https://poszukiwanieskarbow.com/forum/

Siedem dekad filozofii wstydu
https://poszukiwanieskarbow.com/forum/viewtopic.php?f=63&t=117281
Strona 1 z 1

Autor:  tur [ piątek, 6 września 2013, 09:23 ]
Tytuł:  Siedem dekad filozofii wstydu

Świetny artykuł ze zdjęciami analizujący tragiczną sytuacje zabytków na Dolnym Śląsku.
Cytuj:
Siedem dekad filozofii wstydu uczyniło na Dolnym Śląsku niesłychane spustoszenie w pejzażu kulturowym. Pomimo europejskiej integracji nadal rządzi duch dzielnego pioniera Ziem Zachodnich. Jak długo jeszcze?
W wielu miastach dobrym obyczajem jest upamiętnianie obecności wybitnych postaci za pomocą ozdobnych tablic. Jednak niewiele miast ma ku temu tyle powodów, co mała wieś Skała w okolicach Lwówka Śląskiego. Miejscowy książęcy pałac w XIX wieku gościł koronowane głowy i światową czołówkę ówczesnych kompozytorów: Liszta, Wagnera i Berlioza.
Na ozdobną tablicę zasługują też nieodległe Pielaszkowice w okolicach Środy Śląskiej. W tutejszym zamku w 1813 roku generałowie wielkich mocarstw podpisali rozejm, który istotnie zaważył na losach kampanii napoleońskiej, a tym samym całej Europy.
Pałac w Skale i zamek w Pielaszkowicach na różne sposoby zapisały się w historii Dolnego Śląska. Nie ma jednak drogowskazów do tych wspaniałych niegdyś rezydencji. Nie ma tablic upamiętniających cokolwiek, jakby w tych miejscowościach nie wydarzyło się nic godnego odnotowania. Jak wytłumaczyć tę zagadkę? Tę zdumiewającą zgodę na amputację historycznego i kulturowego kontekstu? Na status zadupia, które nie chce się wyróżniać?
Stan obu obiektów to katastrofa w przededniu całkowitego unicestwienia, ale to wytłumaczenie mocno naciągane, bo przecież w Europie mniej okazałe ruiny są przedmiotem szacunku, zatroskania i dumy. Tymczasem w Pielaszkowicach, Skale i setkach im podobnych zabytkowych rezydencji na Dolnym Śląsku tego szacunku od zakończenia wojny nigdy nie było.
Grabieże, dewastacja i haniebne niedbalstwo to nasz narodowy wkład w wielokulturową, tysiącletnią historię regionu. Regionu, który zamków, pałaców i dworów ma najwięcej w Polsce, choć połowę zdążył już zrównać z ziemią. I kolejnym, nawet renesansowym i barokowym skarbom, pozwala ginąć w krzakach.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że to krzaki i samosiejki są naszym dobrem narodowym, skoro tak skutecznie potrafią ukryć dziesięciolecia tragicznej indolencji. Lasy pokrzyw, bajora i wykroty to nasz najcenniejszy public relations, bo z rezydencji istniejących po wojnie wyremontowano zaledwie co dwudziestą.
Wobec utrwalonej przez blisko siedem dekad filozofii wstydu jakiekolwiek tablice informacyjne są nie do pomyślenia. Gdyby stanęły w Brzezince, Parchowie, Zaborowie, Daszowie, Dziewinie, Chwalimierzu czy Siedlimowicach, opis pałacu w konfrontacji z gnijącą, zapuszczoną ruderą byłby niedopuszczalną kompromitacją.
W tych kategoriach jedynie powodem do wstydu byłby twórczy kunszt Berlioza w kontekście pałacu w Skale, gdzie zawaliła się kolejna ściana. Obciachem byłaby opowieść o mocarstwowych pertraktacjach w zamkowej sali w Pielaszkowicach, po której nie ma już śladu. Bo zamiast pozbyć się gruzu, wycinać chaszcze, porządkować i zabezpieczać ruiny, wolimy chować głowę w piasek i wychylać ją w dogodnej scenerii. Kierować turystów na wydeptane ścieżki jak w Korei Północnej i przechwalać się Książem, Czochą, Kliczkowem czy Wojanowem, bo przecież wszystkiego szlag nie trafił.
Wydaje się, że w cywilizowanej Europie, w której raz za razem przywołujemy wspólne wartości, tak dalej nie da rady. Trzeba prawdzie spojrzeć w twarz, wziąć na siebie odpowiedzialność za powojenne rumowisko, przyznać się do likwidacji znacznej części pejzażu kulturowego. Dotyczy to właścicieli i użytkowników, ale przede wszystkim państwa polskiego, które kiedyś było inicjatorem dewastacji, funkcjonowało źle, a teraz prawie wcale.
To zaledwie początek, by obudzić szacunek dla najbliższego otoczenia, europejskiego dziedzictwa i regionu, w którego długich dziejach obecne pokolenia są dość kontrowersyjnym epizodem. Na szacunku i budowie historycznej tożsamości żadna lokalna społeczność nie straci.
Zyskać może nawet minister kultury, którego największą ozdobą wcale nie jest gładko przyczesana grzywka i krawat. W całym kraju na pękających zabytkowych murach brzęczą niezliczone blaszane wizytówki, które są jawną kpiną z jego urzędu. Nazwa od dawna nieaktualna, bojowo tu zapowiadana ochrona prawa budzi politowanie, a rdza przywodzi na myśl młotek i gwoździe w rękach dzielnego pioniera Ziem Zachodnich, który od pół wieku już nie żyje. Ale jego duch nadal rządzi skuteczniej niż minister.

Autor: Hannibal Smoke
Tekst, oraz zdjęcia z opisem: http://poznajpolske.onet.pl/reportaze,49/siedem-dekad-filozofii-wstydu,59423.html

Autor:  hasann [ piątek, 6 września 2013, 16:32 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

polecam wpisac w youtube, : nie do zobaczenia, do wyburzenia.
i płakać...
cieszy jedynie ze po czasach gdzie jedynie kupowano zabytki za psie pieniadze, pojawiaja sie ludzie ktorzy nie tylko je kupuja ale remontuja.

Moim marzeniem jest kupno palacyku na dolnym slasku, oraz stworzenie winnicy i winiarni... ale to moze za 5-10 lat. Pewnie czesci juz nie bedzie...

pozdrawiam

Autor:  pois [ piątek, 6 września 2013, 18:55 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

Nie tylko na Śląsku ... to samo jest u nas w dawnych Prusach Wschodnich i Zachodnich. Uratowano co prawada Zamki Zakonu N.M.P. / przynajmniej niektóre /
ale dwory , pałacyki i zameczki popadają w ruinę . A kuriozum to przykład Rzeźni Gdańskiej .
Jest jednak światełko w tunelu w postaci Ludzi z pasją :1 Znajomi zakupili Zamek w Krępcewie / Zamek Kremzow i przywracają go do życia :1 .
hasann napisał(a):
Moim marzeniem jest kupno palacyku na dolnym slasku, oraz stworzenie winnicy i winiarni... ale to moze za 5-10 lat. Pewnie czesci juz nie bedzie...

Trzeba przecie realizować swe marzenia ;)
Powodzenia Hasann :1
http://www.mmstargard.pl/dzieje-sie/bra ... -krepcewie
https://www.facebook.com/ZamekKrepcewo

Autor:  zdzicho [ piątek, 6 września 2013, 19:23 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

Tekst prawdziwy ale niesprawiedliwy.To moja kraina ojczysta.Autor zapomina,że przez kilkadziesiąt lat ziemie zachodnie/w tym i Dolny Śląsk/miały w świadomości ludzi tam mieszkających i władz status niepewny.Mieszkańcy bali się-autentycznie,że Niemcy wrócą.Przypomnę,że dopiero w XII 1970 r podpisany został polsko-niemiecki układ graniczny.Stąd niewiele budowano,nie inwestowano,nie remontowano domów,że o zabytkach nie wspomnę.To po pierwsze.
Po drugie.Pamiętać trzeba,że Niemców wysiedlono,a ich miejsce zajęli repatrianci z Francji,Belgii i oczywiście z ZSRR.Z Zachodu głównie górnicy i ich rodziny.W zdecydowanej większości nowi osadnicy byli robotnikami i chłopami mającymi delikatnie mówiąc blade pojęcie o historii tej ziemi,nie utożsamiali sie z nią.Niemieckie,to obce i wrogie-nie zasługuje na ochronę,a wręcz przeciwnie"za nasze krzywdy"zniszczyć i rozwalić ,aby ślad nie został.
Póżniej też nie było lekko.Po 1989r zlikwidowano kopalnie Zagłębia Wałbrzyskiego i Nowej Rudy,padł przemysł włókienniczy/len/,zakłady pracujące na rzecz górnictwa,nawet jedna z dwóch w Polsce kopalń barytu.Nie licząc Wrocławia,to cały Dolny Śląsk miał najwyższe w Polsce bezrobocie.I skąd brać kasę na zabytki jak na zasiłki brakuje.Być może niektórzy słyszeli o biedaszybach,współczesnych, w okolicach Wałbrzycha
Coś pozytywnego obserwuję tak od 10 lat.Powoli wsie i miasteczka odżywają.Wiele nastawia się na turystykę i nadzieja dla tych zabytków,które przetrwały się rodzi

Autor:  varo [ piątek, 6 września 2013, 22:08 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

to prawdziwa tragedia, lepiej byłoby pooddawać te pałace i dwory ludziom za przysłowiową złotówkę, wzamian za doprowadzenie ich do stanu używalności...

Autor:  Renald [ piątek, 6 września 2013, 22:58 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

W tym problem, że wiele z nich, za tę przysłowiową złotówkę pooddawano. Szkoda tylko, że nikt nie sprawdzał wiarygodności finansowej obdarowanych i teraz znaczna część tych obiektów właściwie przepadła. Często zabytkowe, potężne obiekty, brali ludzie których jedynym kapitałem był zapał. A ten, w zderzeniu z realiami, szybko się ulatniał. Bo poza pasją i umiłowaniem historii, do ratowania, a nawet tylko zabezpieczenia takich budynków potrzeba pieniędzy, pieniędzy i jeszcze więcej pieniędzy...
Znam gościa z tamtych okolic, który kupił, wyremontował i przystosował na hotel pałac z budynkami folwarcznymi. Kiedy za psi pieniądz kupował to wszystko, był multimilionerem. W tej chwili, jak sam o sobie mówi, jest "dziadem bankowym". Jasne, wszystko teraz wygląda pięknie, na brak gości nie narzeka, ale ile go to kosztowało... I nie mówię tu wyłącznie o pieniądzach. I dalej haruje od rana do nocy, bez wakacji, przerw świątecznych, weekendów... Bo odbudować, wyremontować, wyposażyć to jedno. Teraz trzeba to jeszcze utrzymać.

Autor:  frank [ piątek, 6 września 2013, 23:29 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

Tłumaczenie tak wielkich zniszczeń niepewnym statusem tych ziem to bzdura. Jest jeszcze inna prawda.
Repatrianci ze wschodu weszli z ubogich chat krytych słomą, do murowanych budynków z parkietami, boazeriami (którymi palili w piecach). Taka była mentalność tych ludzi, nie byli przyzwyczajeni do cywilizacji, niszczyli wszystko co uważali za zbędne, niepotrzebne do życia.
Pewna analogia jest z Nową Hutą, gdzie po kilku latach budynki w ledwo co wybudowanym mieście były tak zdewastowane, że nadawały się do remontu.

Autor:  varo [ piątek, 6 września 2013, 23:36 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

Renald napisał(a):
W tym problem, że wiele z nich, za tę przysłowiową złotówkę pooddawano. Szkoda tylko, że nikt nie sprawdzał wiarygodności finansowej obdarowanych i teraz znaczna część tych obiektów właściwie przepadła. Często zabytkowe, potężne obiekty, brali ludzie których jedynym kapitałem był zapał. A ten, w zderzeniu z realiami, szybko się ulatniał. Bo poza pasją i umiłowaniem historii, do ratowania, a nawet tylko zabezpieczenia takich budynków potrzeba pieniędzy, pieniędzy i jeszcze więcej pieniędzy...
Znam gościa z tamtych okolic, który kupił, wyremontował i przystosował na hotel pałac z budynkami folwarcznymi. Kiedy za psi pieniądz kupował to wszystko, był multimilionerem. W tej chwili, jak sam o sobie mówi, jest "dziadem bankowym". Jasne, wszystko teraz wygląda pięknie, na brak gości nie narzeka, ale ile go to kosztowało... I nie mówię tu wyłącznie o pieniądzach. I dalej haruje od rana do nocy, bez wakacji, przerw świątecznych, weekendów... Bo odbudować, wyremontować, wyposażyć to jedno. Teraz trzeba to jeszcze utrzymać.


no to też prawda...

Autor:  bigesox [ sobota, 7 września 2013, 06:35 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

[quote="pois"]Nie tylko na Śląsku ... to samo jest u nas w dawnych Prusach Wschodnich i Zachodnich. Uratowano co prawada Zamki Zakonu N.M.P. / przynajmniej niektóre /
ale dwory , pałacyki i zameczki popadają w ruinę .

Dotyczy to nie tylko Ziem Odzyskanych.
Na moim terenie (Kujawy zachodnie)
tereny rdzennie polskie ,rowniez wala
sie z hukiem dworki i palace.
W latach osiemdziesiatych jeszcze uzytkowane
i zamieszkale dzis strasza ruinami i zielskiem.
Wiec nie wszystko mozna przypisac mentalnosci
repatriantow.
Samo wpisanie obiektu do rejestru zabytkow
niczego nie rozwiazuje,wrecz przeciwnie
moim zdaniem,utrudnia utrzymanie/uzytkowanie
danego obiektu.
WKZ jest przyslowiowym gwozdziem do trumny
wielu obiektow tego typu.
Pozdrav

Autor:  tur [ sobota, 7 września 2013, 10:04 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

A co mnie denerwuje najbardziej że wielką nagonkę robią jak złapią kilku poszukiwaczy z kilkoma wytartymi monetami to media trąbią na każdym portalu,a tutaj się walą zabytki,prawdziwe zabytki,nie wycieruchy z pola.
Co za hipokryzja rządzących i im służb przynależnych :(

Autor:  zdzicho [ sobota, 7 września 2013, 15:50 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

frank napisał(a):
Tłumaczenie tak wielkich zniszczeń niepewnym statusem tych ziem to bzdura. Jest jeszcze inna prawda.
Repatrianci ze wschodu weszli z ubogich chat krytych słomą, do murowanych budynków z parkietami, boazeriami (którymi palili w piecach). Taka była mentalność tych ludzi, nie byli przyzwyczajeni do cywilizacji, niszczyli wszystko co uważali za zbędne, niepotrzebne do życia.
Pewna analogia jest z Nową Hutą, gdzie po kilku latach budynki w ledwo co wybudowanym mieście były tak zdewastowane, że nadawały się do remontu.



Jesteś bardzo radykalny w swoich ocenach.Ciekaw jestem uzasadnienia tej "bzdury"Z dzisiejszej perspektywy wiele spraw,które kiedyś budziły niepokój teraz śmieszy.Przez wiele lat władze Niemieckiej Republiki Federalnej poddawały w wątpliwość postanowienia Traktatu Poczdamskiego.Wypowiedzi słynnych Hupki i Czai za Związku Wypędzonych naprawdę słuchano na Dolnym Śląsku i reszcie Ziem Odzyskanych z obawą/o tymczasowości granicy na Odrze i Nysie,o tym,że Niemcy wrócą/Swoje dodawała oczywiście również ówczesna polska propaganda/.Sprawa została zamknięta dopiero 7.12.1970 kiedy kanclerz Willy Brandt i Józef Cyrankiewicz podpisali w Warszawie układ o normalizacji stosunków i nienaruszalności granic.Można dodać,że w NRF układ z Polską budził duże opory.Za ratyfikacją głosowało 248,a 238 się wstrzymało przy 10 głosach sprzeciwu.Polskie obawy przed powrotem Niemców nie były takie bezpodstawne.Warto przypomnieć,że Bundestag przyjął rezolucję zawierającą stwierdzenie, że "przyjęcie nowych członków do Unii Europejskiej musi się wiązać z uznaniem prawa wypędzonych do powrotu i odszkodowań". Skutkiem są dzisiaj dramaty Polaków,którzy zaniedbali dokonania zmian w księgach wieczystych/bądż urzędnicy zaniedbali/i dzisiaj przed polskimi sądami przegrywają z Niemcami-byłymi właścicielami i muszą opuścić domy w których mieszkali przez kilkadziesiąt lat.

Autor:  pois [ sobota, 7 września 2013, 18:33 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

Do 1945 r na Żuławach obowiązywał edykt Ulricha von Jungingen . Niestety tylko do 1945 . Znajomi których rodziny to autochtoni i pozostali tam po 45 , opowiadali co działo sie z systemem melioracyjnym gdy gospodarstwa objęli tam nowi właściciele .
Żuławy do dziś nie powróciły do dawnej świetności , niestety .
Wydaje się iż zwalanie wszystkiego na system , politykę etc. to zwykłe uproszczenie. Przecież najważniejszy jest człowiek i jego podejście do nieruchomości czy miejsca gdzie akurat zamieszkał. Od jego mentalności .
Np. Rzeźnię Gdańska o której wspomniałam w poście wyżej , podpalił gostek / nowy wspólczesny właściciel . Chodziło mu bowiem o grunta nie o zabytkowy obiekt . Obiekt do dziś niszczeje jako wpisany do rejestru zabytków. A byłyby tak piekne lofty .
Te poszukiwania winnych / niewinnych destrukcji zabytków jest już nieistotne z punktu widzenia niszczejacych obiektów .
Zostało jeszcze troszkę nieruchomości do uratowania ... może coś się zmieni.

Autor:  zdzicho [ sobota, 7 września 2013, 20:19 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

pois napisał(a):
Te poszukiwania winnych / niewinnych destrukcji zabytków jest już nieistotne z punktu widzenia niszczejacych obiektów .
Zostało jeszcze troszkę nieruchomości do uratowania ... może coś się zmieni.


Masz rację,ale to autor napisał: "Grabieże, dewastacja i haniebne niedbalstwo to nasz narodowy wkład w wielokulturową, tysiącletnią historię regionu."I to mnie ruszyło.Niech autor pojedzie na Ukrainę i popłacze nad losem naszych zabytków wyglądających często podobnie.Tak to już jest niestety.Łatwo pisać o haniebnym niedbalstwie,trudniej pokazać żródła finansowania odbudowy i potem utrzymania - Renald o tym pisał.Który samorząd to udżwignie.

Autor:  Selim [ sobota, 7 września 2013, 21:25 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

Trzeba przyznać że do woewódzkiego konserwatora zabytków Dolny Śląsk szczęścia nie miał ;) Miałem okazję zetknąć się z kilkoma historyjkami... :n
Znam przypadki kupna za grosze zamków które były piętnaście-dwadzieścia lat temu jeszcze pod dachem a teraz są romantyczną ruiną. Zostały przez "właściciela" wyszabrowane z resztek wyposażenia, kamieniarki, teraz stoją pozbawione tynku mury, sklepienia dawno się zawalily, po tym jak drewniane stropy i więźbę rozkradli okoliczni...
To jest uniwersalny problem w całej europie, finansowanie obiektów które powstały i funkcjonowały w całkiem innej rzeczywistości gospodarczej i kulturowej, na śląsku nie radzą sobie z tym w największym chyba stopniu. Te obiekty powstały w warunkach w których ich właściciele i twórcy mieli bardzo poważne dochody-z ziemi, kopalń, przemysłu. Już w dziewiętnastym wieku wiele z nich znajdowało się w częściowej ruinie, ale wtedy zaczęła się moda na turystykę i spędzanie wakacji (trwających często całe lato) poza miastem. Bardzo wiele tych obiektów w końcu dziewiętnastego wieku i w międzywojniu prosperowało jako pensjonaty. Po wojnie wszystko się zmieniło... żółć mnie trochę zalewa, świat się po prostu zmienił w bardzo złym kierunku... coraz trudniej nam chyba wyobrazić sobie czasy w których wykwalifikowany robotnik czy drobny rzemieślnik mógł ze swojej pracy utrzymać wielodzietną rodzinę i niepracujacą żonę a ktoś stojący szczebel wyżej mógł sobie pozwolić na kilkumiesięczną kanikułę. Te czasy nie wrócą i niestety większość zabytków rozpadnie się, niektóre ocaleją, funkcjonując jako hotele, pensjonaty, centra konferencyjne. Ale na boga, ileż tych centrów konferencyjnych potrzeba?

Autor:  zdzicho [ wtorek, 17 września 2013, 16:22 ]
Tytuł:  Re: Siedem dekad filozofii wstydu

Ot na taki artykuł się natknąłem: http://wiadomosci.onet.pl/szczecin/dziki-zachod/582lf

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/