Warty uwagi tekst sprzed kilku lat.
Piotr Celej 13 kwietnia 2015
Profesor skazany za łapówkarstwo uczył etyki na uniwersytecie
Młodych adeptów archeologii Uniwersytetu Gdańskiego prof. Lech C. uczył m.in. zasad etycznego postępowania w pracy. Sam został skazany za wręczanie łapówek.
Sprawa korupcji w Ośrodku Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego była szeroko opisywana w mediach. Rozpoczęła się, gdy do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zgłosiła się grupa archeologów, którzy uczestniczyli w procederze. Oskarżyli zwłaszcza Marka G., w tym czasie dyrektora OODA przy Ministerstwie Kultury. To właśnie ośrodek decydował, które instytucje naukowe staną do konkursu na archeologiczne badania ratownicze. Wraz z innymi urzędnikami w zamian za pieniądze miał umieszczać na liście odpowiednie firmy. W sprawę był zamieszany również dr Tomasz Z. - specjalista zatrudniony w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. To właśnie badania podczas budowy autostrad były najbardziej pożądanymi kontraktami.
Na ławie oskarżonych zasiadła plejada gwiazd archeologii, profesorowie z międzynarodowym uznaniem. Wśród nich był profesor Lech C.
Zlecenia na miliony
Zlecenia, które przygotowywał Marek G., opiewały na miliony złotych. Badaniami zajmowała się m.in. Fundacja Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pod jej auspicjami powstała spółka prawa handlowego Centrum Badań Archeologicznych - CBA (potem Centrum Archeologicznych Badań Ratowniczych - CABR). Udziały w spółce objęły: Instytut Prahistorii UAM, Instytut Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk, Muzeum Archeologiczne w Poznaniu oraz prywatna firma Ryszarda M. - Ośrodek Naukowo-Konserwatorski "Pracownie Konserwacji Zabytków". Sama fundacja zrealizowała umowy z GDDKiA za 49,7 mln zł. Do firmy M. rocznie trafiało nawet 1,5 mln zł.
Siedmiu zamieszanych w sprawę zostało skazanych na kary więzienia. Wśród nich był prof. C., związany wówczas z Fundacją Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, który został skazany na 2,5 roku pozbawienia wolności. Sąd uznał, że doszło do przekazania przez C. korzyści majątkowej Markowi G. Chodziło o kwotę 54 tys. zł. Dzięki temu Fundacja Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza znalazła się na liście firm dopuszczonych do badań ratunkowych.
Wyrok zaskarżyli obrońcy skazanych. W 2012 r. sąd apelacyjny obniżył kary. C. został ponownie uznany za winnego, tym razem kara wyniosła dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat.
- Wyrok sądu apelacyjnego jest prawomocny w momencie jego ogłoszenia, w przypadku Lecha C. był to 6 marca 2012 r. Osoba ta została skazana z artykułu 229 par. 1 - wyjaśnia Joanna Ciesielska-Borowiec, rzeczniczka poznańskiego sądu. Artykuł ten brzmi: "Kto udziela albo obiecuje udzielić korzyści majątkowej lub osobistej osobie pełniącej funkcję publiczną w związku z pełnieniem tej funkcji, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
W Gdańsku C. pracuje od 2002 r. Jest uznanym i cenionym archeologiem. Jego badania skupiają się na epoce neolitu. Obecnie jest kierownikiem Zakładu Epoki Kamienia. Prowadzi również zajęcia dla studentów geografii. Jedną ze sfer działania profesora jest "etyka w archeologii". Temat był poruszany w ramach zajęć "Ochrona i zarządzanie dziedzictwem archeologicznym" w semestrze zimowym 2014/2015.
Uniwersytet: Nie naruszył etyki zawodowej
Zapytaliśmy UG, czy nie widzi nic złego w tym, że tematy etyki porusza osoba skazana prawomocnym wyrokiem sądu.
Rzeczniczka Uniwersytetu, dr Beata Czechowska-Derkacz, w odpowiedzi wydała oświadczenie: "Pan profesor prowadził zajęcia z przedmiotu "Ochrona i zarządzanie dziedzictwem archeologicznym" w semestrze zimowym 2014/2015 w zastępstwie, gdyż przewidziany do ich realizacji pracownik naukowo-dydaktyczny obciążony był innymi obowiązkami. Pan profesor wykłada obecnie na Uniwersytecie Gdańskim przedmioty związane z historią archeologii. Konieczne w tym kontekście jest także wyjaśnienie, że zarzuty dotyczące Pana profesora nie dotyczyły etyki zawodu archeologa ani nauczyciela akademickiego i są związane z okresem, kiedy (...) nie był jeszcze pracownikiem Uniwersytetu Gdańskiego. Sprawę obszernie i wielokrotnie opisywała "Gazeta Wyborcza", między innymi w materiale zamieszczonym w "Dużym Formacie" pt.: "Archeolog głęboko wkopany", autorstwa Małgorzaty Kolińskiej-Dąbrowskiej (Duży Format nr 8, wydanie z dnia 10/01/2013, str. 12)".
O komentarz poprosiliśmy też profesora C. Naukowiec przyznał, że zapłacił już za swoje błędy, i podkreśla, że prowadził zajęcia z etyki specjalistycznej, której naruszenia się nie dopuścił.
- Jak mi wiadomo, w tej sprawie wypowiadała się rzecznik prasowa UG. Ta wypowiedź jest również w moim imieniu. Dodam tylko, że pana pytanie wymaga sprecyzowania - wyjaśnia prof. C. - Mój wykład nie odnosił się - podkreślam czas przeszły! - do zagadnień etyki jako takiej, a więc np. Dekalogu, lecz wyłącznie etyki zawodowej archeologa. Nigdy nie postawiono mi zarzutu naruszenia etyki zawodowej zarówno w jej wymiarze archeologicznym, jak i dydaktyczno-pedagogicznym.
Co ciekawe, by zostać nauczycielem w szkole, potrzebne jest zaświadczenie o niekaralności. Podobne dokumenty muszą posiadać m.in.: urzędnicy państwowi i samorządowy, policjanci, strażnicy miejscy czy strażacy. Zapytaliśmy, czy przedłożenie takiego dokumentu jest wymagane przez uniwersytet podczas rekrutacji na stanowiska naukowo-dydaktyczne.
- Na uniwersytecie się tego nie wymaga - odpowiada Beata Czechowska-Derkacz.