Aśka72 napisał(a):
Ależ wręcz przeciwnie. Absolutnie nie mam poczucia winy wobec naszego państwa,ponieważ nie uważam,że robię coś złego. Prawo jest co prawda kiepskie ,ale i ono tak naprawdę nie robi jeszcze ze mnie przestępcy. To ludzie,którzy to prawo interpretują na siłę chcą ze mnie tego przestępcę zrobić. Osobiście myślę,że największą patologią wobec zabytków odznacza się cały nasz polski system,a my -poszukiwacze jesteśmy tylko chłopcem do bicia i zasłoną dymną tej patologii. Pisząc o legalizowaniu czegokolwiek, ujawnianiu się jako poszukiwacz mam na myśli tylko i wyłącznie swoją dobrą wolę a nie przymus. Ale ta dobra wola według mnie jest możliwa tylko i wyłącznie przy całkowitej rewolucji w temacie poszukiwań. Bez tego nie ma mowy o jakiejkolwiek współpracy z mojej strony akurat. Czyli punkt o ujawnianiu swoich znalezisk to powinien być ostatni punkt w rozmowach o przyszłości poszukiwaczy. Dla mnie po pierwsze musi się zmienić całkowicie podejście do tematu własności zabytku a dalej za tym powinna iść klasyfikacja zabytków. Zawsze uważałam,że obywatel może posiadać zabytki.My najwyraźniej zwyczajnie się za późno urodziliśmy. :) Kiedyś można było posiadać znaleziony w ogródku zabytek...Wszyscy dobrze wiemy ,że nie tylko wiek stanowi o zabytkowości. Ale nawet bez podawania definicji wszyscy wiemy,że zabytek to jakiś wyjątkowy ,historyczny "przedmiot",który w dodatku opowiada jakąś istotną historię. Tak więc czy boratynka jest naprawdę wyjątkowa? Historia powstania boratynek jest ekstra ale czy historia tej konkretnej wydłubanej, sama w sobie opowiada jakąś rajcującą historię? No wcale. Czy rubel znaleziony w polu wnosi coś do historii tych kilku rubli ,które dostałam od dziadka? No nie. Itd,itp...Dlatego najbardziej mi odpowiada pod tym względem model angielski i ich podejście do określania "ważności"zabytków. Nie rozpatruję tu na razie w ogóle kwestii wykupu przez państwo bo to inna historia. Obecnie starając się (o zgrozo) w WUOZ-ach, o pozwolenia na poszukiwania czegokolwiek (bezprawnie zresztą), sami musimy podać we wniosku muzeum ,które byłoby zainteresowanie naszymi znaleziskami. To w ogóle jest postawione na głowie i to są jawne jaja. Oczywiście ,że najbardziej znaleziskami jesteśmy zainteresowani my ,ale jeśli trafimy na coś wyjątkowego dla historii i kultury naszego kraju to chętnie to do muzeum oddamy . Przynajmniej ja sobie takie założenie zrobiłam...kiedyś... bo obecnie to skłaniam się ku opcji ,zakopię a pary z gęby nie puszczę. :) I dlatego to muzea,czyli państwo powinny starać się o pozyskiwanie zabytków. Do czego zmierzam? Wszyscy wiemy,że większość znajdowanych przez nas "zabytków" to rzeczy kompletnie nieistotne dla muzeów. Ostatecznie najwyżej zasilą jakiś kolejny magazyn a tam w ten czy inny sposób przepadną. Po co się pytam? Po co gromadzić te same kolejne przedmioty,które nic nie wnoszą nowego do naszej historii? Te przedmioty spokojnie w mojej wizji świata mogłyby sobie mieszkać u prywatnych właścicieli. Dla mnie to proste. Wprowadzić pojęcie zabytku kultury, czy nawet narodowego zabytku kultury i będą to "przedmioty" o wartości klasy muzealnej. Czyli krótko mówiąc takie ,które muzeum chce pokazywać i ma dla nich miejsce w ekspozycji. Cała reszta mniej istotnych znalezisk nazwanych np zabytkami historycznymi mogłaby być w rękach prywatnych . Kluczową kwestią jest to ,żeby państwo nasze zrozumiało ,że obywatel też może posiadać zabytki i nie ma w tym nic złego.Ktoś zapyta. No ale dlaczego może posiadać jedne zabytki a tych ważnych dla kraju nie? No dokładnie z tego samego powodu dla którego można sobie kupić zabytkowy dworek ale Wawelu nawet jakby kogoś było stać to już sobie nie kupi...Rozgadałam się na temat mojej wizji świata ale poczułam się wywołana do tablicy . Muszę więc powiedzieć,że nie akceptuję obecnej sytuacji prawnej a właściwie pseudoprawnej i dopóki nic się nie zmieni w obszarze zniesienia wymogu tzw.pozwoleń na poszukiwania na terenach nie będących stanowiskami archeo i ich strefami ochrony ,oraz nie zmieni się traktowanie wszystkich jak leci zabytków jak świętych krów to myślę,że nie ma co liczyć na poprawę naszej sytuacji. Sorrki ,rozmarzyłam się nieco i popaplałam przydługo...
Bardzo ciekawy, merytoryczny i przemyślany wpis - moim zdaniem.
stan12 napisał(a):
Chociaż szczerze, to przy niektórych wątkach, mam trochę inny pogląd, a nawet całkowicie się z tobą nie zgadzam..... :lol: :666
To wynurzenie nie ma to żadnego znaczenia dla niniejszego wątku, a w szczególności emocje autora z tym związane. Równie dobrze mogłeś to napisać w prywatnej wiadomości. Moim zdaniem.