varo napisał(a):
Nie podzielam tego powszechnego entuzjazmu, o pozytywnych dla nas zmianach w prawie to bym raczej zapomniał, w odwecie ( już są takie przypadki) archeo całkowicie zawieszą współpracę z detektorystami, a WKZ ty będą robić koło pióra przy pozwoleniach. Moim zdaniem ten film to strzał w stopę, a przynajmniej zaczekałbym z nim do końca rozmów w ministerstwie.
Pozwolę się nie zgodzić.
Archeolodzy, którzy współpracują z poszukiwaczami najczęściej realizują dwa cele. Jedni chcą obniżyć koszty badań ale przy okazji coś fajnego znaleźć, drudzy natomiast chcą przede wszystkim coś fajnego znaleźć i popracować z pasjonatami (bo archeologia nie jest tylko dla archeologów, ale przede wszystkim dla społeczeństwa).
Żadna z tych grup archeologów nie zrezygnuje ze współpracy. Co więcej ten film to naprawdę świetna robota. Są w nim oczywiście różnego rodzaju mankamenty związane z nieznajomością procedur czy środowiska archeologów, ale ogólnie dla osób które w tym zawodzie pracują ciężko i uczciwie ten film jest światełkiem w tunelu. Już tłumaczę dlaczego.
Otóż zwykły archeolog-naukowiec siedzi sobie na swoim stanowisku (bądź kilku) potem wraca do domu, pisze opracowania, oddaje je Zamawiającemu oraz WKZ. Nierzadko też pracuje na uczelni, w PANie, muzeum więc łączy badania z pracą etatową (zajęcia dla studentów, granty, artykuły, konserwacja itd.) Z sytuacjami patologicznymi ma najczęściej do czynienia w czasie, kiedy przegląda archiwalne opracowania w WKZ, czasem usłyszy coś od kolegów, rzadko natomiast styka się z nimi terenie (a niestety najczęściej w trakcie powierzchniówek czy innych badań weryfikacyjnych kiedy widzi na stanowiskach niezasypane dołki).
Łącznie wszystkich archeologów (tych dobrych i tych złych) jest koło 2000 (nie znam tutaj żadnych statystyk wiarygodnych ale raczej nie więcej).
Pasjonatów i członków PZE są natomiast dziesiątki czy jak to często Jacek Wielgus powtarza setki tysięcy. To prawdziwa armia stróżów, znająca większość ważnych historycznie miejsc w swoim otoczeniu. Dla archeologa-pasjonata to są sprzymierzeńcy którzy nie pozwolą inwestorom, złodziejom czy pato-archeologom robić co im się podoba. Dlaczego więc mieliby przestać z takimi sprzymierzeńcami pracować?
A z drugiej strony czy poszukiwacz-pasjonat chciałby pracować z pseudo-archeologiem który koparką rozwala stanowisko ... nie sądzę.
Jedyne co w całej tej sprawie mnie osobiście się nie podoba to wkładanie wszystkich członków SNAPu do jednego worka. Tak jak wśród lekarzy, prawników, architektów tak i w SNAPie są różni archeolodzy. Ale niestety tak jak źli poszukiwacze rzutują na całe środowisko poszukiwaczy, tak źli archeolodzy podważają zaufanie do SNAPu.
Pozdrawiam i biorę się za oglądanie 2 odcinka :)