Jest :)

Tak dokładnie, wystarczy wysłuchać co ta pani mówi o odhumusowaniu stanowiska- taki "weteryniarz" archeologii...a potem kilka lat później pewien facet-poszukiwacz, znany z internetu, który jest przez archeologów wyśmiewany jako troglodyta poszukiwań plażowych, ale chce poznać więcej... jedzie na prawdziwe wykopaliska archeologiczne, patrzy na to jak koparka przecina w pół groby i myśli tylko ożesz k...a, jprdl, gdzie ja jestem?...i nic już nie było jak dotychczas. Pytanie kto jest niszczycielem? Kurtyna.

Niby konkurencja zza płotu nakręciła film i poinformowała konserwatora, ten zarzucił archeologom niszczenie nawarstwień, bo za pomocą sprzętu mechanicznego miało być zdjęte tylko 80 cm gruntu, a poniżej kopane ręcznie. I dobrze, jeżeli są uzasadnione podstawy to niech się nawzajem wycinają, może trochę wpłynie to na jakość badań, choć i tak badań przedinwestycyjnych nie powinno nazywać się badaniami, w zdecydowanej większości są to raczej pozoracje badań, bez efektów, bez zabytków i bez sprawozdań.

Zgarniane z wierzchnią warstwą gruntu zabytki, które znajdą się na hałdach przewrotnie dostają drugą szansę na odkrycie i na przetrwanie, bo mogły skończyć pod betonem, w czeluściach jakichś piwnic, lub na śmietniku.

Jak to tu jeden z forumowiczów często przypominał "Najważniejszy kontekst" (który w takich przypadkach odlatuje w kosmos, bo taka hałda może być transportowana w odległe miejsca, np. ostatecznie do mojego ogródka 15km dalej)!

Pozwolę się nie zgodzić.

Archeolodzy, którzy współpracują z poszukiwaczami najczęściej realizują dwa cele. Jedni chcą obniżyć koszty badań ale przy okazji coś fajnego znaleźć, drudzy natomiast chcą przede wszystkim coś fajnego znaleźć i popracować z pasjonatami (bo archeologia nie jest tylko dla archeologów, ale przede wszystkim dla społeczeństwa).

Żadna z tych grup archeologów nie zrezygnuje ze współpracy. Co więcej ten film to naprawdę świetna robota. Są w nim oczywiście różnego rodzaju mankamenty związane z nieznajomością procedur czy środowiska archeologów, ale ogólnie dla osób które w tym zawodzie pracują ciężko i uczciwie ten film jest światełkiem w tunelu. Już tłumaczę dlaczego.

Otóż zwykły archeolog-naukowiec siedzi sobie na swoim stanowisku (bądź kilku) potem wraca do domu, pisze opracowania, oddaje je Zamawiającemu oraz WKZ. Nierzadko też pracuje na uczelni, w PANie, muzeum więc łączy badania z pracą etatową (zajęcia dla studentów, granty, artykuły, konserwacja itd.) Z sytuacjami patologicznymi ma najczęściej do czynienia w czasie, kiedy przegląda archiwalne opracowania w WKZ, czasem usłyszy coś od kolegów, rzadko natomiast styka się z nimi terenie (a niestety najczęściej w trakcie powierzchniówek czy innych badań weryfikacyjnych kiedy widzi na stanowiskach niezasypane dołki).

Łącznie wszystkich archeologów (tych dobrych i tych złych) jest koło 2000 (nie znam tutaj żadnych statystyk wiarygodnych ale raczej nie więcej).
Pasjonatów i członków PZE są natomiast dziesiątki czy jak to często Jacek Wielgus powtarza setki tysięcy. To prawdziwa armia stróżów, znająca większość ważnych historycznie miejsc w swoim otoczeniu. Dla archeologa-pasjonata to są sprzymierzeńcy którzy nie pozwolą inwestorom, złodziejom czy pato-archeologom robić co im się podoba. Dlaczego więc mieliby przestać z takimi sprzymierzeńcami pracować?

A z drugiej strony czy poszukiwacz-pasjonat chciałby pracować z pseudo-archeologiem który koparką rozwala stanowisko ... nie sądzę.

Jedyne co w całej tej sprawie mnie osobiście się nie podoba to wkładanie wszystkich członków SNAPu do jednego worka. Tak jak wśród lekarzy, prawników, architektów tak i w SNAPie są różni archeolodzy. Ale niestety tak jak źli poszukiwacze rzutują na całe środowisko poszukiwaczy, tak źli archeolodzy podważają zaufanie do SNAPu.

Pozdrawiam i biorę się za oglądanie 2 odcinka :)

Mógłbyś rozwinąć to zdanie? O jakiej procedurze ewentualnie piszesz? ;)

Nie bronię tego co zostało pokazane na filmie bo tego się moim zdaniem nie da obronić, ale ponieważ mam bogate doświadczenie w badaniach terenowych widzę tutaj co najmniej kilka możliwych scenariuszy, z których część (bazując na tym co zostało pokazane bo nie znam dokumentacji) nie nosi znamion zaniedbania na etapie prowadzenia badań archeologicznych.

To że zostały wykonane odbiory badań nie oznacza jednocześnie, że akurat ten fragment po którym chodził Artur został odebrany (istnieje coś takiego jak odbiory częściowe). Co więcej nie oznacza to, że w omawianym miejscu w ogóle były prowadzone jakiekolwiek badania archeologiczne bo ich zasięg nie jest wyznaczany przez pas drogowy a punkty geodezyjne wskazane we wniosku na prowadzenie badań.
Czysto teoretycznie znalezione groby mogły znaleźć się poza strefą wyznaczoną we wniosku i zostały odsłonięte przez Wykonawcę prac drogowych w trakcie odhumusowywania. Tutaj dochodzi od razu cały szereg zmiennych na linii archeologia-budowlanka w efekcie działania których bardzo często archeologia przegrywa. Wykonawca wchodzi z koparkami nie informując nawet Inspektora nadzoru archeologicznego o rozpoczęciu prac, a ten jeśli jakimś cudem dowie się o takim działaniu często przyjeżdża za późno. Oddawanie sprawy do WKZ czy sądu nic nie daje bo nie ma dowodu na to, że budowlańcy cokolwiek zniszczyli (no chyba że uda się odnaleźć miejsce składowania wywiezionych hałd).

Niejednokrotnie już na etapie realizacji inwestycji okazuje się, że proces posiada wady prawne bądź dochodzi do zmian w planach, harmonogramach itp. Inwestycja bez względu na stan realizacji zostaje zatrzymana, do czasu podjęcia decyzji. Nie można wtedy wykonywać żadnych czynności, również badań archeologicznych. Inwestor ma obowiązek zabezpieczyć stanowisko i nie dopuścić do dalszej jego degradacji. Czasami wystarczy po prostu niczego nie robić ale bez przesady nie przez lata.

Wszystko to co napisałem powyżej nie tłumaczy jednak zachowania WKZ. Artur jako osoba zgłaszająca powinien jako strona społeczna być obecny w trakcie oględzin stanowiska przez przedstawiciela WKZ (i zazwyczaj tak właśnie jest). I tu nie chodzi o literalne stosowanie prawa tylko o duch w jakim to prawo stworzono. Odkrywca wykazuje się obywatelską postawą, a takie postawy powinny być nagradzane. Nie musi to być od razu medal ale uścisk ręki i pismo to takie minimum moim zdaniem (chociaż w obecnych czasach uścisk można sobie darować). To że go nie zaproszono jest wg mnie jednoznaczną przesłanką do stwierdzenia, że WKZ i archeolodzy mają coś do ukrycia.

To nie wszystkie możliwe scenariusze. Diabeł w takich sytuacjach zawsze tkwi w szczegółach, a tych nie zna nikt oprócz samych zainteresowanych.

Obejrzałem 2 część i niestety ale jest znacznie słabsza. Widać duży wpływ Prezesa na ostateczny kształt. Zdecydowanie brakuje moderatora w postaci osoby reprezentującej świat nauki, która rozumie czym tak naprawdę jest nauka, co różni metodykę od metodologi, jak formują się interdyscyplinarne modele badań naukowych. W efekcie w kilku co najmniej miejscach pomylony został skutek z przyczyną. Wad merytorycznych w tym filmie jest zdecydowanie więcej niż w pierwszym, ale za to nie ma wątpliwości przeciwko komu został nakręcony. Tylko czy osobista vendetta kilku członków PZE powinna stać ponad interesem całego Stowarzyszenia? To już musicie sobie sami odpowiedzieć na to pytanie.

Pozdrawiam

No i okazuje się że wszystko jest ok.
Ot, jakieś małe niedociągnięcia i czepialstwo drugiej strony.
Jak miło poczytać fachowca.
:666

Idźcie to rozchodzić, ładna pogoda, śnieg pada tyko czasami, czasami to nawet wiatru nie ma, idealna pogoda na spacer. Odstawcie kąkutery i jedźcie na te grzyby.

:D

No takiej mniej więcej odpowiedzi się spodziewałam. Nie masz tej dokumentacji jednak sugerujesz odbiory częściowe, lub inne " możliwe scenariusze" ...Pozwolę sobie jednak zauważyć, że to my mamy pełną dokumentację więc może po prostu rozsądniej byłoby zaczekać na kolejne części filmu? :?
Domyślam się również, że nie jesteś członkiem PZE, daruj więc sobie fałszywą troskę o tą organizację. Zapewniam, że nie jest to vendetta kilku osób. To jest bardzo słaby tekst, nie poróżnicie nas w ten sposób nawet swoim włoskim strajkiem w WKZetach. :zb

Obecna praca WKZtów dotyka wszystkich zarówno poszukiwaczy, archeologów jak i inwestorów. Tylko każdy patrzy ze swojego podwórka i nie widzi problemów innych.

W części nr 1 nie było nigdzie powiedziane, że będzie część 2, 3 i kolejne. Skąd więc taki ja mam wiedzieć, że pojawią się dodatkowe dowody. Mogę ocenić tylko to co zostało pokazane.

Poza tym wyraźnie nie przeczytała Pani wszystkiego co napisałem. Ja po tym filmie stałem się w pewnym sensie fanem cyklu, chociaż w wielu kwestiach się nie zgadzam ze stanowiskiem PZE. Całe życie zajmuje się ochroną zabytków, zgłaszaniem inwestorów, archeologów, urzędników niszczących zabytki, ale to jest jak walka z wiatrakami. Ile może zrobić kilka osób? Poza tym co z tego, że się człowiek napracuje jak potem sąd i tak wszystkich uniewinnia. Ostatnio udało się skazać jednego archeologa na najniższy możliwy wyrok i nawet uprawnień nie stracił, a dopuścił się takich zniszczeń że szkoda gadać.
Gdyby jednak tak duża zorganizowana grupa jak poszukiwacze wspólnie z tymi archeologami którzy jak mówicie się do Was sami zgłaszają, zaczęła patrzeć na ręce przestępcom to wiele by się w obydwu branżach zmieniło.
I proszę mi wierzyć całkiem niefajnie jest pracować w zawodzie, w którym wygrywa najniższa cena i najniższa jakość.
Nie ruszają mnie Pani teksty w stylu "poróżnicie nas, fałszywa troska, tak myślałam" bo one wszystkie nie wynikają z tego co napisałem tylko z uprzedzeń.
Dobrze, że lokalne stowarzyszenia nie idą tą drogą.

Teraz czas na to żeby Pani wszystko co napisałem poprzekręcała :)

Zapomina Pan, Panie McKane że atak na poszukiwaczy wyszedł od Was...
Oczywiście celem było odsunięcie ludzi którzy ''wkładają swoje nosy'' w Wasz szemrany biznes.
Porozumienie ?!!!
Proponuje Pan porozumienie ''konia z batem'' ?
Już nie przejdzie ... trzeba było wcześniej pomyśleć.


PS. Jak już wysłali '' Konrada Wallenroda '' to Pańscy mocodawcy mogli się bardziej przyłożyć - chyba że takie kadry SNAPowi się ostały.

McKane.
No dobra usztywniamy się i nabieramy dystansu, ok. ;)
Ciężko się z Panem rozmawia, bo sam sobie Pan zaprzecza. Raz coś jest fajne, ale zaraz już nie jest fajne...np:
"Tylko czy osobista vendetta kilku członków PZE powinna stać ponad interesem całego Stowarzyszenia"- może to Pan jeszcze wytłumaczyć...
A zaraz potem:
"Dobrze, że lokalne stowarzyszenia nie idą tą drogą".- jaką drogą?
Sugeruje Pan jakąś prywatę wbrew interesom ogółu, teoretycznie uznając zasadność powstania takich filmów, jednocześnie poddając w wątpliwość czy ma to sens? Gdzie tu logika bo mam wrażenie, że Pan gdzieś kluczy.
Z treści filmu od 1 części wynika, że będą następne. Przy wątpliwościach lepiej więc pytać a nie budować niczym nie poparte tezy.