Mam taką zagwozdkę. Zakupiłem 3 tygodnie temu ten wykrywacz (wcześniej używałem Garretta 150), egz. używany. Mam wrażenie, że wykrywacz cały czas daje masę sygnałów kolorowych, które po drugim, trzecim przemieceniu znikają. Generalnie muszę przemiatać po kilka razy, z czego często nic nie wynika. Idę wolno i jak na moje wyczucie zbyt często dostaje wysokie piknięcia. Eksperymentowałem z czułością i wówczas jest lepiej, ale chyba omijam wówczas sporo drobiazgu bo kolega z F2 znajduje sporo moniaków a ja tylko duże albo wcale. Wcześniej chodziłem z dyskryminacją na żelazo ale teraz chodzę bez dyskryminacji, ze strojeniem na szybko, bo mam wrażenie, że część sygnałów to odbicia od żelaza, echo od halo rdzy, co utrudnia identyfikację. Sonda oczywiście DD a wyniki mam słabsze niż na zabawkowym Garrettcie 150. Kolega, ktory biega na F2 też miał problem z ogarnięciem mojego sprzetu ze względu właśnie na masę sygnałów. Zastanawiam się teraz, czy nie dokupic małej cewki, która bedzie działac jak snajperka, czy to pomoze? Nastawiam sie glownie na monety i wydawalo mi sie, ze F4 bedzie doskonale sobie z nimi radzil. Kiedy na próbę wziąłem F2 kolegi, sygnały były czytelniejsze, skonczyła się dyskoteka, żelazo to było żelazo a jak wyskakiwał kolor znacznie rzadziej sygnał niknał po 2,3 przemieceniu. Oczywiscie kolega ma cewke standardową. Nie wiem, czy sie dalej meczyc, czy cos kombinowac... Wlasciwie nie wiem, w czym problem. Moze za malo doswiadczenia, sprzet jest na 95% sprawny.
|