Nie odpowiedziałeś na pytanie Jansza, Filek. Może przeczytaj je jeszcze raz, bo mnie też ciekawi odpowiedź.

Co do cmentarzy to ja uważam że jedynie niemieckie wojskowe i żydowskie są pod jakąkolwiek opieką. O polskie z 39 roku zazwyczaj dba miejscowa ludność, o niemieckie cywilne, pierwszowojenne niezależnie od tego jakiej to armii, rosyjskie II wojenne nikt nie dba, wręcz są celowo niszczone. Co do skrytek na cmentarzach to lepiej przemilczeć ten temat. Ja tylko powiem tak, gdziekolwiek nie jeździłem po naszym pięknym kraju, to zawsze autochtoni namawiali "idz na żydowski cmentarz" nigdy z tych sugestii nie korzystałem, ale pewne jest że te pomysły nie wzięły się z niczego. I to właśnie "miejscowi" najbardziej rozkopują cmentarze a nie przyjezdni poszukiwacze.

Co do szukania na cmentarzach to zdarzyło mi się, że ksiądz proboszcz jednej parafii namawiał bym "pokopał" na starym opuszczonym cmentarzu - co mnie na chwilę zamurowało... oczywiście odmówiłem, bo człek ma swoje zasady i chce spać spokojnie i dać innym odpocząć w pokoju (nie wiem jak to widzi ów ksiądz). Po za tym z dwóch różnych wiosek miejscowi namawiali bym przeszukał z nimi miejscowe opuszczone cmentarze żydowskie... oczywiście odmówiłem nie wdając się w szczegóły...

Żydowskie pewnie przetrzepane, jedynie te w centrach dużych miast ostały się nienaruszone jako w miarę dozorowane. Znałem kiedyś oficera milicji, który ujął szajkę rozkopującą żydowskie cmentarze, ale to były lata 60-70te. Działali bez finezji, interesowały ich tylko głowy ze złotym uśmiechem. Kiedyś jak likwidowali cmentarz na D.Ś. na którym leżały zakonnice to operator spychacza nieźle się obłowił w żółty kolor. Słoiki pękały pod lemieszem maszyny jeden po drugim. Ile z tego zostało w glebie nie wiem, ale pewnie sporo. Czy chowały koleżanki zakonnic, czy ludność miejscowa sądząc, że tam będzie bezpiecznie to nie wiem. Wiem natomiast, że ludność czy to niemiecka, czy żydowska sądziła, że nachodźcy nie ruszą cmentarzy ani grobowców, ale byli w błędzie. Na miejscu pozostali czasami inny Niemcy, wiedzieli gdzie chowają sąsiedzi, a że w małych miejscowościach drzewa mają oczy i uszy to stało się to po wojnie lokalnym sportem w prawie każdej miejscowości. I wcale nie chodziło tu o bezczeszczenie grobów, a głównie o sprawdzenie czy nie leżą w nim jakieś pakunki. A chowano od dywanów, po ubrania, maszyny do szycia i inne rzeczy agd. Co kto miał to chował, jeden agd, inny pieniądze i biżuterię. W jednej zaś miejscowości w grobowcu była całkiem zasobna skrytka pewnej szlacheckiej rodziny, ale tak sprytnie zrobiona że pierwsza co szukała to ubecja i przeoczyli temat. Po nich weszli cwaniaki, rozbili ściankę, za którą było drugie podobne pomieszczenie napchane jak w sezamie. Najczęściej jednak wkopywano płytko w ziemi. Obecnie jacyś dilerzy narkotyków podobne skrytki sobie urządzają. Umysł ludzki działa podobnie niezależnie od czasu https://www.tvp.info/30924399/diler-dop ... na-skrytka
Ach te skarbowe opowieści z krypty....

Ja jako dziecko poznałem pana z rodzinnej miejscowości mojej mamy, który w czasie wojny miał dom przylegający do muru żydowskiego cmentarza. Facet spał w dzień, a całe noce siedział na strychu z lornetką, odkopywał depozyty na bieżąco...
I tak wszystkiego nie "odzyskał" bo pamiętam sensację z połowy lat 80, turyści z Ziemi Świętej wyjęli coś z ogrodzenia i chyba właśnie jakieś ORMO ich przydybało.

Za komuny uszaci, albo goście z zachodu już od samej granicy mieli doczepiony ogon. Potem mieli już lepiej jak otwarto granice.
Filip, w miejscowości w jakiej mieszkałem, to z tego co opowiadali Niemcy nie chowali tylko przed ruskimi, czy Polakami ale przed innymi Niemcami - sąsiadami.

Przepraszam za mój przydługi wpis, nie sądziłem, że zawiesisz się na samym początku.
Dla ułatwienia podpowiem, że odpowiedź na nurtujące was pytania znajduje się w ostatnim akapicie mego wpisu. Gdyby co wikipedia wytłumaczy ci to pojęcie.

Drucik, proste:
1. ze złodziejami o podwójnej moralności (archeo)
2. grupą współpracującą z policją w ramach ścigania poszukiwaczy (archeo),
nie współpracujemy.
"Nazwij rzeczy po imieniu, a zrozumiesz w oka mgnieniu".
Tych co współpracują z nimi nie dopuszczamy do informacji i do siebie - a nuż coś wychlapią przy wspólnym ognisku? A jak archeo coś podsłyszy to wróć do punktu 2 i zastanów się.

Chodziło mi raczej o ten koniec żywota prawdziwych poszukiwaczy, czy jakoś tak. Rozwiniesz?

P.S. Właściwie to nie wiem, czy ja też zaliczam się do tych prawdziwych poszukiwaczy i czy powinienem się obawiać :? . Udzielisz mi wyjaśnień, po czym można takiego prawdziwego poszukiwacza rozpoznać?

Prawdziwy to taki co należy do jakiegoś związku lub PZE :D , płaci składki i ma na to papier. W tym kierunku to zmierza. Reszta jest nieprawdziwa. Powinno to być w jakiejś instrukcji współpracy z archeo, że samozwańców zwalczają, a prawdziwym dają szansę pokopać a znajdki zabierają za poklepunek po plecach i uścisk ręki.

Rozumiem, Sowa, że masz dzisiaj nastrój na pisanie, ale daj może szansę Filkowi.

Widzisz Drucik, ile by człowiek nie napisał, ty i tak nie zrozumiesz. Zrozumiałeś?

Patrząc przez pryzmat swojego 15-letniego doświadczenia w eksploracji stwierdzam, że jest dokładnie odwrotnie. To stowarzyszenia i ich partykularne interesy będą gwoździem do trumny naszego hobby.

To dzieje się od dawna, a od kilku lat przyśpieszyło.

Wydaje się Wam, że skanalizowanie poszukiwaczy w jakieś tam ruchy i związki, zezwolenie na ich działalność to wyłącznie działanie oddolne?
Jest takie przysłowie - "dlaczego Putin nie obawia się opozycji - bo z jego polecenia ją zakładano".
Patrząc historycznie to w prawie każdej opozycji jest szpicel. Przypomnijcie sobie jeszcze nie tak dawne akcje Solidarności - skąd niby milicja wiedziała co jest grane. Wszędzie mieli swoich T.W.