Cytuj:
Dyrektor Abłamowicz jest jednak przekonany, że mogło dojść do złamania prawa. - Jestem archeologiem z wykształcenia. W naszym środowisku coraz częściej mówi się o amatorach, którzy szukając skarbów niszczą miejsca, którymi powinni się zająć profesjonaliści. Co innego, gdy ktoś coś przypadkowo znajdzie i odda do muzeum, wtedy może liczyć na podziękowania i nagrodę.
Stanowisko dyrektora popiera Barbara Klajmon, wojewódzka konserwator zabytków. - Wszystko, co leży pod ziemią, należy do Skarbu Państwa. Jeśli ktoś wykopie coś cennego, ma obowiązek poinformować o tym najbliższy urząd gminy. A my nie wiemy, w jaki sposób pan Troncik pozyskał te wszystkie przedmioty - mówi.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... licje.htmlŻycie, jak wiemy, samo napisało sprawie puentę. Saper został oczyszczony z podejrzeń, potem odkrył skarb w Czermnie, został laureatem konkursów Archeologii Żywej oraz National Geographic. A śląska konserwator zabytków, Barbara Klajmon, która z uporem maniaka wspierała dyr. Abłamowicza? Tutaj też życie spuentowało sprawę. Gdyby nie angażowała się w kretyńskie historie wszczynane przez dyrektora muzeum, być może miałaby czas zajmować się tym, co do niej należy, a tak...:
Cytuj:
Kradli pod nosem szefa? Konserwator zawieszona
Z kasy Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Katowicach wyparowało co najmniej pół miliona złotych. Z tego powodu kierująca instytucją Barbara Klajmon została zawieszona przez wojewodę w obowiązkach służbowych.
W środę w południe do biura konserwatora weszło kilkunastu policjantów zajmujących się zwalczaniem przestępczości gospodarczej. Zabezpieczali dokumentację finansową oraz kopiowali twarde dyski komputerów. Nakaz przeszukania i zabezpieczenia dokumentów wydała im prokuratura.
- Ma to związek ze złożonym u nas zawiadomieniem o podejrzeniu przestępstwa w tej instytucji - wyjaśnia prokurator Elżbieta Mizeracka, szefowa Prokuratury Rejonowej Katowice-Południe. Zasłaniając się tajemnicą śledztwa, odmówiła ujawnienia kulisów sprawy.
Z naszych informacji wynika, że zawiadomienie złożył wojewoda Zygmunt Łukaszczyk. Zrobił to, bo podczas wewnętrznej kontroli okazało się, że gdzieś przepadło kilkaset tysięcy złotych. W proceder miała być zamieszana główna księgowa oraz jej podwładny. Mieli tak działać przez kilka lat. Jak wyprowadzali pieniądze? Główna księgowa, przygotowując przelewy pensji dla pracowników, miała fałszować dokumentację finansową przygotowaną do zatwierdzenia przez konserwator zabytków. Następnie na konta - własne i wspólnika - przelewała dodatkowe pieniądze. Średnio po kilka tysięcy złotych miesięcznie.
Dopiero po wewnętrznej kontroli, w lutym tego roku, Klajmon zawiadomiła wojewodę, iż mogło dojść do nieprawidłowości, i poprosiła o przeprowadzenie audytu. - Jego wstępne wyniki pokazały, że rzeczywiście mogło dojść do przestępstwa. Stąd zawiadomienie do prokuratury - mówi Piotr Spyra, wicewojewoda śląski.
Urząd wojewódzki na razie nie informuje o wynikach kontroli, bo ta jeszcze trwa. Jednak według naszych informacji zamieszana w aferę księgowa oraz jej wspólnik zostali już zwolnieni z pracy. Z kolei Klajmon, która służbami konserwatorskimi w naszym województwie kieruje od pięciu lat, została zawieszona przez wojewodę w obowiązkach służbowych. Prokuratura sprawdzi, czy w odpowiedni sposób sprawowała nadzór nad swoimi pracownikami. Zapytaliśmy ją o tę sprawę, ale nie chciała niczego komentować.
W 2009 r. finanse służb konserwatorskich sprawdzała Najwyższa Izba Kontroli. Wtedy nie wykryto jednak żadnych nieprawidłowości.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... szona.htmlA wiadomość z 16maja, mówi już o 2 milionach:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... rwsze.html