"Powojenni oficerowie śledczy nie dysponowali - tak dobrze jak w średniowieczu - wyposażonymi salami tortur. Nie zawodziła ich jednak wyobraźnia. Nie każdy z nich znał średniowiecze, wykształcenie nie było przecież ważne. Wystarczyło, że mogli czerpać z wiedzy na temat metod stosowanych w czasie wojny przez hitlerowców, a przyjaciele z NKWD również chętnie dzielili się swoimi doświadczeniami. Czerpiąc z takich wzorów polscy oficerowie śledczy mieli ambicję bycia jeszcze lepszymi. Ciało. Zbyt doskonały i wrażliwy twór, by je zostawić. Przede wszystkim można je było bić. Bito rękoma, linijką, kijem, drewnianą lub gumową pałką. Dobry był kabel, najlepiej tak cienki, że przecinał skórę. Zakończony drewnianą końcówką, jak skakanka, też dawał odpowiednie efekty. Rzemienie i specjalnie przygotowane batogi, kolba karabinu i wiele innych - o normalnie innym przeznaczeniu- przedmiotów, jeżeli tylko nadawały się do uderzenia, były do tego używane. Ciało stawało się coraz bardziej bezwolne od uderzeń, było jak worek treningowy. Ciosy bokserskie też były stosowane. Broniące się krępowano, przywiązywano do ławy, krzesła i każdego innego nadającego się do tego przedmiotu. Ciało kopano i deptano butami. Nieraz rażono prądem i przypalano papierosami. Rozgrzane obroną, jeszcze zbyt silne, polewano wodą. Efekt był lepszy, gdy torturę wspomagało mroźne powietrze dochodzące z otwartych okien. Zimą można też było przetrzymać podejrzanego na mrozie. Latem pozostawały chłodne piwnice i zanurzanie po szyję w zimnej wodzie. Gdy i wtedy zbyt dużo jeszcze było w nim energii nadchodził czas wielogodzinnych i wyczerpujących ćwiczeń - przysiady, pompki i żabki, przeskakiwanie jak małpka z przedmiotu na przedmiot, nieustanny bieg wokół wyznaczonego punktu... . Chwilą wytchnienia i relaksu dla zmęczonego śledczego były długie i niezgrabne już tańce przesłuchiwanej ofiary. Ciało udręczone i powykręcane. Trzymane w pasach uciskających, aż do zupełnego zahamowania krążenia i utraty przytomności. Wieszanie na gwałtownie zamykanych drzwiach. Wystarczyło włożyć drążek pod kolana, przywiązać do niego ręce, unieść drążek i już zwisało głową do dołu. Głowa. Delikatna, chroniąca wrogi mózg i ukryte w nim tajemnice. Wymagała szczególnie dobranych metod. Zapomnieć o niej nie można było. Ciągano za włosy i je wyrywano. Wykręcano uszy i uderzano po nich otwartymi dłońmi. Wybijano zęby. Wciskano palce do oczu, albo męczono je długotrwałym, intensywnie świecącym światłem. Przy zamkniętych ustach wlewano wodę do nosa. Można ją było topić w pojemniku z wodą. Wkładano do wiadra lub beczki, w które uderzano pałkami. Gdy nic nie pomagało po prostu uderzano nią o ściany. Kończyny. Precyzyjny, delikatny i wrażliwy organ. Bite w zgięciach, po stawach i łamane. Palce rąk i nóg deptane butami, miażdżone obcęgami, wyłamywane i uciskane drzwiami. Ileż z ofiar pamięta ołówki między palcami i ściśniętą z nimi dłoń. Ból drzazg i szpikulców pod paznokciami, te ostatnie też wypalano i zrywano. Wywołany ból paraliżował mózg. Klatka piersiowa. Przyłożona deska, przez którą uderzano, zewnętrznie nie pozostawiała śladów, wewnątrz na długo dławiła oddech. Więzienne klucze, jak pałki w rękach cymbalisty, grały po żebrach melodię cierpienia. Żebra obite i połamane, w przerwach przesłuchań o ciągu dalszym przypominać miały. Pośladki. Wielokrotnie obnażane, bite i cięte do krwi. Brutalnie rozchylane odsłaniały wstydliwie chroniony odbyt. Ten, bito, rozrywano kołkiem, butelką i tym czym sadyzm śledczego w jego chorej fantazji mu dyktował. Wstyd obnażony, wstyd poniżony. Genitalia, bito pejczem, uderzano kijem i kopano. W bólu głowę rozrywającym ściskano i miażdżono jądra. Zadać ból, zmusić do przyznania się i podpisania treści przygotowanej przez śledczego. Ciało oporne jak dobre ciasto musiało być dobrze ugniecione, jak mięso dziczyzny skruszone mrozem i czasem. Wrogiem był sen i odpoczynek , ofiara mieć ich nie mogła. Pozbawiono ich lub wielokrotnie przerywano. Na krótkie chwile odpoczynku była często betonowa podłoga, brak koca i pościeli. Dobrze gdy w celi był agresywny współosadzony, najlepiej chory psychicznie, skuteczniej niż strażnik zabierał sen podejrzanemu. W oczekiwaniu na przesłuchania kazano stać przez wiele godzin na korytarzu. Ręce uniesione do góry, ale nie oparte o ścianę, tych nie wolno było przecież brudzić. Wielogodzinne oczekiwanie można było również połączyć z zamknięciem w szafie pancernej lub z nakazem nieruchomego siedzenia, z wyprostowanymi nogami i plecami. Siedzenia można też było w ogóle zabronić, nawet w celi.
Myślę, że to nie wymaga komentarza
|