No i wyłazi prawdziwe "ja" z człowieka, któremu udało się zdobyć jednorazowe pozwolenie od WKZetów na poszukiwania, które nazywa "licencją". Od razu czuje się lepszy od całej reszty, prawie jak James Bond z licencją na zabijanie :evil:

Zluzujcie, hejt nikomu jeszcze nigdy nie pomógł.

Bardzo mądre zdanie,więc jeśli kolejny raz zaczniesz hejtować-tak właśnie Ty, to sobie przypomnij swoje słowa.

Jestem bardzo zaciekawiony tym pomysłem .
Czyli do czego uprawniała by taka licencja i kto by ją wydawał ?
Co to jest trwałe pozwolenie na poszukiwanie i na jakich zasadach były by takie poszukiwania prowadzone ?

W moim przypadku: jestem uprawniony do poszukiwania zabytków na terenie wyznaczonym.

Cześć.

Jeśli owa licencja poszukiwacza działałaby na zasadzie karty wędkarskiej to jestem za. Czyli mam licencję, którą otrzymuję na podstawie jakiegoś szkolenia, może być nawet z egzaminem pal licho i wiem co mi wolno w terenie, a co nie, co jest czym itd.. Z tym że musiałoby to według mnie wyglądać w ten sposób, że mam licencję, piszę do WKZ maila, w załączniku wrzucam skan licencji, zrzut mapki terenu, po którym chcę pochodzić, wtedy WKZ pisze "masz nasze błogosławieństwo, teren nie podlega pod nadzór archeo, idź i szukaj", jeśli nie odpisze w ciągu określonego czasu to traktujemy to jako zezwolenie. Ale jeśli mam mieć licencję i dalej się płaszczyć przed WKZ ze stertą kwitów, jakimiś opłatami i czekać na jego łaskę to nie ma to sensu.
Jeśli ktoś uważa, że archeo w końcu ulegnie i pozwoli nam - wolnym strzelcom na poszukiwania bez niczego, jest w błędzie. W tej kwestii nikt nam nie pomoże...ale można maksymalnie to ułatwić, o czym napisałem powyżej. Jeśli ktoś jest prawdziwym pasjonatem to będzie się cieszył z każdego kroku ku ułatwieniu nam poszukiwań, nawet jeśli trzeba będzie podpisać pakt (czytaj - licencja) z samym wrogiem/diabłem/archeo, jak zwał tak zwał.

Zapewne mój wpis uznany zostanie za bełkot wspomagany trunkami (mimo, że aktualnie siedzę w pracy :) )...trudno nie dbam o to, piszę co myślę. Po to jest forum.

Pozdrawiam i miłego dnia życzę.

To nie jest bełkot chociaż niektórzy mogą to tak odebrać, ponieważ nie może to nie pasowa to do idei licencji + zezwolenia + WKZ.
Jeśli licencja opierałaby się na uzyskaniu dodatkowej zgodny w WKZetach to pomysł mija się z celem.

Nie chodzi mi o uzyskywanie zgód, a bardziej o uzyskanie informacji, czy dany teren należy pod nadzór archeo, czy nie. Jeśli nie to droga wolna, możesz poszukiwać bez zezwoleń. Gorzej może wyglądać sprawa poszukiwań na stanowiskach. Jak wiadomo są różni ludzie, zdarzają się czarne owce również w naszym środowisku i akurat jeśli chodzi o poszukiwania na terenach archeo to tu już musiałaby być zgoda WKZ - takie moje zdanie, urkóciłoby to złe zachowania takich osób. Ale skoro większość z nas to wolni strzelcy, chcący sobie połazić rekreacyjnie po polach za guzikami, monetkami to na co ta cała filozofia z kwitami.

Wrzuciłem kiedyś na facebookowym profilu SNAP taki pomysł, ale jak łatwo się domyślić spotkał się on z dużą dezaprobatą se strony stowarzyszenia...tak więc myślę, że nawet takie ułatwienie nie wchodzi w grę.

Myśle,ze pytania ktore zadaje Aska nurtuje wiele osób a co za tym idzie..............czy ma prawo pisać "nasze"-mysle,że ma :1

Aśka to myślę osoba ambitna i dociekliwa,ale z tego co pisze to raczej nie przystąpi do żadnej organizacji typu PZE,więc nikt z Nią nie będzie rozmawiał.Zostanie tylko bezowocne pisanie na forum.A szkoda

Czy dociekliwa ? Raczej tak. Czy wstąpię do PZE to nie wiem i w sumie to nieistotne. Mój ewentualny udział w PZE to i tak tylko statystyka
i wsparcie finansowe, co można zresztą zrobić i bez formalnego wstąpienia. Ale przynależąc do PZE i tak nie miałabym prawa głosu,bo ani nie jestem członkiem żadnego stowarzyszenia,ani tym bardziej jego prezesem. Ponieważ według mojej wiedzy jedno stowarzyszenie to jeden głos. Poprawcie mnie jeśli się mylę. Ale to też w tej chwili nieistotne. Chcę,żeby PZE rozmawiając z MKiDN naprawdę szeroko reprezentował środowisko i wsłuchiwał się w głosy poszukiwaczy. Nie tylko tych ze stowarzyszeń i nie tylko w głosy ich prezesów.Gdzie ,niezrzeszony w innych stowarzyszeniach poszukiwacz ,może wyartykułować swoje zdanie? No ewentualnie na FB. Ale osobiście uznałam forum za bezpieczniejsze miejsce do wymiany zdań ,bardziej hermetyczne jednak .Tylko,że tu niestety unika się dyskusji .
Ostatnio pewien znajomy poszukiwacz,związany nieformalnie z PZE,którego zresztą bardzo cenię,zwrócił mi uwagę,że może za bardzo jestem upierdliwa ,a on się w tym samym czasie nie wyrabia .I ma rację. On się nie wyrabia . A my siedzimy bezczynnie. Nie zagospodarowani. W dodatku kompletnie nie wiemy czego się od nas oczekuje,poza lojalnością rzecz jasna. Ponieważ tekst o tym,że brakuje rąk do pracy słyszę nie pierwszy raz to znaczy ,że jest coś na rzeczy. Tylko dlaczego tak jest? Przecież jest jest Zarząd PZE.W skład związku wchodzi bodaj 21 stowarzyszeń wraz ze swoimi członkami. Jeżeli brakuje rzeczywiście przysłowiowych rąk do pracy to oczekuję konkretnych informacji,typu: potrzebny jest ktoś do stron internetowych. Lub : czy ktoś ma dostęp do mediów? Itp,itd. ...I tu drobna sugestia do PZE. Podobno prośbę,sugestię pomocy trzeba bardziej zdecydowanie ukierunkować. Krzyk " Na pomoc" jest doßć jałowy. Trzeba konkretnie : Pomóź mi. Ponoć naukowo jest to udowodnione.

Ale po co do mnie z tym tekstem?
Przecież ja się tutaj nie udzielam :h

Aśka - obiecałem tu wcześniej, że napiszę ci po konsultacjach, czemu mają służyć licencje. Tylko na tym się skupię. Jeżeli coś źle zrozumiałem na spotkaniu, niech mnie ktoś poprawi:

Ministerstwo przedstawiło dwa równoległe pomysły: licencja dla poszukiwacza, albo konieczność przedstawienia pisemnej zgody od rolnika w WKZ. W przypadku licencji byłoby tak, że jeżeli rolnik nie wyraża sprzeciwu, to poszukiwacz z licencją może szukać na jego polu. W tym przypadku PZE zamierza dążyć do tego, żeby licencja była jedynym papierkiem, a o miejscu poszukiwań wystarczyło zawiadomić WKZ przez email. W razie braku zastrzeżeń (czyli odpowiedzi) z WKZ po prostu idziesz i szukasz. Oczywiście, musiała by być dostępna baza stanowisk archeologicznych.

Sam pomysł konieczności rejestracji (licencja albo zgoda rolnika i WKZ) to prawdopodobnie praca niechętnych nam osób z archeo. Po prostu są prowadzone równolegle i niezależnie 3 konsultacje - z PZE, archeologami i muzealnikami. Owszem, ministerstwo mogłoby zaproponować tej drugiej grupie całkowity brak rejestracji poszukiwaczy, ale opór byłby raczej nie do złamania. Stąd tak jakby szukają kompromisu.

Jak mówiłem - jeżeli coś napisałem nie tak, niech mnie ktoś skoryguje. O reszcie spotkania nie zamierzam nic pisać. Było kilkunastu niezrzeszonych, a w sumie chyba ze 20 osób na sali. Jakoś wszyscy niezrzeszeni to sobie odpuścili, co mnie trochę zniesmaczyło. Pozdrawiam.

Licencja+ustna zgoda rolnika +e-mail do wkz to ok
ale na piśmie to raczej mało który wyrazi zgodę.

Nie zapomnij jeszcze o telefonie na Policję, żeby nie marnowała paliwa na dojazd, jak ktoś doniesie, że łazisz po polu.