https://wiadomosci.onet.pl/krakow/praco ... um/rr319qwPracownicy Urzędu Wojewódzkiego w czwartek, 13 kwietnia przystąpili do "odbicia" zbiorów znajdujących się w Domu im. Piłsudskiego w Krakowie. W budynku od lat nielegalnie działa Muzeum Czynu Niepodległościowego, a zawiadujący nim komendant Waksmundzki nie wpuszcza nikogo do środka. Na miejscu jest policja, która otaśmowała dojście do budynku. Pierwsza próba wejścia do środka się nie udała — nikt nie otworzył urzędnikom. Konieczna była interwencja ślusarza.
— Termin na przekazanie muzealiów, do czego zobowiązała decyzja ministra Glińskiego minął we wtorek, dlatego przystępujemy do egzekucji — mówi Joanna Florkiewicz-Kamieniarczyk z UW w Krakowie.
Zgodnie z tym, co przekazuje Katarzyna BIK, rzeczniczka Muzeum Narodowego w Krakowie zbiory, które być może uda się zabrać z Oleandrów, zostaną zabezpieczone przez muzealnych konserwatorów. To oni w pierwszej kolejności będą sprawdzać stan i autentyczność pamiątek po legionistach, które przez lata gromadził komendant Waksmundzki. Muzeum będzie ich depozytorem, ale nie ma decyzji, gdzie trafią.
Na miejscu są furgonetki, które będą mogły zabrać eksponaty. Przed godz. 10 na miejsce dotarł ślusarz wezwany, by sforsować drzwi do budynku.
Zaczęło się od ministerialnej kontroli i jej porażających wyników. Gdy w 2018 r. do Domu im. Józefa Piłsudskiego weszli pracownicy oddelegowani przez resort kultury na pewno odczuli chłód i wszechogarniającą wilgoć. Ogrzewanie zostało wyłączone trzy lata wcześniej. "W wyniku funkcjonowania muzeum bez centralnego ogrzewania oraz mających miejsce awarii wodno-kanalizacyjnych, niektóre obiekty, szczególnie na podłożu papierowym, uległy deformacji" – pisali w raporcie kontrolerzy.
Na ścianach i suficie zauważyli zacieki i dziury w tynku spowodowane zalewaniem. Budynek, który stanął przy krakowskich Oleandrach według projektu Adolfa Szyszko-Bohusza nie posiadał aktualnej dokumentacji dotyczącej zabezpieczenia przeciwpożarowego. Wątpliwości budziło to, czy przechowywana tam broń palna (karabin maszynowy i pistolety z okresu II wojny światowej) jest odpowiednio zabezpieczona, a eksponaty prawdziwe. Ordery Virtuti Militari były zamknięte w gablotach zabezpieczonych śrubkami, które dało się łatwo odkręcić.
Pokłosiem tych ustaleń było postępowanie wszczęte przez ministra kultury Piotra Glińskiego. Był rok 2019 i już wtedy – jak utrzymywał resort – działanie muzeum może stwarzać zagrożenie zarówno dla zbiorów, jak i dla zwiedzających wystawę.
Komendant nie chce oddać zbiorów
Nic z tych ustaleń nie robił sobie jednak komendant Krystian Waksmundzki, szef Związku Legionistów Polskich. To on od lat okupuje zabytkowy budynek, który należy do gminy Kraków i który miasto od lat próbuje odzyskać przed sądem. Także nieskutecznie. Urzędnicy nie mogą wejść do środka, nie mogą rozpocząć się remonty, o które gmach aż się prosi.
W 2020 r. minister Gliński zakazał działalności Muzeum Czynu Niepodległościowego przy Oleandrach. Zbiory miały trafić do Muzeum Narodowego w Krakowie. To m.in. unikalne pamiątki, np. chorągiew okrywająca trumnę Józefa Piłsudskiego w czasie uroczystości pogrzebowych w maju 1935 r., odlew gipsowy maski pośmiertnej Marszałka czy kolekcja sztandarów Związku Legionistów Polskich z okresu 20-lecia XX w. Decyzja ministerstwa została opatrzona rygorem natychmiastowej wykonalności ze względu na interes społeczny, jakim jest zabezpieczenie pamiątek związanych z walką Polaków o niepodległość, mających duże znaczenie dla dziedzictwa narodowego.
Minęły trzy lata i... nie stało się nic. Nic, aż do dziś.