Przemku, popadłeś chyba w przesadny pesymizm:)) Z pewnością są osoby, które nigdy nie powiadomią o żadnym znalezisku, nawet pod rządami najbardziej przyjaznej ustawy, ale to jednak margines. Takie osoby istnieć będą zawsze, ale przy założeniu, że powiadamiając można zachować znalezisko lub otrzymać uczciwą zapłatę, należy przyjąć że większość zachowywałaby się racjonalnie. A racjonalność polegałaby wtedy na unikaniu ryzyka - zawiadamiając nic się nie traci, a być może zyskuje, nie zawiadamiając naraża się na jakieś sankcje (bo z pewnością sankcje za niezawiadomienie należałoby zachować), choćby przy próbie sprzedaży lub nieopatrznego pochwalenia się. Obecnie tylko się traci, zatem ryzykiem jest samo powiadamianie i zachowanie racjonalne polega nie niepowiadamianiu, nawet przy świadomości ewentualnych sankcji, bo przy pewnej dozie ostrożności można z powodzeniem ich uniknąć.
Na sprawę zawiadamiania należy zresztą patrzeć nie tylko z punktu widzenia poszukiwaczy. Ten obowiązek ciąży przecież na każdym. A obecnie nagminne jest zatajanie znalezisk podczas prac budowlanych (i z chęci zachowania znaleziska jak też dla uniknięcia badań archeo wstrzymujących budowę) oraz znalezisk przypadkowych. Mógłbym wstawić całą listę niesamowitych monet i innych ciekawych fantów, które widywałem u różnych rolników, gospodyń domowych, działkowców. Znaleźli je podczas prac przydomowych czy w polu i też doskonale zdają sobie sprawę, że zgłaszając znalezisko, będą musieli się z nim rozstać i buntują się wobec tego, bo im się podoba i wiedzą, że jest nieraz warte tyle co ich miesięczna renta czy emerytura (czyli tyle co kot napłakał, ale dla nich bardzo dużo) i chcą po prostu je mieć, kiedyś sprzedać, przekazać dzieciom. Widmo dyplomu lub jakiegoś pieniężnego ochłapu (zwanego cynicznie nagrodą, do tego przyznawaną uznaniowo, z dużym opóźnieniem, po zawiłych procedurach i bez żadnej gwarancji, że zostanie przyznana) wcale nie stanowi pokusy dla wykazania tzw. postawy obywatelskiej, bo czują, że przez państwo traktowani są jak frajerzy, że ideałem dla państwa jest obywatel, który daje się oskubać na własne życzenie, co nie jest zbyt zbieżne z ich oczekiwaniami i instynktem samozachowawczym.
Idealizowałeś społeczeństwo brytyjskie. Moim zdaniem, które wyraziłem już wcześniej, nie jesteśmy mniej dojrzali niż oni, a zachowanie Brytyjczyków wynika tylko z tego, że tam państwo nie traktuje obywateli jak frajerów. Tym niemniej i w UK są osoby, które nie powiadamiają o znaleziskach. Założę się, że ciemna liczba niezgłoszonych znalezisk i tam istnieje. Naginanie prawa też nie jest polską specyfiką. W UK np. cudownie mnożą się znaleziska na brzegach Tamizy, podczas odpływu, bo wtedy nie trzeba dzielić się z właścicielem terenu... Night hawking, czyli nielegalne, bez zgody właściciela terenu, nocne poszukiwania, też są tam na porządku dziennym (czyli nocnym). Margines istnieje zawsze i wszędzie, ale zachowujmy proporcje w swoim spojrzeniu na świat, żeby margines nie przysłonił nam całości. Artur
|