Aśka72 napisał(a):
Frank, męczysz temat i nie masz kompletnie racji. To jest kompletnie odrealnione co piszesz, odleciałeś...Miał prawo tłumaczyć to interesem społecznym, dokładnie tak samo jak my w Niewieścinie. Nie doszło tym wejściem do zagrożenia żadnej innej wartości, więc proszę przestań opowiadać pierdoły oderwane od rzeczywistości.
Art. 26. KK
Stan wyższej konieczności - kolizja obowiązków
§ 1.
Nie popełnia przestępstwa, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego jakiemukolwiek dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego.
§ 2.
Nie popełnia przestępstwa także ten, kto, ratując dobro chronione prawem w warunkach określonych w § 1, poświęca dobro, które nie przedstawia wartości oczywiście wyższej od dobra ratowanego.
§ 3.
W razie przekroczenia granic stanu wyższej konieczności, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia.
§ 4.
Przepisu § 2 nie stosuje się, jeżeli sprawca poświęca dobro, które ma szczególny obowiązek chronić nawet z narażeniem się na niebezpieczeństwo osobiste.
§ 5.
Przepisy § 1-3 stosuje się odpowiednio w wypadku, gdy z ciążących na sprawcy obowiązków tylko jeden może być spełniony.
To jest jakieś kuriozum, że główna aktywistka PZE uzasadnia wejście na jakiś teren bez zgody właściciela stanem wyższej konieczności, interesem społecznym i przytacza odpowiednie art. KK. :666
Więc, czym to się różni od obecnych działań urzędników WKZ, czy takie działanie ma być akceptowane przez PZE?
Czy jest to przyzwolenie dla każdego archeologa, czy innego osobnika zatroskanego o los zabytków, że ma prawo interweniować i naruszać w imię interesu społecznego własność prywatną, wejść komuś na działkę lub do mieszkania by ratować znajdujące się tam zabytki, np. pogiętą łyżkę aluminiową?
Takie filmy jak „Ciemna Strona Archeobiznesu” żeby nie trzeba się głupio tłumaczyć, produkuje się wyłącznie na podstawie tzw. materiałów anonimowych informatorów. Nie odsłaniamy kart, przedstawia się tylko wybrane fakty fragmentarycznie i komentuje tylko fakty, bez komentarza na temat odpowiedzialności, przepisów prawa, z yt linkuje zainteresowanym instytucją i czeka na ich reakcję, ignorowanie, brak reakcji to też mocny argument do wykorzystania. Następne kroki to np. udostępnienie materiału innym mediom i szerszej opinii publicznej, tym razem z niepublikowanymi "niespodziankami", materiałem w pełnej wersji.