Dzięki Drucik za te parę zdań na temat licencji. Nie do końca mi co prawda o to chodziło. Ty mówisz o wstępnych propozycjach a mi chodziło o to czemu mają służyć licencje? Ja jestem z założenia mało ufna w stosunku do instytucji ,które cisną. Jak taka instytucja chce nam zrobić dobrze to dla mnie podejrzane. A poznając wstępny projekt PZE raczej nie przypuszczam,żeby ministerstwo na to poszło na taki "goły" plan.Nie ma w tym projekcie żadnego zysku ani dla samej instytucji ani realnie nie ma korzyści dla samych zabytków. Na razie oczywiście. O ile opłata za licencję , system szkolenia ,czy inne wymogi nie będą zbyt wyśrubowane, to licencja ma szansę powodzenia u poszukiwaczy. Pamiętajmy,że nie może to być jakieś elitarne hobby dla wybrańców,ale należy stworzyć warunki licencji odpowiednie dla zdecydowanej większości. No i fajnie pomyśleć o systemie zgłaszania zabytków. :)
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam plan.
Mając licencję nie potrzeba będzie zgody właściciela terenu?

Ważne pytanie, jakie mamy gwarancje, że będzie to tylko licencja, a nie rejestracja potencjalnych przestępców, którą se sami opłacimy ?

Pisałam wcześniej w samochodzie i teraz widzę ,że "wyśrubowane" napisałam z błędem. :lol: :oops: Ale siara. :)

Drucik , czy takie określenie padło na konsultacjach, czy jest to Twoja luźna interpretacja? Pytam dlatego że sformułowanie "nie wyraża sprzeciwu" nie jest równoznaczne z "wyraża zgodę".

Takie uwarunkowanie nie jest zgodne z prawem. Właściciel ziemi nie wyrazi sprzeciwu ,gdy zapytamy o pozwolenie,ale też nie wyrazi sprzeciwu , gdy nie będzie wiedział ,że na jego polu jest kopane.Może nie wyrazić też sprzeciwu , gdy sam jest mikry,a po polu śmiga z łopatami trzech byków, etc :h

Czasami wydaje mi się, że żartujecie sobie. Ile to razy czytałem o braku zrozumienia czytanego tekstu , aż tu nagle czytam posty jak te powyżej.

Małżeństwo niemal doskonałe ;)

Aśka - tak, z licencją po prostu szukasz, o ile właściciel ci nie zabroni; wcześniej tylko wysyłasz ten email do WKZ i już.
Co do nastawienia ministerstwa, to podobno główny problem tkwi w zdeterminowanej grupie wpływowych archeologów. Tylko przy okazji jakieś osoby z policji i ktoś tam jeszcze próbuje sobie przy tym upiec pieczeń. Ministerstwo od dawna robiło co kilka lat spotkania poszukiwacze-archeolodzy, ale zawsze kończyły się pyskówkami. Dlatego teraz rozdzielili to na 3 grupy i próbują znaleźć jakiś kompromis. Bardzo ważna jest też osoba dyrektor Zalasińskiej, która tu pośredniczy; jest nam przychylna, więc jest szansa na efekty. Czasu mało, bo ona odchodzi z końcem października, więc PZE się spręża.

JaKuba - oczywiście licencja nie da prawa wejścia na czyjś teren i nikt nie będzie nas bronił, jak właściciel nas pogoni albo zadzwoni po policję. Było powiedziane coś takiego: możesz szukać, o ile właściciel nie wyrazi sprzeciwu. Chyba coś podobnego funkcjonuje w przypadku myśliwych. Czyli licencja plus wysłany email spowoduje, że nic ci nie zrobi policjant, o ile go nie wezwie właściciel. Zresztą do licencji ma być jakieś szkolenie, więc zawsze mogą tam oficjalnie cię pouczyć, zanim wręczą ten plastik.

P.S. Nikt tego nie mówił, ale chyba założenie że poszukiwacz zawsze szuka zgody właściciela było oczywiste dla PZE.

Jansz a możesz powiedzieć o co Ci konkretnie chodzi?

Drucik,dzięki za info.
Jannsz,czy ty masz 55-69 punktów w skali Wechslera? Zajmij się sobą człeku.

Ok.Drucik.Dzięki. O to właśnie mi chodziło. Czyli potrzebna byłaby taka ustawa jak w prawie łowieckim. Byłoby to bardzo wygodne dla nas tylko zastanawiam się czy wykonalne. Myśliwy tylko chodzi po czyjejś ziemi . Natomiast my dodatkowo kopiemy i tu może być problem . Ale jakby nie było najważniejsze ,że ewentualna licencja nie zakłada zgody pisemnej właściciela.

Ludzie różni są, i różnie reagują na spotkania z np. policjantami. Zgoda ustna nagle może się "rozpłynąć w powietrzu" kiedy do np. rolnika zapuka policja i zacznie zadawać pytania.

a jak sie ma coś na piśmie, to...

Tu masz akurat rację. Zgoda ustna może się rozpłynąć. Dlatego ja chociaż zgodę nagrywam. Nie wiem tylko po co policja ma szukać właściciela pola? Podstawą poszukiwań powinna być licencja a sposób w jaki się dogadaliśmy z właścicielem to sprawa między nami. Rozumiem ideę tego założenia i jest bardzo fajna ale może być trudna do zrealizowania . Natomiastie nie rozumiem Twojej poprzedniej uwagi do nas.

-,,lub" czasopism.... i można było w ,,tedy""przepchać ustawę, a czym to się skończyło.....
Panie ja nie wiedziałem co podpisuję i nic mnie to nie obchodzi! Powodzenia w zbieraniu podpisów życzę :ups:

O pozwolenie nagrywania też w sumie powinnaś się zapytać. :D

A jeśli chodzi o Was, to był taki żart od, i dla wszystkich czytających z, lub bez zrozumienia. ;)

Jansz - można nagrywać w takiej sytuacji na własny użytek.
A co do pisemnych pozwoleń to zaczną mieć znaczenie, jeżeli za znalezienie cennych zabytków zaczną wypłacać naprawdę duże nagrody, względnie jeżeli poszukiwacz znajdzie coś, co nie jest zabytkiem, ale ma dużą wartość (zakładam zmianę ustawy o zabytkach). Do tego czasu :D .

Tu akurat nie masz racji.

Przepis art. 267 k.k. jednoznacznie mówi o uzyskiwaniu dostępu do informacji (czyli treści rozmowy) nieprzeznaczonej dla osoby, która rejestruje rozmowę. Skoro jednak osoba rejestrująca rozmowę jest jej uczestnikiem, to nie sposób twierdzić, aby rejestrowała treść dla niej nieprzeznaczoną. Tym samym nagrywanie rozmów, w których się uczestniczy, nie może być uznane za popełnienie przestępstwa, o którym mowa w art. 267 k.k.
Co do reszty na nasz temat to nadal bez sensu. :)