i galeria o tej wyprawie). Niestety prawnie takie poszukiwania sa niemozliwe wiec albo dawni wlasciciele dogadaja sie z obecnymi albo ida na chama (to juz zalezy od ich kultury i determinacji). Zawsze zachodzi obawa czy to sa rodzinne pamiatki czy zrabowane dobra, ale to mozna latwo ocenic po ich wyciagnieciu. No a na koniec dodam, ze ta metoda poszukiwan za pomoca preta byla powszechnie stosowana po wojnie. PZDR

Autor:  frytek123 [ piątek, 12 stycznia 2007, 21:42 ]
Tytuł: 

to oczywiste że niemcy lub rodziny wracają po pamiątki i kosztowności to tak naprawde to donich należy chociaż jakbym znalazł to nie wiem czy bym złoto oddał ,tutaj na ich pommer terenie często znajduje zakopane kany czy beczki jak ostatnio przy karczmie zakopane wina szampany piwa maszyne do śmietany cynterfuga chyba tak sie nazywa porcelana ładne karafki i kielichy to jednak po złocie nie ma już śladu ponieważ zawsze zostawiają pustą skrzyneczke lub gar w którym były kosztowności bo z powrotem ładnie wszystko zakryte czasem jakąś spinke srebrną zgubią to widać że wracają i konkretnie tylko kosztowności zabierają a reszte zostaje bo pewnie mieliby problem zabrać to wszystko a jak są ciuchy to i tak sie nienadają chociaż z ciekawości otworzyłem weki z mięsem i ze smalcem i nieuwierzycie zapach i smak jak świerze ale nie polecam jeść kto wie trzeba tylko obserwować jak ich dzieci lub wnuki przyjeżdzają i z wykrywkami ganiają po lesie i jeśli sie powtaża co roku znaczy coś cennego i nie mogą znaleźć to jako porade traktujcie a jak wyjadą wiadomo co
to tyle
pozdr.

Autor:  Simon [ sobota, 13 stycznia 2007, 21:50 ]
Tytuł: 

No! 60 - letni szampan przechowany w idealnych warunkach!!! cos takiego to miewaja na stole koronowane głowy. Jak smakował??? :pub

Autor:  frytek123 [ niedziela, 14 stycznia 2007, 13:17 ]
Tytuł: 

chyba jednak nie mam królewskiego podniebienia bo niebardzo smakował albo sie nie znam wole jednak piwo :)
pozdr.

Autor:  Aygon [ niedziela, 14 stycznia 2007, 16:42 ]
Tytuł: 

No znam takich którym i Moet&Chandon nie smakuje po szampańskoje się oblizuj więc wszystko rzecz gustu. Z rozmów z budowlańcami to wiem że oni najbardziej preferują winko w postaci galaretki, jak gdzieś przy okazji wykopią to nie przepuszcza :jump

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/