03.01.2023

14 OSKARŻONYCH W ZAKOŃCZONEJ SPRAWIE WYDZIAŁU DO WALKI Z KORUPCJĄ

Policjanci z KWP w Szczecinie zakończyli czynności w sprawie wyłudzenia funduszy na projekt, który miał być dofinansowany przez UE. Osoby zajmujące się tym procederem wprowadziły w błąd przedstawicieli Gminy Miejskiej Wałcz powodując straty w kwocie ponad 1,5 mln zł. Czternastu oskarżonym grozi do 8 lub do 10 lat pozbawienia wolności.

Po złożeniu zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, w toku prowadzonej sprawy ustalono, że proceder polegał na tym, iż podejrzani celowo wprowadzali w błąd przedstawicieli gminy przedkładając niezgodne z prawdą dokumenty. Wiele z nich zostało podrobionych lub sfałszowanych.
Główna podejrzana mimo, iż miała wiedzę, że nie dojdzie do finalizacji umowy o dofinansowanie z funduszy europejskich, nadal przedkładała w urzędzie gminy faktury i dokumenty, na podstawie których wypłacano pieniądze na dalszą realizację projektu. Ponadto angażowała do współpracy osoby najbliższe, mimo iż w umowie projektu były zapisy, które tego zakazywały.

Część podejrzanych w związku ze sprawowaną funkcją odpowie z obostrzeniem odpowiedzialności karnej co powoduje, że zamiast 8 lat grozi im do 10 lat pozbawiania wolności. Osoby podejrzane to głównie ówcześni pracownicy Muzeum Ziemi Wałeckiej oraz jego była dyrektorka.

06.05.2023

Aż 40 cennych eksponatów zginęło z muzeum

Muzeum Ziemi Wałeckiej straciło wartościowe eksponaty. Prokuratura Rejonowa w Wałczu prowadząca postępowanie w tej sprawie nie wykryła sprawców. Tym samym sprawę umorzyła, choć jak zapowiadają śledczy, to jeszcze nie koniec.

Wszystko zaczęło się w lipcu ubiegłego roku. Zastępca burmistrza Wałcza Adam Biernacki pod odwołaniu z funkcji dyrektora muzeum Magdaleny Suchorskiej, pełnił obowiązki dyrektora. Zgodnie ze zwyczajem jako nowy szef placówki zarządził inwentaryzację eksponatów znajdujących się w zasobach muzealnych. Po miesięcznej kontroli okazało się, że brakuje prawie 40 eksponatów. Były to muzealia z działów historii, archeologii i sztuki.

- W większości przypadków to są starodruki związane głównie z historią Jastrowia. Między innymi obwieszczenia napoleońskie. Z różnego okresu są te zaginione eksponaty. Część to są związane z okresem II wojny światowej. Kilka zabytków archeologicznych. Jeden obraz z dzieł sztuki - wyjaśnia Marlena Jakubczyk-Kurkiewicz, dyrektor Muzeum Ziemi Wałeckiej.

Zaginione muzealia nie były wystawiane, tylko znajdowały się w magazynach. Wartość księgowa zaginionych eksponatów to prawie 30 tysięcy złotych. Dyrekcja muzeum zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Ta zajęła się sprawą. Prokuratorzy przesłuchali wszystkich pracowników placówki.

- W styczniu została podjęta decyzja o umorzeniu postępowaniu z uwagi na nie wykrycie sprawców. Sprawa jest cały czas w zainteresowaniu policji i prokuratury i przy wykorzystaniu innych materiałów z innego postępowania czynności są kontynuowane - tłumaczy Piotr Łosiewski, prokurator rejonowy w Wałczu.

W czterdziestoletniej historii Muzeum Ziemi Wałeckiej cztery osoby piastowały funkcję dyrektora. Teoretycznie co pięć lat lub przy każdej zmianie dyrektora powinna być zorganizowana inwentaryzacja zasobów muzealnych. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że nie zawsze tak było. To znacznie utrudnia odpowiedź na pytania w jakim czasie i pod czyim zarządem eksponaty zaginęły. Muzeum Ziemi Wałeckiej apeluje o pomoc. Jeśli ktoś wie, gdzie mogą znajdować się zaginione okazy, proszony jest o kontakt z placówką.

Dyrekcja muzeum zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Ta zajęła się sprawą. Prokuratorzy przesłuchali wszystkich pracowników placówki.

przy wykorzystaniu innych materiałów z innego postępowania czynności są kontynuowane

Niezłe wały w tym Wałczu.

Nie przesadzaj. Na specjalistę trzeba się wykazać konkretami, np. tak jak slimak, ma swoją unikalną działkę, którą systematycznie, rzetelnie i z pasją rozwija, jest w tym niepowtarzalny i tym samym rozpoznawalny. Poza tym nie uważasz, że generał broni o niebo lepiej brzmi niż redaktor, czy specjalista? :)

B. dyrektor muzeum skazany na 3 lata więzienia

Za łapówki zdobywał intratne zlecenia na prace archeologiczne przy budowach autostrad

Korupcyjny układ prokuratura odnalazła w dziedzinie - wydawałoby się - wolnej od współczesnych pokus. Zaczęło się pod koniec lat 90., gdy w polskiej archeologii pojawiły się pieniądze, o jakich wcześniej badacze nie śnili. Miliony złotych wędrowały do naukowców dzięki drogom. Przepisy nakazują bowiem, by przed każdą inwestycją przeprowadzić badania archeologiczne: wykopać, co kryje ziemia, skatalogować i opracować.

Płaciła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, dla której to ledwie ułamek kosztów inwestycji. Wielkie pieniądze dzielono bez przetargów, bo liczyć miała się jakość prac, a tę gwarantowali fachowcy. W rzeczywistości zlecenia dostawał ten, kto dzielił się pieniędzmi z urzędnikami.

Sprawa wyszła na jaw cztery lata temu, gdy do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zgłosili się poznańscy archeolodzy, którzy przez lata sami dawali łapówki, by uczestniczyć w autostradowych wykopaliskach.

Wczoraj - po trwającym ponad dwa i pół roku procesie - zapadły skazujące wyroki.

* Najwyższy - pięć lat i osiem miesięcy więzienia - dostał Marek G., specjalista ds. archeologii przy GDDKiA, a potem dyrektor Ośrodka Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego. To on był "mózgiem układu". W latach 1998-2005 przyjął co najmniej 918 tys. zł łapówek od archeologów z Poznania i Pułtuska. Część wypłacono na podstawie fikcyjnych umów na wykowanie np. informatora o badaniach archeologicznych dla inwestorów. Pięć lat temu Marek G., w zamian za zlecenie, zażądał od dyrektora Fundacji UAM Tadeusza K. 10 proc. wartości prac archeologicznych na budowie autostradowej obwodnicy Wrocławia.

* Na cztery i pół roku więzienia skazał sąd Tomasza Z. (urzędnika z GDDKiA, który razem z Markiem G. zlecał intratne prace) oraz Rafała M. (zastępcę G.). Tomasz Z. zarobił na łapówkach co najmniej 380 tys. zł., a Rafał M. - 262 tys. zł.

* Trzy lata będzie musiał odsiedzieć Marek C., były dyrektor Muzeum Archeologicznego w Poznaniu, który łapówki dawał od 1998 do 2004 r. Był wtedy kierownikiem zespołu badawczego w muzeum i dyrektorem Centrum Badań Archeologicznych. Osobiście i za pośrednictwem innych naukowców przekazał Markowi G. 114 tys. zł. W zamian Fundacja UAM dostawała zlecenia na prowadzenie wykopalisk.

* Na dwa i pół roku trafi do więzienia inny archeolog Lech Cz., były kierownik zespołu badawczego PAN w Poznaniu. Wręczył Markowi G. co najmniej 54 tys. zł.

Jeśli wyrok się uprawomocni, wszyscy skazani trafią do więzienia. Odsiadki uniknął jedynie poznański archeolog Tadeusz K., który już w 2008 r. poddał się dobrowolnie karze trzech lat więzienia w zawieszeniu. Wszyscy oskarżeni muszą zapłacić grzywny. Najwyższą Marek G. - 90 tys. zł.

Wyrok nie jest prawomocny. Skazani, którzy stawili się w sądzie (Marek G., Marek C. i Lech Cz.), nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Nie wiadomo, czy złożą apelacje.

denero

skoro apelujesz o wsytrzemiezliwosc w ferowaniu wyroku to wez na wstrzymanie w zalosnej i zenujacej probie obrony.. zostaw to do rozstrzygniecia.. bo takie relatywizowanie, ze 1.5 miliona publicznych pieniedzy poszlo w... bo ktos nieudolnie pozyskiwal fundusze to smiech.. tym bardziej miejsce nieudacznikow jest na smietniku.

W rzeczywistości zlecenia dostawał ten, kto dzielił się pieniędzmi z urzędnikami.

Sprawa wyszła na jaw cztery lata temu, gdy do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zgłosili się poznańscy archeolodzy, którzy przez lata sami dawali łapówki, by uczestniczyć w autostradowych wykopaliskach.

Trzymam mocno kciuki, żeby winni przestępstw czy nawet zaniedbań zostali ukarani, ale z poważnymi ocenami jednak poczekam.