Cytuj:
Myśliwi przeciw i za ołowiem
Mimo sceptycznego podejścia do łowiectwa, z dużym zainteresowaniem przeczytałem artykuł zamieszczony w rubryce „temat numeru” w najnowszym „Łowcu Polski”. Autor, Aleksander Tarnas, poświęcił go przedstawieniu toczącej się w środowisku myśliwskim debacie dotyczącej stosowania ołowiu, przede wszystkim w polowaniach na ptaki.
Ameryka dała przykład
Tekst zaczyna się od informacji o co najmniej 130 gatunkach zwierząt zagrożonych zatruciem ołowiem w wyniku pobierania go razem z pokarmem. Następnie autor przedstawia historyczne tło debaty, sięgające lat 70. XIX w., kiedy pierwsze badania nad zagadnieniem podjęto w USA. Jednak dopiero sto lat później udało się zgromadzić naukowe dowody na toksyczne działanie ołowiu. W 1986 w USA wprowadzono, na 5 lat, zakaz stosowania amunicji ołowianej podczas polowań na ptaki wodne. Dzięki towarzyszącemu decyzji programowi monitoringu udało się potwierdzić jej pozytywne skutki dla populacji zwierząt związanych ze środowiskiem wodno-błotnym, co zaowocowało całkowitym zakazem uchwalonym w 1991. Dalej poszła Kanada, która wprowadzając analogiczny zakaz w 1999 nie ograniczyła się do ptaków wodnych, lecz objęła nim wszystkie gatunki migrujące. Po drugiej stronie Atlantyku zmiany zaczęły zachodzić w podobnym czasie. Aleksander Tarnas pisze, że najpierw zakaz zawarto w porozumieniu o ochronie afrykańsko-euroazjatyckich ptaków wodnych (AEWA), a następnie w konwencji o ochronie wędrownych gatunków dzikich zwierząt (tzw. Konwencja Bońska). Należy jednak zwrócić uwagę, że AEWA stanowi jedno z porozumień podpisanych jako elementy konwencji. Główny dokument powstał w 1979 r., a AEWA zostało podpisane dopiero w 1995.
Głos przeciwników zakazu
Autor, który większość artykułu poświęca racjom stojącym za zakazem, oddaje również głos jego przeciwnikom. Według wielu z nich nie ma obecnie alternatywy dla amunicji ołowianej – nietoksyczne zamienniki, takie jak stal, bizmut, miedź czy stopy są zbyt drogie, nie dostosowane do obecnie stosowanej broni (stąd pojawiające się głosy, że za kampanią na rzecz wycofania amunicji ołowiowej stoją producenci broni, bowiem zastosowanie zamienników wymagało nowych modeli), a także skutkują większą liczbą postrzałków (ranią ptaki zamiast je zabijać). Część osób, powołując się na wyniki badań przeprowadzonych w USA, kwestionuje wpływ ołowiu na zdrowie ludzi. Przedstawiciele tego poglądu wskazują, że amerykańskie badania nie wykazały, aby myśliwi – grupa wysokiego ryzyka jeśli chodzi o zachorowania na ołowicę – nie odbiega w tym względzie od reszty społeczeństwa.
Kontrargumenty zwolenników zakazu
Aleksander Tarnas w kolejnym akapicie ustosunkowuje się do zarzutów przeciwników wycofania ołowiu. Według zwolenników, po wprowadzeniu zamienników, które charakteryzują się porównywalną lub lepszą skutecznością niż ołów, na szeroką skalę, spadnie ich cena i przez to zwiększy się dostępność. Autor przytacza również przykłady z USA, Niemiec czy z niektórych łowisk w Wielkiej Brytanii, gdzie obowiązują przepisy nakładające na myśliwych udokumentowanie faktu zastrzelenia zwierzęcia bez użycia ołowiu. Także z USA pochodzą wyniki badań realizowanych w latach 1996-97 na Missisipi, gdzie po wprowadzeniu zakazu strzelania amunicją ołowiową zatrucie tym metalem spadło wśród krzyżówek o 64 proc., a o 78 proc. zmniejszyło się pobieranie śrucin u wszystkich analizowanych ptaków (artykuł w „Łowcu Polskim” nie opisuje metodyki tych badań i niestety nie znajdziemy namiarów na publikację, w której zaprezentowano wyniki programu). Ma to przełożenie na wyraźne zmniejszenie śmiertelności wśród wędrujących tą trasą kaczek. Szacunki, na które powołuje się Aleksander Tarnas, mówią o 3 proc. amerykańskich ptaków ginących wskutek zatrucia ołowiem przed wprowadzeniem zakazu. Nie wiadomo tylko, czy chodzi o wszystkie ptaki, czy tylko ptaki wodne – jednak w obu przypadkach po przełożeniu tej wartości na liczby bezwzględne mielibyśmy bardzo wysokie wyniki.
Tylko nad wodą czy wszędzie
W USA, gdzie cały czas zakaz ograniczony jest głównie do gatunków wodnych, trwa obecnie dyskusja nad całkowitym zakazem używania ołowiu. Postulat ten popiera również wielu myśliwych, którzy dali temu wyraz m.in. przy okazji kontrowersyjnej decyzji gubernatora stanu Iowa zezwalającej na używanie ołowiu w polowaniach na gołębie. Sami myśliwi głośno wyrażali swoją niechęć wobec tego postanowienia i deklarowali, że dobrowolnie z ołowiu zrezygnują. Mogli to zrobić m.in. dzięki temu, że na rynku amerykańskim, po 20 latach obowiązywania zakazu w odniesieniu do ptaków wodnych, dostęp do nietoksycznej amunicji jest znacznie większy niż dawniej. Dużą rolę odegrały również programy edukacyjne, takie jak skierowany na ochronę kondora kalifornijskiego, o którym pod koniec czerwca pisałem na wortalu Birdwatching.pl W odrębnych badaniach, na które powołuje się Aleksander Tarnas, wyszło że 98 proc. myśliwych w Kaliforni i Arizonie akceptuje i respektuje bezwzględny zakaz stosowania ołowiu, a niemal 100 proc. poleca swoim kolegom używanie miedzianych kul w polowaniach na zwierzynę grubą.
W Europie obecnie kampanię na rzecz nie stosowania ołowiu w polowaniach prowadzonych na terenach wodno-błotnych prowadzi Federacja Związków Łowieckich UE (FACE). Czas pokaże, jak z tym dylematem poradzi sobie myślistwo w Polsce.
Źródło: Tarnas A. 2012. Pożegnanie z ołowiem. Łowiec Polski 8 (1995): 8-15.
Tekst: Antoni Marczewski
http://www.birdwatching.pl/wiadomosci/24/art/1434Czyli można i da się zrobić.Może tylko "beton" u nas twardszy? :666