Bogata kolekcja broni trafiła do MNZP w Przemyślu

Broń w 2009 r. została przez policję zarekwirowana przemyskim kolekcjonerom. Do Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej trafiła dzięki decyzji Sądu Rejonowego w Lesku.

Broń w 2009 r. została przez policję zarekwirowana przemyskim kolekcjonerom. Do Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej trafiła dzięki decyzji Sądu Rejonowego w Lesku. Trwa loteria mieszkaniowa Nowin! 1/6 przejdź do galerii - Jednym z cenniejszych eksponatów kolekcji, którą otrzymaliśmy z policyjnego depozytu, jest ręczny karabin maszynowy Browning wzór 28 - mówi dr Grzegorz Szopa, kier. działu historii MNZP. ©Norbert Ziętal Pokaż miniatury - Dla mnie, historyka, ten jest najcenniejszy. Pistolet VIS, który jest w stanie niemalże idealnym. Dostaliśmy także cenny, ręczny karabin maszynowy Browning wzór 28, rzadko spotykane w muzealnych kolekcjach - mówi dr Grzegorz Szopa, kier. działu historii Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Są również karabiny Mauser, karabiny Mosin, pistolet maszynowy PPSz potocznie zwany pepeszą, pistolet maszynowy Sten, pistolet Walther, granatnik polski wz. 36.

Broń znajdowała się w prywatnych kolekcjach trzech przemyślan. Posiadali ją nielegalnie, w 2009 r. podczas policyjnych przeszukań, broń, a także wiele amunicji, zostały zarekwirowane. Sprawę prowadził Sąd Rejonowy w Lesku. Jednym z punktów końcowego wyroku był przepadek pistoletów i karabinów. Otwartą kwestią pozostał dalszy los eksponatów. - Pół roku temu dostałem informację, że broń z okresu I i II wojny światowej, odebrana prywatnym kolekcjonerom, znajduje się w policyjnym depozycie. Pomyślałem, że dobrze byłoby, gdyby te pistolety i karabiny, zamiast być gdzieś w ukryciu w magazynie, mogły cieszyć oczy odwiedzających nas gości. Z dyr. naszego muzeum, Janem Jaroszem, zwróciliśmy się do Sądu Rejonowego w Lesku o przekazaniu nam tej broni. Sąd, na specjalnym posiedzeniu przychylił się do naszej prośby - mówi dr Szopa. Po wykonaniu niezbędnych czynności administracyjnych, egzemplarze mają trafić na wystawę poświęconą II wojnie światowej.

- Jaka jest wartość przekazanej broni? Trudno mówić o konkretnej kwocie. Wartość poszczególnych eksponatów cały czas jest szacowana - mówi dr Szopa.
Nieoficjalnie wiadomo, że na rynku za pojedyncze sztuki z tej kolekcji można otrzymać nawet kilkadziesiąt tys. zł.
- Egzemplarze, które trafiły do nas, były używane przez Wojsko Polskie, Armię Czerwoną i Niemców. Stan zachowania jest świetny. Trudno znaleźć w muzeach broń z okresu I i II wojny zachowaną w tak dobrym stanie - mówi historyk Radosław Sołek, asystent muzealny MNZP.

7 grudnia 2001 | 00:00
Kolekcjoner chciał założyć muzeum

ŚRODA. W procesie handlarzy bronią i osób, które nielegalnie ją posiadały wyjaśnienia składali m.in. archeolog - kolekcjoner militariów i rusznikarza

W listopadzie ub. roku zostałem napadnięty przez grupę policjantów po cywilnemu i Straż Graniczną pod pozorem że handluję bronią , którą mogła być użyta do celów przestępczych. To jest nieprawda. Jestem kolekcjonerem broni i militariów. Mam zezwolenie na kolekcjonowanie. A kolekcjonować to znaczy również gromadzić. - mówił wczoraj przed sądem Robert F. archeolog z Sanoka, który jest oskarżony w procesie o handel i nielegalne posiadanie broni.

W trakcie ubiegłorocznej spektakularnej akcji pod kryptonimem "Operacja Westfalia" prowadzonej przez rzeszowski CBŚ, w jego mieszkaniu znaleziono znaczną ilość broni, kilkaset sztuk części do broni i kilka tysięcy sztuk amunicji. Robert F. przyznał, że kilkakrotnie stawał przed sądem pod zarzutem nielegalnego posiadania broni i za każdym razem sprawy umarzano ze względu na niewielką szkodliwość czynu. Po raz pierwszy kolekcję zarekwirowano mu w 1980 roku, gdy był licealistą. W 1992 roku został zatrzymany w Warszawie, zabrano mu około 30 sztuk broni, ale później broń odzyskał. - Po tej historii uzyskałem zezwolenie na posiadanie i gromadzenie broni w celach kolekcjonerskich.- powiedział Robert F. Stwierdził, że w Polsce przepisy nie normują kolekcjonowania broni. Policja by wydać zgodę na posiadanie broni żąda świadectwa jej pochodzenia a broni nie kupuje się w sklepach tylko od osób, które np. kupiły ją od byłych partyzantów lub wykopały z ziemi. Robert F. nie zgłosił na policję całej swojej kolekcji, nie pokazał jej komisji, która odwiedziła go we wrześniu ub.r. bo obawiał się, że zostanie zarekwirowana i ulegnie zniszczeniu w policyjnych depozytach. - A mam unikalne egzemplarze - m.in. pistolet gen. Sikorskiego, jeden z pierwszych pistoletów VIS. - wyliczał oskarżony. Twierdzi, że chciał założyć prywatne muzeum.

Wczoraj wyjaśnienia składał również Stanisław K.- rusznikarz. Przedstawił sądowi zapisy z ksiąg inwentarzowych z warsztatu na dowód, że zatrzymane przez policję części zostały przekazane mu przez klientów. W dwóch przypadkach właściciele tych części mieli dostarczyć również papiery do nich . Gdy sprawą zajęła się policja, jeden z nich zaprzeczył całej historii się. Okazało się również, że drugi w międzyczasie sprzedał dokumenty. 

mam pytanie.
jeśli zarekwirowano broń to dlaczego jeszcze zabrali kaburę do tego?. Broń jest nielegalna a kabura? sama kabura do Visa jest warta bardzo dużo pieniędzy. znakiem tego mogli całe mieszkanie zabrać i zarekwirować.

mam pytanie.
jeśli zarekwirowano broń to dlaczego jeszcze zabrali kaburę do tego?. Broń jest nielegalna a kabura? sama kabura do Visa jest warta bardzo dużo pieniędzy. znakiem tego mogli całe mieszkanie zabrać i zarekwirować.

Z jednej strony kradzież w świetle prawa, z drugiej nie kumam ludzi, którzy w dzisiejszych czasach nie robią pozwolenia na broń.

Z jednej strony kradzież w świetle prawa, z drugiej nie kumam ludzi, którzy w dzisiejszych czasach nie robią pozwolenia na broń.