Prawo własności jest dziś pojęciem abstrakcyjnym dla władzy.
Cytuj:
Choć sprawę umorzono, numizmatyk z Gdyni nie odzyskał 13 tys. starych monet
- Policja zabrała mi kolekcję 13 tys. monet, artefaktów i komputer z dokumentacją zbioru. Laptop zwróciła, ale bez dokumentacji. Nie mam więc ani kolekcji, ani dowodów, że ją miałem - mówi Jacek Urbański. Prokurator krajowy twierdzi, że część monet zabezpieczono do innego postępowania.
62-letni Jacek Urbański z Gdyni, znany w Trójmieście kolekcjoner i członek klubów numizmatycznych, swój unikatowy zbiór ponad 13 tys. zabytkowych monet i artefaktów gromadził od dziecka.
- To cały mój majątek, nic innego nie posiadam - mówi.
Gromadził go przez kilkadziesiąt lat, kupując monety od innych zbieraczy, wymieniając się z nimi albo wyszukując ciekawe egzemplarze na gdańskim Jarmarku św. Dominika i w internecie.
Poranny nalot policji
9 sierpnia 2018 r. o godz. 6.30 do jego drzwi zapukała policja. Przyszli z prokuratorskim nakazem "wydania rzeczy i przeszukania mieszkania" dotyczącym sprawy kradzieży przedmiotów zabytkowych. Z wręczonego Urbańskiemu postanowienia prokuratury wynikało, że chodzi o wydanie monet pochodzących od średniowiecza do II wojny światowej, oferowanych do sprzedaży na portalu Allegro.
- Jeden z policjantów stwierdził, że przyszli po trzy monety. Na moje pytanie, o jakie monety chodzi, nie wiedział, co powiedzieć - relacjonuje Jacek Urbański.
Wkrótce do policjantów dołączyli pracownicy pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków. - Nakazali funkcjonariuszom spakowanie całej mojej kolekcji: 10 dużych kartonów i szybko wyszli z mieszkania - mówi pan Jacek. Razem z numizmatami zabrali też laptop.
- Policja nie chciała zostać w mieszkaniu, żeby sfotografować i spisać wszystkie przedmioty. Było to złamanie wszelkich procedur. Policjanci zaczęli wymuszać na mnie dobrowolne wydanie przedmiotów. Powiedzieli, że jeżeli podpiszę dobrowolne wydanie, to dołożą wszelkich starań, żeby nic nie zginęło. A jeżeli okaże się, że monety nie były kradzione, to niezwłocznie mi je zwrócą - opowiada pan Jacek i zapewnia, że nawet najmniejsza część jego kolekcji nie pochodziła z kradzieży.
Laptop oddany po dwóch latach
Dopiero w połowie września 2018 r. policja zgodziła się na spisanie i sfotografowanie zbiorów w jego obecności. Kolekcjoner był kilkakrotnie przesłuchiwany w sprawie rzekomej kradzieży, policja prześledziła też jego wcześniejsze transakcje internetowe.
- Od tej pory minęły ponad dwa lata. Oddali mi laptop, ale bez dokumentacji zbioru, którą przechowywałem w komputerze. Nie postawiono mi żadnych zarzutów, a sprawa została prawomocnie umorzona. Nie zwrócili mi jednak mojego zbioru, ani jednej monety! Boję się, że moja kolekcja może zostać rozkradziona, jak to bywało w podobnych przypadkach - mówi Jacek Urbański, który o interwencję w tej sprawie zwrócił się do posła PO Tadeusza Aziewicza.
Poseł Aziewicz o wyjaśnienia w tej sprawie poprosił... Jarosława Kaczyńskiego, jako wicepremiera nadzorującego Ministerstwo Sprawiedliwości.
"Szokujące zdarzenia związane ze sposobem przeprowadzenia wspomnianej rewizji i przejęcia kolekcji oraz przewlekłość postępowania prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Gdyni (...) uzasadniają obawę, że mogło dojść do rażącego naruszenia praw obywatelskich" - napisał do Kaczyńskiego.
Sprawa prawomocnie umorzona
O sprawę zapytaliśmy Prokuraturę Okręgową w Gdańsku, która nadzoruje pracę Prokuratury Rejonowej w Gdyni.
Prokurator Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku: - Postępowanie przygotowawcze zostało zakończone 13 października 2020 r. decyzją o umorzeniu wobec stwierdzenia, że czyn będący przedmiotem postępowania nie zawiera znamion czynu zabronionego. Zabezpieczone przedmioty są dowodem rzeczowym w tej sprawie. Zgodnie z obowiązującymi przepisami procesowymi, decyzja w przedmiocie rozstrzygnięcia o dowodzie rzeczowym jest podejmowana po uprawomocnieniu się decyzji o umorzeniu. Taka decyzja w stosownym czasie zostanie podjęta przez prokuratora - odpowiedziała nam w listopadzie zeszłego roku Grażyna Wawryniuk.
Od tej pory decyzja o umorzeniu się uprawomocniła, a mimo to Jacek Urbański nie odzyskał swojej kolekcji. Co więcej, nadal jest przesłuchiwany w gdyńskiej prokuraturze.
Poseł Tadeusz Aziewicz po raz kolejny interweniował w tej sprawie, tym razem w Prokuraturze Krajowej.
Inna sprawa toczy się dalej
Jak Prokuratura Krajowa tłumaczy fakt dalszych przesłuchań Jacka Urbańskiego i dalszą zwłokę w zwrocie jego kolekcji?
"Wobec nierozstrzygnięcia we wskazanym [umorzonym - red.] dochodzeniu zagadnień dotyczących m.in. nielegalnego poszukiwania i przywłaszczenia zabytków archeologicznych stanowiących własność Skarbu Państwa, Prokuratura Rejonowa w Gdyni prowadzi obecnie postępowanie o czyn z art. 109c ustawy z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zbytków i opiece nad zabytkami oraz o czyn z art. 284 § 1 k.k. Przedmiotowe postępowanie objęte zostało zwierzchnim nadzorem służbowym Prokuratury Okręgowej w Gdańsku" - napisał w odpowiedzi na interpelację posła Aziewicza prokurator krajowy Bogdan Święczkowski.
Dalej w odpowiedzi Bogdana Święczkowskiego czytamy: "Zgodnie z postanowieniem Prokuratora Rejonowego w Gdyni, dotyczącym dowodów rzeczowych zabezpieczonych w toku dochodzenia o czyny z art. 278 § 1 k.k. oraz z art. 263 § 4 k.k., część zabezpieczonych rzeczy, tj. przedmioty stanowiące zabytki archeologiczne, wyłączono do wskazanego wyżej postępowania o czyn z art. 109c ustawy z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zbytków i opiece nad zabytkami. Część dowodów rzeczowych, którą stanowią przedmioty kolekcjonerskie, bez wartości dla kultury, zwrócona ma zostać osobie uprawnionej".
Kiedy ma zostać zwrócona ta "część", prokurator krajowy nie określił.
- Ręce opadają. Już tracę nadzieję, że kiedykolwiek odzyskam moją własność - mówi kolekcjoner.
Źródło:
https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmias ... l-nie.html***
Wkleiłem zawartość, temat odblokowuje.
Filip