Filip napisał(a):
Mało wiadomo o tym wypadku, biorąc pod uwagę zasięg skuteczny, czy nawet samą donośność broni, to strzelec mógł nawet nie wiedzieć że kogoś trafił. Żołnierz oberwał w szyję, szyja to słabe miejsce. To nie łapa, czy noga, że się ściśnie paskiem i poczeka na serwis.
W pierwszym odruchu też pomyślałem " znowu kanalia myśliwy", ale może to być efekt kosmicznego pecha.
A jednak widział i był niezbyt daleko od ofiary, jak można przeczytać w linku przesłanym przez Mirko100. I jeszcze uciekł.
Znam kilku myśliwych i ich mentalność. Wg nich winni są wszyscy przebywający w lesie w miejscu innym niż droga czy ścieżka. Krzaki, pole, polana - nie ma znaczenia, szczególnie w nocy. Wg nich tych ludzi tam nie powinno być, a chodząc do lasu, klęcząc w krzakach, wchodząc na drzewo, czy leżąc na ściółce sami proszą się o kłopoty. Zasada jest jedna: przed strzałem musisz być w 100% pewny do czego strzelasz! Koniec, kropka. Ale nie, tam jest adrenalinka i myślenie "coś jest!! chyba dzik! ło ku..a, poruszyło się, zaraz spi...oli!! - boom!!!.
Dodam jeszcze opowiastkę jednego z tych myśliwych. Siedział kiedyś w nocy na ambonie. Obok kartoflisko. W pewnym momencie zobaczył stado dzików, gdzieś tam zaczął się zbierać, ale stado nagle się czymś spłoszyło. Został tylko jeden. Już miał oddać strzał, a nagle dzik wstaje na dwie nogi. Okazało się, że jakaś baba przyszła zakosić parę ziemniaków. I pamiętam co powiedział: "I co miałbym zrobić? Zakopałbym ją tam na tym polu.". Ciekawe ile takich "postrzałków" leży po lasach :D