Ryjec napisał(a):
Myślę, że to samo , co i mnie. Negacja przez ministrę oświaty sensu nauki. :ups: A Ciebie to nawet trochę nie wzdrygnęło Zdzichu :? Ani jako człowieka ani jako belfra? :ups:
Ja to zdanie rozumiem inaczej. Ucz się tego co cię interesuje, co ci się przyda w życiu, a z całej reszty wystarczy jak poznasz podstawy. Świat się specjalizuje i jeden człowiek wszystkiego nie ogarnie nawet jakby stawał na uszach.
Miałem w liceum bardzo dobrego nauczyciela matematyki, do dzisiaj wspominam Go ciepło. Wiedział, że interesuje się historią/ olimpiady, konkursy itp/. Znam podstawowe działania matematyczne, ułamki i procenty policzę. Cała reszta całki, silnie, tangensy wykresy to dla mnie abstrakcja. Za obecność na lekcjach miałem 3, bo jedynek wtedy nie było.
Nie mam bladego pojęcia o życiu seksualnym roślin, nie odróżniam okrytozalążkowych od nagozalążkowych, ale potrafię odróżniać gatunki drzew i w lesie się nie zgubię. Tasiemce, glizdy, pantofelki, stułbie modre są mi obce, ale rozumiem istotę szczepień ochronnych. Nie mam pojęcia jaka jest stolica Gambii, gdzie największa depresja na kuli ziemskiej, a pasat kojarzy mi się z marką samochodu, ale potrafię czytać mapę i nie potrzebuję nawigacji w samochodzie.
Jak uczyłem miałem takiego ucznia, który za cholerę nie łapał królów, hetmanów, bitew i dat, ale był wybitnym matematykiem- laureat ogólnopolskiej olimpiady matematycznej. Miał u mnie spokój, za obecność 4 aby mu średniej do liceum nie obniżać.
Myślę, że o to w tym zdaniu chodzi. No chyba, że mamy dalej żyć w tym zakuj, zdaj, zapomnij.
Jak rozumiem wszyscy zatroskani byli w szkole prymusami i same 6 mieli ze wszystkich przedmiotów i teraz biadolą nad upadkiem oświaty za Tuska. Oczywiście minione 8 lat, to był rozkwit edukacji w Polsce :D