https://kielce.wyborcza.pl/kielce/7,472 ... B.1-L.4.zwPo głośnej akcji ABW. Propagowali faszyzm czy byli kolekcjonerami? Prokuratura nie zgadza się z uniewinniającym wyrokiem
08.11.2023, 20:05
Grzegorz Walczak
- - -
Prokuratura oskarżyła ich o propagowanie faszyzmu, ale według sądu w Starachowicach była to działalność kolekcjonerska. Kto ma rację? W Sądzie Okręgowym w Kielcach rozpoczął się proces apelacyjny, a wyrok ma zapaść już w piątek, 10 listopada.
W lutym Sąd Rejonowy w Starachowicach uniewinnił ośmiu mężczyzn oskarżonych o posiadanie lub produkcję przedmiotów zawierających treści propagujące ustrój III Rzeszy. W przypadku starachowiczanina Michała B. dochodził też zarzut wysyłania przesyłek za granicę. W tym do Mohammeda R. z Kuwejtu, któremu Michał B. miał słać flagi, medale, proporce, zapalniczki, papierośnice, odznaki, mosiężne orły itd.
Od tamtego uniewinniającego wyroku odwołała się prowadząca śledztwo Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód. Proces apelacyjny rozpoczął się w środę, 8 listopada, w Sądzie Okręgowym w Kielcach.
– Oskarżeni wnosili o nieuwzględnienie apelacji prokuratora. Sąd odroczył wydanie wyroku do piątku, 10 listopada – informuje sędzia Jan Klocek, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach.
Tajemnicza paczka na Okęciu
Cała sprawa zaczęła się na początku 2020 r., gdy pracowniczkę Straży Granicznej Warszawa-Okęcie zainteresowała przesyłka nadana w placówce pocztowej przy ul. Lipowej w Starachowicach. Nadawcą był Michał B., adresatem – Philippe H., zamieszkały w małym miasteczku w Normandii niedaleko Rouen. W paczce znajdowały się metalowe statuetki z wizerunkami orłów, odlewy profili mężczyzn w hełmach, opatrzone swastykami, napisami: „Wehrmacht", „1939", „Waffen-SS", scyzoryki „Deutschland Erwacht", dwa pudełeczka z naniesionym godłem III Rzeszy.
Za sprawą paczki ze Starachowic ABW rozpoczęło duże śledztwo. Przesłuchiwany Michał B. prowadzoną przez siebie działalność nazywał „sprzedażą wysyłkową artykułów kolekcjonerskich". Mówił, że przedmioty kupuje na pchlich targach, głównie w Bytomiu, po to, aby sprzedać je z zyskiem przez internet.
W jego mieszkaniu agenci znaleźli 123 przedmioty, które uznali za „propagujące nazistowski ustrój III Rzeszy" – od popiersi z wizerunkiem Hitlera w mundurze wojskowym, przez klamry do pasków od spodni z symboliką III Rzeszy, ryngrafy z napisami odnoszącymi się do żandarmerii polowej Wehrmachtu, personalne dokumenty wzorowane na nazistowskich, po popielnice z godłem Niemieckiego Frontu Pracy.
Prowadzący śledztwo docierali do kolejnych osób, z którymi Michał B. prowadził transakcje. U 50-letniego Jacka R. z Żar znaleźli niemal 18 tys. (!) przedmiotów z zakazaną symboliką. Setki, tysiące przypinek (np. z napisem „Waffen-SS Berlin 1939" czy nawiązujących do olimpiady z 1936 r. w Berlinie), medali (np. „za zasługi dla NSDAP"), do tego sygnety przedstawiające godła dywizji SS, monety z wizerunkami Hitlera, Benita Mussoliniego czy feldmarszałka Erwina Rommla, emblematy, odlewy, dokumenty, beretki wojskowe, a nawet matryce do wyciskania pieczątek z nazistowskimi symbolami.
Handlowali, ale nie propagowali?
Ci, u których znajdowano przedmioty, opowiadali, że są kolekcjonerami, handlarzami.
Bogdan S., który w Cieszynie zajmował się wykonywaniem odlewów (wśród jego specjalności były m.in. kordziki „SS" albo „Hitlerjugend"), tłumaczył się: – Nie mam takich poglądów, żebym wychwalał nazizm. U mnie na podwórku wisi flaga Polski. To, że ktoś zbiera takie rzeczy, nie oznacza od razu, że jest nazistą.
– Przyznaję, że handlowałem przedmiotami zawierającymi symbolikę nazistowską, natomiast nie przyznaję się do propagowania ustrojów totalitarnych – stwierdził stanowczo w trakcie śledztwa Michał B. – Wszystko, co oferowałem, to były kopie. Nie mam wiedzy, aby wśród tych przedmiotów był jakiś oryginał.
Wspominał: – Pewna pani z Australii dostała np. grant od państwa na stworzenie jakiejś historycznej gabloty w swojej szkole. Na lekcjach normalnie pokazywała dzieciom takie przedmioty.
Za Macieja K. spod Poznania (2635 przedmiotów z zakazaną symboliką) ręczyli współpracujący z nim ludzie, np. grupa rekonstrukcyjna z Bełchatowa, firma z Żernik Małych, której sprzedawał rekwizyty do zdjęć filmowych (np. do filmu „Miasto 44"). Jego adwokat stwierdził, że przedmioty nie propagowały nazizmu, lecz ewentualnie mogłyby być uznane za „nośnik symboliki z tego okresu historycznego".