Chciałbym nieśmiało przypomnieć,że tuż po napadzie na Pana Waldemara Nowakowskiego przez Wydział Terroru Kryminalnego i Zabójstw KSP( Inaczej tego nie można nazwać) ,od razu dyrektor MPW ,czyli założyciel, pan poseł (wtedy jeszcze)Jan Ołdakowski od razu,wyraził wolę przejęcia kolekcji Pana Waldemara Nowakowskiego.( dla chcących, łatwo odnaleźć w necie,jaki dziwny zbieg okoliczności)Dlatego,śmiało można założyć hipotezę,że inicjatywa,być może wyszła stamtąd.Można pochylić czoło,za stworzenie takiego Muzeum,ale zdobywanie kolekcji do muzeum,w ten sposób, jest pożałowania godne. Miejmy nadzieję,że jeżeli Polskie Sądy,okażą się, być spadkobiercami Bieruta i komunistów w swoich orzeczeniach,to przynajmniej Trybunał w Strasburgu sprowadzi na ziemię ,pogrobowców czerwonych ,w sprawie prawa własności i prywatnej kolekcji Pana Waldemara Nowakowskiego.
zyciewarszawy.pl Broń będą badać latami Janina Blikowska 28-12-2009, ostatnia aktualizacja 29-12-2009 11:48
Zarekwirowana powstańcowi kolekcja militariów zostanie zbadana dopiero w połowie 2011 roku. – To oburzające – mówią żołnierze AK. autor: Kuba Kamiński źródło: Fotorzepa +zobacz więcej
W lipcu 2008 roku policjanci z Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw KSP zrobili nalot na wolskie mieszkanie 77-letniego Waldemara Nowakowskiego, który w piwnicach urządził prywatne muzeum. Odwiedzali je urzędnicy i wycieczki szkolne. W kolekcji były m.in. karabiny, pistolety, mundury, odznaczenia i plakaty. Policjanci zabrali 195 sztuk broni, bagnety, straszaki. Większość eksponatów miała przewiercone lufy.
Mundurowi uznali, że powstaniec nielegalnie przechowuje broń. – Zrobiono ze mnie terrorystę, choć nigdy nie ukrywałem, że posiadam takie zbiory – wspominał Waldemar Nowakowski. Po zarekwirowaniu kolekcji w jego obronie stanęły m.in. związki powstańców, Urząd do spraw Kombatantów, w jego sprawie interweniowali w MSWiA urzędnicy Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Nowakowski to syn powstańczego dowódcy „Żywiciela”, major Wojska Polskiego w stanie spoczynku. W Powstaniu był łącznikiem, ps. Gacek. Od przejęcia broni przez policję upłynęło już półtora roku. I jak dotąd powstaniec nie usłyszał zarzutów karnych za nielegalne posiadanie broni ani nie odzyskał eksponatów. Dlaczego? Broń jest wciąż badana. – Ekspertyzy mają trwać do czerwca 2011 roku. Nic na to nie poradzę, że terminy są tak odległe. Nie jesteśmy w stanie ich skrócić – mówi Krzysztof Król, wiceszef Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw KSP. Dodaje, że prokuratura może wynająć inne laboratorium do zbadania tej broni, może też postępowanie umorzyć np. ze względu na znikomy stopień szkodliwości czynu.
Mateusz Martyniuk, rzecznik stołecznej prokuratury, mówi, że wszystkie sprawy związane z bronią czekają na swoją kolej.
– Takie są niestety realia. Wiadomo, że poprosimy o szybsze opinie w postępowaniach, gdzie są areszty, ale w tym przypadku tak nie jest – tłumaczy.
Rzecznik prokuratury zauważa, że śledczy dostali zapewnienie na piśmie, iż broń powstańca uda się przebadać wcześniej, niż podaje policja. – Z naszych informacji wynika, że opinia powinna być gotowa do końca czerwca 2010 roku – mówi prok. Martyniuk. Dodaje, że w lutym tego roku laboratorium KGP zbadało kilkanaście sztuk broni pneumatycznej. – Na nią nie trzeba zezwolenia, więc ją oddano powstańcowi – mówi prokurator.
Środowiska powstańcze są oburzone przewlekłym postępowaniem. – Z jednej strony to jest niezrozumiałe, ale z drugiej śmieszne, że starą broń tak długo się bada – mówi generał Zbigniew Ścibor-Rylski, prezes Związku Powstańców Warszawskich. Dodaje, że Związek występował w obronie powstańca i ponownie zamierza to zrobić.
– Może trzeba będzie prosić tym razem o pomoc Kancelarię Prezydenta RP? – zastanawia się generał Ścibor-Rylski.
|