gnom napisał(a):
Witam,gratulacje fajne moniaki, medal i reszta.Całkiem duża różnorodność monet ciekawe jak zagraniczne trafiły na wyspę.Mógłbyś co nie co opisać jak wygląda specyfika kopania na polach tam?Jak kontakty z gospodarzami i czy pola są zaśmiecone współczesnymi śmieciami.Darz Dół!
Zagraniczne monetki być może trafiły przy kontaktach chandlowych czy militarnych partnerstwach, przypadkowe zguby przypadkowych osób, ciężko powiedzieć. W brew pozorom wcale nie jest ich tak wiele, mój region należy do raczej ubogich historycznie, gdybym miał możliwości poszaleć w Anglii czy na terenach patrząc od muru Hadriana na południe to byłoby ciekawiej ale cóż..., już niedługo będę w Polsce i wtedy przetrzepię gruntu w poszukiwaniu fenisi :D Niedawno znalazłem właśni 2 fenisie z 187x r, nietety uszkodzone (jest monetka na zdjęciu), ucieszyłem się jak dzieciak :lol: , mam jakiś taki sentyment do tych monetek, może dlatego, że będąc dzieckiem sporo walało się takich w moim domu, sporo można było znaleźć na działce..., za miesiąc będą piszczeć pod moją wykrywką :yay
Gospodarze farm są za zwyczaj bardzo przyjaźni, sporo gadają, nawet nie trzeba specjalnie o coś pytać zaraz zaczynają jakieś opowieście co gdzie kiedyś było, kto co znalazł przed wieloma laty, itd, itp.
W moim regionie zasadniczo tereny to pola uprawne, przewalane pługiem od dziesięcioleci, na których są śmieci i to w masakrycznych ilościach jeśli całkiem blisko przebiega ścieżka rowerowa czy ogólnie jakiś szlak gdzie ludziska lubią spacerować a niestety stale ktoś gdzieś łazi i stale wywalane są puszki, buletki, papiery. W chodząc na takie pole detektor piszczy niemal tylko wysokimi tonami jakby wysyłał wiadomości alfabetem morse'a. Nie da się wtedy kopać bo na jednym metrze kwadratowym mam kilka sygnałów i są to głównie kawałki puszek czy innych śmieci a jeśli już coś się znajdzie to w tragicznej jakości. Wieloletnie przewracana ziemia pługiem stosowanie chemii do upraw skutecznie niszczy wszelki kolorowy metal - strata czasu na takie pola :n
Lasów praktycznie nie ma a to co oni nazywają lasami to zaniedbane tereny z samosiewkami i krzakami, można tam coś znaleźć ale w niewielkich ilościach, za to wględnie dobrej jakości jak na Szkocję, pod warunkiem, że taki niby to lasek znajduje się blisko miasteczka. Wystarczy wyjechać po za miejscowość i wszędzie jest pusto. Najlepsze są łąki ale ich niestety nie ma wiele i tutaj też jest pewna zasada, jeśli łąka leży w dolinie, na niskim terenie gdzie może się gromadzić woda to szukanie też nie ma większego sensu, wszystkie znajdki są przegnite na wylot bez względu na wiek, nawet współczesne wyglądają tragicznie. Jeśli łąka jest na wzniesieniu gdzie widać, że woda tam nie będzie stała po deszczu, to już jest duży plus ale..., deszcze padają bardzo często, szpadel w taką ziemie wbija się niemal jak w gęste błoto, monetka po wyciągnięciu jest tak mokra, że patyna się rozmywa w palcach. Po wielu niepowodzenia doszedłem do wniosku, że najlepiej jest chodzić z detektorem najwcześniej 2 - 3 dni po deszczu, wtedy patyna zdąży jakość się zespolić i nie odpada przy byle dotknięciu a i tak muszę taką monetkę szybko wkładać do woreczka strunowego i do plastikowego pudełka a potem następuje powolny proces suszenia.
Niestety, warunki nie sprzyjają tej zabawie, za dużo deszczów. W ciągu tych kilku miesięcy może ze 3 razy było tak, że deszcze nie padał przez tydzień, ziemia wtedy była delikatnie wilgotna i właśnie wtedy trafiałem najlepsze fanty i w najlepszej jakości.