Fajnie. Napiszcie coś więcej o tych licencjach. Chodzi mi głównie o ten pomysł ,że nie trzeba będzie mieć zgody właściciela terenu. Jak technicznie może to wyglądać? Drucik wspomniał o podobnym rozwiązaniu jak w przypadku myśliwych. Tylko,że tam to się odbywa na zasadzie ogłoszenia w gminie. Nie bardzo widzę,żeby mogło to funkcjonować tak samo.Jeśli ten temat nie był jeszcze poruszony to po prostu powiedzcie.

Licencje są alternatywą zaproponowaną przez ministerstwo. Jest ona na razie w fazie koncepcyjej. Wzorem dla licencji ma być system belgijski. Intencją wprowadzenia licencji jest primo wyedukowanie poszukiwacza by wiedział jak się w terenie zachować i co ma zrobić jak coś znajdzie, secundo wprowadzenie uproszczonych procedur zgłaszania poszukiwań (aktualnie zgłoszenia poszukiwań są dla WUOZ-etów pracochłonne zarówno w kwitologi jak i kontroli). Za wprowadzeniem licencji szła by zmiana procedur zgłoszeniowych na podobne jak zgłoszenia z Prawa budowlanego - poszukiwacz zgłaszałby (najpewniej elektronicznie) poszukiwania i w przypadku braku sprzeciwu urzędu w określonym przedziale czasu mógłby rozpocząć poszukiwania. Zgoda wynikająca z braku sprzeciwu urzędu miałaby charakter warunkowy. Posiadanie tej zgody nie jest jednoznaczne ze zgodą na wejście w teren. Tutaj zastosowanie miałyby przepisy KC. A tak po naszemu to jak się ugadasz z właścicielem tak będziesz szukał. Jak z rolnikiem uznasz za stosowne zawrzeć pisemną umowę to droga wolna. Jak wystarczy wam zgoda ustna to też ok. Naturalnie niezbędna byłaby spójna baza danych obszarów wyłączonych z poszukiwań (kartograficzny serwis stanowisk archeologicznych). PZE deklaruje szeroko zakrojoną pomoc przy realizacji takiego serwisu.

Nietajenko, w Twoim poście pojawia się słowo "kontrola". Cy byś mógł przybliżyć, jak by ona miała wyglądać? Śledzenie licencjonowanego poszukiwacza? Nalot kontrolny gdy będzie w terenie? Wejście z policją do domu? Konieczność wynajęcia archeologa- kontrolera, który będzie za poszukiwaczem łaził krok w krok? Wszczepianie czipa? :ups:

Każdemu urzędowi wydającemu pozwolenie na coś w drodze decyzji administracyjnej przysługuje kontrola jej wykonywania. Decyzja administracyjna zawiera szereg warunków. Zakres i sposób wykonywania kontroli określają wewnętrzne regulacje urzędów. Jak otrzymasz decyzję pozwolenie na budowę to możesz spodziewać się wizyty inspektora na placu budowy. To tak per analogiam.

Panie Natanienko chyba panu nie jest znane coś takiego jak zaufanie,.... to tylko w bardzo krótkim okresie stalinizmu był używany termin "UFAĆ I KONTROLAWAĆ", czyżby pan był zwolennikiem takiej teorii ?.
Chyba że jest pan przekonany że poszukiwacze indywidualni to z reguły kłamcy i złodzieje.
Bo ja jestem przekonany że większość z nas to miłośnicy historii i raczej dopłacają do swojej działalności, a hieny i złodzieje to tylko niechlubne wyjątki.

Kolego stan12, widzę że muszę trochę prościej napisać. Kontrola wykonywania decyzji administracyjnych nie jest bynajmniej przejawem metod stalinowskich, a procedurą rodem z zachodniego, cywilizowanego świata i nie jest niczym niezwykłym. To nie kest kwestia zaufania, a beznamiętnej procedury.

Oczywiście ma pan racje, tylko że do tego trzeba dodać że każdy urzędnik, zresztą nie tylko, każdy z nas powinien posiadać zdrowy rozsądek i często się zdarza że taki posiadają.
Niestety są też wyjątki.
A jeśli chodzi o prostotę pana wpisu to myślę że prawidłowo odczytuje pana intencje, więc proszę się nie trudzić z tym prostym opisem pana myśli
z życzliwością Stanisław

System kontroli istnieje. Pytanie tylko jaki on będzie w naszym przypadku? Rozumiem obawy kolegów, bo sama je w takich sytuacjach mam .Tym bardziej ,że wiemy jak poszukiwacze byli traktowani do tej pory. Oczywiście wszystko zobaczymy w praniu. Mnie tylko w wypowiedzi kolegi Nietajenko intryguje niezmiennie to sztywne, urzędnicze podejście do tematu. Nie obraź się Nietajenko. Jesteś pewnie akurat urzędnikiem,ale nie musisz do tych urzędniczych procedur podchodzić z takim, niemal entuzjazmem. Nie zawsze przy tym masz rację i w tych kwestiach. Tak jak np wtedy kiedy zapewniałeś ,że pisemna zgoda właściciela terenu jest niezbędna i wynika z Kodeksu Postępowania Administracyjnego. Tak czy siak dzięki ,że przybliżyłeś trochę bardziej temat spotkania. Czyli jak dobrze teraz chyba zrozumiałam. W przypadku licencji sposób dogadania się w kwestii pozwolenia właściciela będzie naszą osobistą sprawą i nie ma związku z tym rozwiązaniem jakie jest w przypadku ustawy dotyczącej myśliwych?

Pudło. Jestem inżynierem, ale także legalistą. Bardzo cenię sobie komfort sytuacji kiedy mogę obronić swoje stanowisko czego wynikiem jest święty spokój, który cenię na równi z tym pierwszym.


Musiała mnie Pani z kimś pomylić, ale wcale się nie gniewam. :)