Olek_65 napisał(a):
frank napisał(a):
Olek_65 też nie mam dostępu, Asia obiecała wkleić.
Argo :1
Spoko Frank - myślałem że masz całość.
Pozdrawiam Kolegów :)
Sorrki. Już wklejam. :ups: :o :(
Cytuj:
"Dobra zmiana", a wykrywacze metali, czyli co PiS chce dać "saperom"
Kilka dni temu prof. Przemysław Urbańczyk zechciał wypowiedzieć się na temat, który od dawna bulwersuje środowiska naukowe i muzealnicze. Problem detektorystów plądrujących stanowiska archeologiczne oraz bezczeszczących pochówki wojenne występuje nie od dzisiaj. Jednak „dobra zmiana” nie byłaby sobą, gdyby i w tej materii nie próbowała zmienić czegoś na „lepsze”.
Stoimy więc u progu kolejnej katastrofy – tym razem dotyczącej ochrony dziedzictwa kulturowego. I nie jest to niestety stwierdzenie na wyrost.
Oto od pewnego czasu przygotowywane są zmiany legislacyjne, które raz na zawsze zlikwidują w Polsce problem nielegalnego pozyskiwania zabytków archeologicznych, a więc niszczenia stanowisk archeologicznych – cmentarzysk, grodzisk czy pozostałości osad. Chwila... czyżbym się pomylił, pisząc o nadciągającej katastrofie?
Niestety nie. „Likwidacja” problemu ma polegać na kuglarstwie terminologicznym i prawnym. Wedle projektu „ruchomy zabytek archeologiczny” uzyska nową definicję.
Dotąd wszystkim wydawało się, że zabytkiem jest każdy artefakt będący efektem aktywności człowieka w czasach przeszłych. W tym rozumieniu „zabytkowość” przedmiotu jest jego cechą immanentną, wynikającą z formy (funkcji, surowca itd.) i datowania. Według nowej definicji zabytkiem ruchomym będzie tylko taki przedmiot, który spełnia dodatkowe kryterium: posiada swój kontekst.
Suknia, archeolodzy i poszukiwacze skarbów
W tym miejscu Czytelnikom należą się wyjaśnienia. Pojęcie „kontekst” często przywoływane jest przez naukowców, potępiających detektorystów, a także przez detektorystów, drwiących z naukowców. Ale o co w tym chodzi?
Wyobraźmy sobie wytworną suknię wiszącą w ciemnej garderobie. Wyobraźmy sobie, że jest zdobiona pięknymi aplikacjami – jest tam coś ze srebra, coś z brązu... Każda aplikacja inna, każda ma inną funkcję, każda coś innego znaczy. Jedna była noszona na piersi, a więc była najważniejsza – treści do niej przypisane domagały się publicznej ekspozycji. Była komunikatem i manifestem. Dwie kolejne – choć większe, służyły tylko podpięciu ozdobnych, wydłużonych rękawów. Jeszcze inna spinała pas w kibici, para kolejnych mocowała ozdobny tren itd., itp.
Wyobraźmy sobie też, że do tej garderoby po omacku wpada złodziej. Interesują go jedynie błyskotki, do tego jest ciemno, więc odrywa je wszystkie (albo i nie) i zabiera. Może którąś w pośpiechu zniszczył, może którąś zgubił, ale generalnie jest ze swego łupu dumny. Może nawet wydaje mu się, że coś w ten sposób „chroni” i „odkrywa”. Trzeba jednak zadać pytanie następujące: co możemy powiedzieć o całej sukni na podstawie rozsypanych na stół brązowych czy srebrnych drobiazgów? Skąd pewność, że na stole leży komplet pochodzący z jednej sukni? Przecież złodziej działał po omacku... Nie wiemy. Pewności brak.
Jeśli aplikacje są różne – lepiej i gorzej wykonane – czy to automatycznie znaczy, że możemy je przypisać do kilku sukienek? Ale do ilu? I na jakiej podstawie? Tego, że jedna aplikacja jest ładniejsza – czyli NAM się bardziej podoba, a druga mniej? Przecież nie jesteśmy w stanie tego wiarygodnie rozstrzygnąć. Dobrze byłoby też wiedzieć, w której części garderoby ta suknia wisiała i co znajdowało się na wieszakach tuż obok, ale tego z drobiazgów wyciągniętych z plecaka złodzieja też się nie dowiemy.
Rabunkowy charakter aktu pozyskania tych przedmiotów skutkuje całą kaskadą pytań bez odpowiedzi i wątpliwości, których nie sposób rozstrzygnąć.
Wyobraźmy sobie... Nie, nie wyobrażajmy sobie. Nie musimy. Przyjmijmy do wiadomości, że badania archeologiczne takiej sukni byłyby bardzo szczegółowe. Wiedzielibyśmy nie tylko to, w którym miejscu jaka aplikacja była na suknię naszyta. Moglibyśmy wnioskować o funkcji, symbolice i znaczeniu każdej z nich.
Wiedzielibyśmy, z czego wykonano samą suknię, czy była rzeczywiście „odświętna” czy codzienna (a więc jak często była noszona i gdzie, i co robiła ubrana w nią osoba, jaki status społeczny posiadała itd.), czy była naprawiana, jak długo służyła (kłania się casus ślubnej sukni babci, w której do ołtarza idzie wnuczka...), a w sprzyjających okolicznościach – jak wyglądał ówczesny poziom higieny, na co chorowała jej właścicielka, jak się odżywiała, i czy ewentualne kolejne właścicielki były ze sobą spokrewnione (a więc czy sukienkę dziedziczono czy sprzedawano w obce ręce).
Wróćmy do kontekstu? Cały czas przy nim byliśmy. Otóż pierwsza wersja okoliczności odkrycia sukienki sprowadza się do zrabowania świecidełek i pozbawienia ich jakiegokolwiek kontekstu. Nie wiemy nic poza tym, że znaleziono jakieś przedmioty. Same w sobie może i ładne, ale nieme, bo nic więcej o sobie nie powiedzą.
Druga wersja odkrycia, polegająca na badaniach naukowych, pokazuje (dalece niepełną) listę pytań, na które archeologia i nauki ją wspomagające mogą dać odpowiedź – o ile kontekst odkrycia także będzie przedmiotem kompetentnej uwagi.
Czym jest kontekst i jakie będą konsekwencje zmiany prawa
Mając za sobą – jak mam nadzieję – instruktywny przykład znaczenia kontekstu możemy wrócić do nadciągającej katastrofy. Ruchomym zabytkiem archeologicznym ma być tylko to, co posiada kontekst.
Wydaje się słuszne i oczywiste? W warunkach terenowych kontekstem może być coś, co jest – upraszczając – nieco jaśniejszą lub ciemniejszą warstwą ziemi. Albo warstwą o takiej samej barwie, ale nieco innej strukturze. Kontekstem może być sam układ artefaktów w przestrzeni – czasami w jamie grobowej nie zachowują się żadne kości, i tylko rozkład darów grobowych wskazuje na to, że jest to nienaruszony pochówek.
Krótko mówiąc, kontekst jest fenomenem, prawidłowe rozpoznanie którego jest jednym z trudniejszych elementów rzemiosła archeologicznego. Śmiem twierdzić, że jest to coś, rozpoznanie czego zwyczajnie „saperów” po pierwsze przerasta, po drugie – nie interesuje.
Idźmy jednak dalej ścieżką konsekwencji przygotowywanego prawa. Jeśli zabytkiem jest tylko to, co ma kontekst, to – odwracając to twierdzenie – wychodzi na to, że nie jest zabytkiem wszystko to, co kontekstu nie posiada.
Nie jest zatem zabytkiem coś, co „zostało znalezione u dziadka na wsi na strychu” (to częste tłumaczenie detektorystów usiłujących legalizować swoje znaleziska).
Nie jest zabytkiem wszystko to, co znajduje się w warstwie ornej ziemi, bo ona jest przemieszana, a więc pierwotne konteksty artefaktów w niej zalegających zostały naruszone.
Brzmi niegroźnie? Wyobraźmy sobie poszukiwaczy przeczesujących cmentarzyska czy pozostałości starożytnych osad, i kopiących dołki w każdym miejscu, gdzie wykrywacz zapiszczy. W warstwie humusu to będzie legalne, a niżej..., niżej to oni i tak nie rozpoznają tego, że niszczą kontekst, bo nie mają kompetencji, aby kontekst rozpoznać. O chęciach w tym kierunku nie wspominając.
Ale to nie wszystko. Pozyskane w ten sposób przedmioty nie będą zabytkami, zatem możliwy będzie handel nimi – z wywozem za granicę włącznie.
Skoro handel „niezabytkami” stanie się legalny, to na dużą skalę rozwinie się zarobkowe niszczenie stanowisk archeologicznych, bo to przecież pieniądze, „które leżą na polu”. Staniemy się zagłębiem wydobywczym „niezabytków” archeologicznych, eksplorowanym nie tylko przez hordy miejscowych troglodytów kulturowych, ale i przez obcokrajowców, najpewniej dysponujących sprzętem dla miejscowych niedostępnym z racji jego ceny.
To będzie kolejny strumień, którym „niezabytki” archeologiczne z ziem polskich wypłyną za granicę.
I nie będzie żadnym rozwiązaniem wprowadzenie jakiegoś „prawa pierwokupu przez muzea czy urząd konserwatora zabytków”. To rozwiązanie sprowadzi te instytucje do roli pasera, przyspieszy proces dewastacji stanowisk, a do tego wydrenuje te nikłe środki, jakie są przeznaczane na badania archeologiczne, kierując je do kieszeni dewastatorów.
W ten sposób „dobra zmiana”, obnosząca się z patriotyzmem i dbałością o tradycję czy kulturę, doprowadzi do całkowitego zniszczenia znacznej, bo rozciągającej się na tysiąclecia, części naszego dziedzictwa kulturowego. Krzyczmy o tym, bo wśród wielu zniszczeń będących dziełem obecnej władzy te będą prawdziwie nieodwracalne.