Jestem płetwonurkiem i równocześnie bawię się czasami w poszukiwanie pod wodą "skarbów".
Własne skromne doświadczenia mogę streścić jednym słowem, trudne, ale radości sporo.
Choć znaleziska może nie są powalające, ale drobne ciekawostki i owszem.
Do poszukiwań zbudowałem sobie takie ustrojstwo:
[ img ]
Jest to wykrywacz typi PI, konstrukcja na bazie Tracker-PI2 po sporych modyfikacjach.
[ img ]
Co do samych poszukiwań pod wodą i znalezisk to:
1. Trudno się szuka jeśli coś jest zagrzebane w mule. Po namierzeniu wsadzasz rękę
w muł i albo masz fanta w ręce albo nie. I tak po paru sekundach kompletnie
nic nie widać bo otacza cię czarna chmura ;)
2. Wyjmujesz "coś" i nie wiesz co to, więc sprawdzasz cewką wykrywacza, jeśli da impuls to
wiesz ze wyjąłeś to co dało sygnał. Może to coś cennego, jednak w większości to śmieci.
Jeśli sygnału brak to możesz grzebać jeszcze raz, ale prawdopodobnie i tak już
nie znajdziesz tego miejsca gdzie był sygnał bo jest kompletnie czarno.
3. Przemieszczasz się do następnego sygnału.
Generalnie jest to męczące, szczególnie dla partnera nurkowego, bo co chwilę wzbijasz
tumany mułu. A w pojedynkę to trochę niebezpiecznie się robi.
Co znalazłem? A taką ciekawą głowiczkę od lampy gazowej. W pierwszej chwili
myślałem że to zapalnik od bomby :D
[ img ]
Jeśli chodzi o tak wielkie elementy jak armata, to mój wykrywacz da rade do około 1m
jak będzie głębiej to klops. Osobiście radziłbym albo przeróbkę PI z dużą cewką,
albo zdecydowanie lepsze, magnetometr.
Ale z magnetometrem się nie bawiłem. Jeszcze nie...