Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego rozwiązał dział archeologiczny bezsensownej agendy jaką jest NID, czepiający się poszukiwaczy za guziki z szkopskich mundurów.
W poniższym artykule, zawzięty wróg poszukiwaczy niejaki Urbańczyk wylewa krokodyle łzy i niczym prorok wieszczy rozdrapanie dziewictwa narodowego przez ćwierć archeologów i złodziei z wykrywaczami. Osobiście widzę w działaniach ministra pierwszą mądrą reakcję na poczynania tej patologicznej instytucji, która notabene storpedowała "Ekspedycję Kircholm". Mam nadzieję, że Sabaciński otrzyma posadę pucybuta gdzieś na dworcu.
Dziś w radiu TOK FM odbyła się dyskusja, której uczestnikami byli Urbańczyk, Kobyliński i dyrektor NID.
Tutaj zapis tej audycji bo warto było posłuchać jak rozdzierali szaty i się sprzeczali :)
http://audycje.tokfm.pl/audycja/67http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,15441433.htmlCytuj:
Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego stopniowo, ale systematycznie, sam siebie pozbawia możliwości nadzorowania stanu ważnej części naszego dziedzictwa kulturowego. Ukoronowaniem konsekwentnych działań, wystawiających na łup rabusiów dobra narodowe, którymi państwo ma zarządzać, jest autorytatywna decyzja z zeszłego tygodnia likwidująca Dział Archeologii w Narodowym Instytucie Dziedzictwa - pisze do TOK FM Przemysław Urbańczyk z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN.
Była to jedyna centralna instytucja, która zarządzała ogólnopolskim bankiem danych o "stanie posiadania" i o zagrożeniach dla miejsc, w których znajdują się zabytki archeologiczne. Decyzja ta jest szokiem dla środowiska archeologów. Nie zapytano bowiem o zdanie żadnej z dwóch ogólnopolskich reprezentacji osób chroniących i badających materialne pozostałości odległej przeszłości naszych ziem, tj. ani Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich, ani Komitetu Nauk Pra- i Protohistorycznych Polskiej Akademii Nauk.
Pan Minister, bez konsultacji i bez uprzedzenia zlikwidował jedyną placówkę, która mogła (i tak już w bardzo ograniczonym zakresie) realizować politykę państwa w zakresie ochrony ukrytego wciąż w ziemi dziedzictwa kulturowego - choćby tylko w skali wymagań ratyfikowanych przez Polskę konwencji międzynarodowych.
Zachował się jak bezdzietny właściciel prywatnego folwarku, który z lenistwa likwiduje dziurawy płot, zamiast go naprawić, bo interesuje go wyłącznie doraźne ułatwienie sobie życia. Nie obchodzi go, że majątek może przez to zostać rozkradziony przez już czyhających złodziei, bo i tak nie ma dziedzica.
Ta paralela nie jest histeryczną przesadą, lecz zobrazowaniem realnego niebezpieczeństwa. Wszak rok temu ustawodawca zlikwidował z inicjatywy Ministra Kultury i Dziedzictwa[!!!] Narodowego ograniczenia, jakie pozwalały trzymać w ryzach niedouczonych ćwierć-archeologów, którym marzy się, aby "coś sobie wykopać". Od dawna Minister nie potrafi też powstrzymać rzeszy posiadaczy wykrywaczy metali, którzy nielegalnie przeszukują Polskę rabując ukryte pod ziemią skarby. Teraz nie będzie też już wyspecjalizowanej instytucji, która orientowała się w zagrożeniach wynikających z naturalnej skłonności inwestorów do niszczenia "tego co pod ziemią". Przy okazji "chapnie" się też 2 mln złotych przeznaczanych co roku na projekty badawcze związane z ochroną archeologicznego dziedzictwa Polski.
W kraju tak boleśnie pozbawionym przez wypadki historyczne wielu dóbr kultury, rezygnację z solidnego nadzoru nad jedynymi, jeszcze w miarę dobrze zabezpieczonymi zasobami zabytków, trzeba uznać za jawny sabotaż! To jest świadomie realizowana strategia pozbywania się ostatnich narzędzi trzymających w ryzach chętnych do włamania się do tego skarbca.
Niestety, inspiratorem tych bezmyślnych działań jest Ministerstwo, które tym samym sprzeniewierza się swoim ustawowym obowiązkom. Dla doraźnej wygody i groszowych oszczędności zlikwidowane zostało ostatnie centralne narzędzie koordynowania "polityki archeologicznej" państwa. Nie mogą tego realizować zatrudnieni wszak przez wojewodów konserwatorzy zabytków archeologicznych, którzy i tak już nie mieli oparcia w ministerstwie.
Polska stała się jedynym chyba cywilizowanym państwem, które samo ogłasza desinteresement odnośnie ważnej części swojego majątku narodowego. To tak, jakby zlikwidować jakikolwiek nadzór nad też przecież ukrytymi pod ziemią (tylko trochę głębiej) kopalinami - łącznie z gazem łupkowym.
WSTYD PANIE MINISTRZE!
Przemysław Urbańczyk