zdzicho napisał(a):
.Pisałem o szkoleniach (...)saperskich. (...)Jak zwykle zostałem totalnie obśmiany.Bo jestem teoretyk,a starzy wyjadacze wiedzą lepiej.Nawet moderator raczył zakpić :nicnie .A potem takie kwiatki z niewiedzy:
viewtopic.php?f=39&t=169543 /ten niewybuch/
I słusznie że zostałeś obśmiany, bo w tym temacie opowiadałeś kompletne farmazony, poza tym nie raczyłeś się ustosunkować merytorycznie do podstawowych pytań jakie zadałem, a mianowicie:
1. kto miałby przeprowadzać te kilkugodzinne szkolenia, skoro w naszym kraju nie ma praktycznie wcale osób kompetentnych do ich przeprowadzenia - prosty przykład z funkcjonariuszem Policji w specjalności pirotechnika, który nie umie odróżnić sowieckiej "katiuszy" od lampy ulicznej, czy sapera wojskowego, który zużytą lotkę moździerza uważa za śmiertelne zagrożenie dla kwartału dzielnicy
2. kto miałby to sfinansować (WOŚP, Caritas, ufoludki, a może Armia Zbawienia)
3. jaki miałby być zakres takiego szkolenia, skoro miałoby ono ramy czasowe zaledwie kilku godzin i jaką wiedzę miano by tam wpajać (a raczej niewiedzę).
Taki jesteś mądrala w temacie pocisków moździerzowych? A widziałeś brytyjskie 2-calowe moździerze z tetrachloroetylenem? Idę o zakład, że przytłaczająca większość "speców od szkoleń" jeśli znajdzie takowy egzemplarz bez lotki, to nie będzie wiedziała z czym to się je i uzna, że to jakiś walec, filtr paliwa, albo nie wiadomo co. Myślisz, że na tym Twoim zasmarkanym szkoleniu ktoś będzie uczył słuchaczy w temacie czeskich moździerzówek?
Swego czasu w mojej brygadzie saperskiej pracowali emerytowani policjanci, nie jakieś zafajdane krawężniki, ale funkcjonariusze z olsztyńskiej antyterrorki, teoretycznie przeszkoleni też w temacie niewybuchów. Codziennie któryś z nich przyłaził do mnie w czasie pracy z zapalnikiem AZ 1 lub AZ 23 na ręku pytając, czy to niebezpieczne, bo codziennie znajdowali inaczej zdeformowane od wybuchu egzemplarze. Dla nich każda sztuka była czymś zupełnie innym i za Ludowe Chiny nie mogli poszczególnych egzemplarzy połączyć w jeden model zapalnika. I co ma niby dać takie szkolenie dla jakichś dyletantów?
Jak już tak podniecasz się regulacjami prawnymi zza zachodniej granicy, to może uwzględnisz też w swych wynurzeniach fakt, że w Polsce szkolenie saperskie obejmuje okres 2 dni po kilka godzin dziennie z każdego dnia i kończy się egzaminem ze 100% zdawalnością, a żeby zostać "takim samym" saperem w Niemczech, musisz odbyć kilkumiesięczny kurs w Sprengschule kończący się morderczym egzaminem, a potem odbyć co najmniej 2 lata praktyki w charakterze pomocnika sapera, by móc samodzielnie pracować w zawodzie. Jacy głupi ci Niemcy, prawda? Męczą człowieka 2,5 roku, a w kraju wystarczy na to samo 2 dni. Tyle samo warte jest to polskie szkolenie, co ta niemiecka kilkugodzinna pogadanka dla poszukiwaczy - wielkie nic.
Jak Ty masz zdzicho w tym temacie pleść takie androny, to może faktycznie się już kompletnie zamknij, bo tylko oczy usychają od czytania tego bełkotu.