|
Strasznie podobają mi się te maluchy, może dlatego, że były tak blisko wojaków, dla których te maleństwa były niezbędnym elementem wyposażenia. Łatwo sobie wyobrazić jak pochylali się po capstrzyku, jeszcze przed nocą, w miękkim świetle lampy naftowej nad opornymi, naderwanymi guzikami, kłując igłą grube sukno munduru. Bez naparstka ta sztuka by się nie udała. Kiedy przyszywali guziki pewnie myśleli o domu, rodzinie, może awansie w pruskiej, polskiej, rosyjskiej armii, albo o czekającej ich walce, a najczęśniej nudnej warcie lub innych obowiązkach. Trzymali naparstki w dłoniach i te drobiazgi były świadkami ich myśli. Na pewno niektóre cieple myśli trafiały prosto do naparstka, w podzięce za to, że ochronił żołnierskie palce przed ukłuciem i skaleczeniem. Potem coś się stało, metalowy przedmiot wypadł z kieszeni, zgubił się i nikt go nie dotykał przez wiele dziesięcioleci. Do czasu :8)
Najfajniejsze jest to, że naparstki są tak różne, zarówno pod względem wielkości, kształtu jak i groszkowania. Niektóre wyglądają jak kopia wiadra w mini skali, kolejne są bardziej anatomiczne, inne wydają się tak wielkie, że można by z nich golnąć coś mocniejszego (co też, jak wiadomo, niekiedy czyniono). Tyle historii ile naparstków ;) Poluje wciąż na nieuszkodzony naparstek z napisem otokowym. Na razie mam tylko jeden, w złym stanie.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
|