Konserwator zabytków: jest mi wstyd, że wypiłem
Rozmawiała Dorota Wodecka-Lasota
- Mam wielu wrogów, odkąd zostałem konserwatorem wojewódzkim. Wszyscy patrzą mi na ręce, śledzą każdy mój krok. Bo ja wprowadziłem tam porządek - mówi Maciej Mazurek, którego przyłapano pijanego w pracy
Jak już pisaliśmy, w piątek policja została powiadomiona przez anonimową osobę z urzędu wojewódzkiego, że konserwator zabytków jest pijany w pracy. Po badaniu alkomatem okazało się, że Maciej Mazurek miał dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Tego dnia konserwator nie za bardzo chciał rozmawiać, w sobotę zgodził się wyjaśnić, co się stało.
Dorota Wodecka-Lasota: Dlaczego w piątek był Pan pijany w pracy w urzędzie?
Maciej Mazurek: To sytuacja dla mnie drastyczna. Żegnałem kolegę, który po 30 latach pracy odchodził na emeryturę. W ramach standardów etycznych i obyczajowych wypiłem z nim kielicha.
Jeden kielich to chyba nie był, bo miał Pan dwa promile w wydychanym powietrzu, co zdaniem policji wskazuje, że wypił Pan butelkę wódki.
- Nie miałem dwóch promili, wprowadzono was w błąd. Miałem 0,9 [patrz - "Ile promili miał Mazurek" - red.]. Ale co to za różnica, czy 0,9 czy dwa... Nie kamufluję tej sprawy. Uważam ją jednak za incydent, który mógł się każdemu zdarzyć. Czy jak u ministra pije się koniaczek albo szampana, to jest to naganne?
Pracownicy Pana urzędu mówią, że to nie był incydent.
- Mam wielu wrogów, odkąd zostałem konserwatorem wojewódzkim. Wszyscy patrzą mi na ręce, śledzą każdy mój krok, a o pozytywnych rzeczach, jakich dokonałem w tym urzędzie, nie mówią. Czemu tak się dzieje? Bo ja wprowadziłem tam porządek. Kazałem pracownikom przychodzić do pracy na godz. 8 rano, a nie, jak za mego poprzednika, na godz. 10 czy 11.
Mówili mi, że robią fuchy i są zmęczeni, pytali, czy mogą przychodzić później. Ale ja zabroniłem.
Zabroniłem też wykonywania prywatnych zleceń, wykorzystujących ich układ zawodowy.
Czy moglibyśmy potwierdzić Pana wersję o kielichu z kolegą odchodzącym na emeryturę u tegoż?
- Nie. Nie będę mówił, kto to jest, bo to jest moja prywatna sprawa.
Jeśli prywatna, to dlaczego nie wziął Pan urlopu?
- Proszę już tego nie drążyć. Przecież się nie wypieram. Ale traktuję tę sprawę w kategoriach obyczajowych.
Będzie Pan o tym rozmawiał z wojewodą?
- Jeśli mnie wezwie, to oczywiście.
Jest Panu przykro? Wstyd?
- [Chwila ciszy - przyp. red.] Tak, jest mi wstyd.
Tekst z Gazety Wyborczej
|