Widać, że pewnie nigdy nie zrozumiecie odmienności i specyfiki zabytku archeologicznego, jak nawet nie zauważacie unikatowej wartości w wyjątkowego uroku pogiętej aluminiowej łyżce. :666

zdzicho

:1 :luv

cos przeczytales i juz wiesz a nawet bedziesz ekspertem!


otoz polscy poszukiwacze w UK od dawna prosza(!!!) aby skopiowac rozwiazania funkcjonujace w UK! aby je zywcem przeszczepic!!!
ale skoro powiedziales "a" w temacie, o ktorym masz blade (i socjalistyczne) pojecie powiedz tez "b",
poszukaj i wklej losy skarbow ich odkrywcow ostatnich dziesieciu odkrytych w UK oraz poszukaj w tym analogii do tego co sie dzieje w Polsce

dorzuce (troche przysnalem i nie zalapalem sie juz na druga edycje)

prosze zwrocic uwage na subsequent actions poszczegolnych, zamieszczonych w PAS znalezisk bo to jest dopiero informacja :)

Brytyjski wariant w Polsce? To się nigdy nie uda. Niby jak muzea miały by wyceniać znalezione przedmioty? W UK przy wycenie brane są min. pod uwagę aukcje podobnych znalezisk. Których sprzedaż jest legalna. W Polsce najpierw trzeba by było zalegalizować proceder obrotem zabytkami, który jest "nielegalny". A to po to, aby mieć podstawę wartości nabywanych artefaktów. Który polityk się tego podejmie? Żodyn :D Tak więc: jak się nie obrócić, to dupa dalej z tyłu.

Po co mają płacić, jak mogą wziąć za darmo? Nie tylko znaleziska, ale nawet dobra rodowe, odziedziczone, kupione, kolekcje :D To głównie kwestia mentalności i poczucia sprawiedliwości, przyzwoitości, prawa, moralności. Wiadomo, jak i przez kogo te pojęcia są definiowane obecnie i przez ostatnie 80 lat w Polsce. :666

To była prośba miedzy innymi do Ciebie. Ja wiem tyle co przeczytam, a Ty tam jesteś i ciekawi mnie jak w praktyce taka platforma działa. Niestety jak zwykle nic mądrego nie napisałeś. Skup się na temacie, bo wiesz przecież, że te Twoje podszczypywania mam w nosie

Kolego zdzicho, konstatuję, że większość forowych malkontentów wcale nie chce w Polsce brytyjskiego modelu poszukiwań tylko wolnej amerykanki, gdzie łazi się gdzie chce i bierze się na kwadrat co chce. Model brytyjski zakłada, że znaleziska się zgłasza i to co korona chce to zabiera (oczywiście w ramach Treasure Act i z odpowiednim nagrodzeniem znalazcy. Uważam, że polski portal dla poszukiwaczy, będący jeszcze na etapie koncepcyjnym to świetny pomysł. Za portalem winna iść też edukacja archeologów i zmiana postrzegania przez nich znalezisk tak, by sytuacje subsequent action after recording: returned to finder, subsequent action after recording: finder applying for an export licence nie były traktowane jak grzech ciężki, a coś normalnego.

Widząc wybiórczość w kopiowaniu różnych rozwiązań z innych państw śmiem twierdzić, że ostatecznie przeciętny poszukiwacz dostanie jeszcze mocniej po łbie!

zdzicho
Ja to już opisywałem na forum. Z informacji zwrotnych dowiedziałem się, że nawet nie jest brany pod uwagę model brytyjski. Tu nie chodzi o podszczypywanie zdzicho tylko poczytaj trochę forum bo było to już opisywane. Dlatego napisałem, że coś przeczytales. Zresztą chyba też tłumacza nie potrzebujesz. System brytyjski działa świetnie. Prosiłem abyś zwrócił uwagę o losy zamieszczonych w brytyjskiej bazie znalezisk otóż większość znakomita została zwrócona, nawet złote, wiekowe monety a u nas zabierają boratynki i stąd jest negacja takiej propozycji.
Dopóki leniwy minister kultury nie uporządkuje losów znalezisk polskich to taki portal ma tyle sensu co i zezwolenia z WKZ. Nie bierz do siebie moich wpisów bo nie o Ciebie tu zdzicho chodzi, chyba że kupiłeś wykrywacz.

Tak, to jest problem. W Polsce urzędnik archeolog nie potrafi właściwie kwalifikować przedmiotów i ocenić ich wagę. Za to beznamiętnie, jak mantrę stosuje retorykę, że przedmiot może stanowić źródło wiedzy o wiekach minionych. Stąd właśnie zjedzona boratynka traktowana jest przez urzędnika na równi z florenami z Zalewa.

Paradoksalnie system brytyjski ma jednak cos wspolnego z polskim, otoz sa rejony, na ktorych ciezko uzyskac zgode na poszukiwania ale w systemie brytyjskim nie musimy podkreslam to oblaskawiac posrednikow, zapoznionych w rozwoju, leniwych, czy o prostu niezyczliwych urzednikow, tu zgode udziela tylko wlasciciel lub osoba wyznaczona do tego przez wlasciciela..
W dorym tonie jest nie udzielac zgody wielu niepowiazanym wspolnie osobom na ten sam areal, inaczej mowiac skoro farmer udzielil zgody jednemu poszukiwaczowi na dane pole to inni juz przez czas jakis tej zgody u niego nie dostana (ale to nie jest regula).

Wracajac do brytyjskiej wersji bazy danych fajnie, ze kolega Nietajenko doszukal sie i zamiescil informacje "finder applying for an export licence" czyli mozna (domyslam sie, ze robil tak chcociazby Odyn) pojechac do UK znalezc kilka "rzymkow" chociazby czy fibul i o ile wszystko odbylo sie zgodnie z prawem, czyli byla zgoda wlasciciela, monety zostaly zgloszone, skatalogowane, wlasciwie opisane i sotografowane mozna wystapic o rodzaj paszportu na owe monety i zabrac je ze soba do Polski czy innego kraju. Tu dodam niestety troche to czasem trwa...
Inna ciekawostka jest wystawianie zgloszonych przedmiotow na aukcji.. Legalnie, tu pan Grajewski naprawde musialby rzetelnie popracowac na awans.
Reasumujac istota bazy danych PAS jest gromadzic informacje, do celow raczej naukowych a nie uprzykrzac zycie, , dyscyplinowac, okradac i Bog wie co jeszcze..

Dlatego jesli kogos wciaz dziwia moje pelne oburzenia, kpiace, sarkastyczne komentarze odnosnie rzeczywistosci poszukiwaczy nad Wisla jak to kolega Nietajenko nazywa kontestatorskie to spiesze wyjasnic, ze szukam zarowno w Polsce jak i w UK lae nie tylko. Z gorycza i rozczarowaniem przyjmuje codzienna dawke informacji zwrotnych, ze obce panstwo daje mi zupelnie wystarczajaca absolutnie swobode na realizacje mojej pasji a panstwo, ktorego jestem obywatelem traktuje mnie za to samo jako szubrawce, szlbierza i co najgorsze wroga dziedzictwa narodowego..
Kazdy kto spedzilby z wykrywka kilka weekendow na polach w okolicach Colchester, czy Woodbridge pisalby to samo. A jak dolozyc do tego wyprawy na poszukiwanie zlota do Szkocji, Australii, czy o moj Boze nawet Afryki to ...

Ja tam do tego typu pomysłu nie jestem nastawiony negatywnie. Po prostu czas pokaże co to będzie .

Takie rozwiązanie jak platforma może być jednym z kroków w dobrym kierunku, mam nadzieję. Tak jak mówiłam od samego początku tej ministerialnej propozycji, jeżeli nie będzie to funkcjonalne rozwiązanie, a do tego będą sygnały, że u osób zarejestrowanych w platformie robi się przeszukania to nic się nie zmieni i większa liczba poszukiwaczy temu nigdy nie zaufa. Na pewno na początku wejdzie w to pewnie ze 100% więcej poszukiwaczy niż w tej chwil występuje o pozwolenia ale na pewno większość powie-sprawdzam.
Problemem jest bowiem nieuregulowana kwestia definiowania luźnych znalezisk. Na razie z wielu powodów ten projekt platformy się nieco oddala. Wcześniej mamy nadzieję wejdzie kilka zmian w ustawie, o których być może będziemy mogli Was wkrótce poinformować.