Pamiętam za dzieciaka, że u mnie na wsi był taki dziadek do którego przychodzili z całej okolicy rolniki jak nie mogli sobie poradziić z wyoranym na polu kamulcem. Gość przy użyciu prymitywnych narzędzi potrafił połupać takiego otoczaka na bardziej przystępne fragmenty. Pamiętam też, jak "ludziska mówiły" , że gość nauczył sie tej sztuki w przed wojennym więzieniu gdzie za karę łupał kamienie na bruk

taka forma dzielenia kamieni nawiertami jest do dzis spotykana i do tego w roznych technologiach..
jednym ze sposobow bylo praktykowane od prastarych (a jak to nie kojarze) czasow wiercenie, nabijanie pala drewnianego i polewanie woda..
do niedawna kolega lupal sobie jakies potyrzebne fragmenty z glazow (pod rzezby i tego typu tam) wiercac co jakis odcinek zeby oslabic plaszczyzne do odlupania a nastepnie odpowiednim uderzeniem nawet bez palowania i nasaczania woda.. (ale to juz lepszy sprzet i mniejsze formaty)
co prawda tych technik lupania bylo znacznie wiecej i niekoniecznie tak glebokimi nawiertami..