Szczególnie dla młodych poszukiwaczy edukacji nigdy za wiele.Skoro mamusia i tatuś nie nauczyli szacunku dla zmarłych,to może tutaj....

Ja takiej pewności nie mam.Chęć zdobycia hełmu,klamry czy bagnetu prowadzić może do działań niegodnych.
I często-tutaj też-poczytać o takich sytuacjach można.Mam nadzieję,być może złudną,że bezczeszczenie grobów
wynika z niewiedzy.,że tak nie należy.Resocjalizacja dotyczy ludzi już upadłych,a edukacja,wskazywanie pozytywnych wzorców,jest po to,aby resocjalizować nie trzeba póżniej było.I moim,szeregowca zdaniem,każde miejsce i czas na naukę jest dobre.

Zażalenie na działania policji, postawione zarzuty oraz zatrzymanie przedmiotów pochodzących z ekshumacji składa zduńskowolanin, który został oskarżony o ograbianie grobów niemieckich żołnierzy z czasów II wojny światowej. Interwencję w sprawie zapowiada też Fundacja "Pamięć", która zleca 42-latkowi prace ekshumacyjne już od 10 lat.

Do zatrzymania i przeszukania mieszkania w Zduńskiej Woli oraz siedziby firmy pod Sieradzem doszło w zeszłym tygodniu. W poniedziałek na stronie internetowej Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi ukazał się komunikat, że 42-letni zduńskowolanin i jego 43-letni pracownik z gminy Bełchatów usłyszeli zarzuty ograbiania miejsc spoczynku żołnierzy niemieckich z okresu I i II wojny światowej, za co grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności. Z policyjnej informacji wynika, że w wyniku przeszukania znaleziono broń, amunicję, hełmy, nieśmiertelniki czy medaliki.
- Policja nawet nie spojrzała na dokumenty, które potwierdzały, że wszystko co robiłem od 10 lat, robiłem legalnie. Że mam zezwolenia na ekshumacje, przechowywanie i dokumentowanie znalezisk - opowiada zduńskowolanin, który pracuje nie tylko dla polsko-niemieckiej Fundacji "Pamięć", zajmującej się poszukiwaniem poległych w Polsce niemieckich żołnierzy oraz opieką nad ich grobami, ale działa też w Komitecie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Łodzi.

- Wszystko co robiłem i robię, jest jasno określone w zasadach działania fundacji . Będę walczył o odzyskanie dobrego imienia, które zostało zszargane przez policję. Paradoksalnie ogromną uwagę przykładałem do tego, by nikt podczas prowadzenia prac ekshumacyjnych niczego nie przywłaszczył - podkreśla.
- Nikt z nami ze strony policji nie nawiązał jeszcze kontaktu, a szkoda, bo może nie doszłoby do tej sytuacji. Jesteśmy tym bardzo zdziwieni. - mówi Izabela Gruszka z Fundacji "Pamięć" w Warszawie. Jak podkreśla z firmą zduńskowolanina fundacja współpracuje od 10 lat i nigdy nie było żadnych informacji, by były jakiekolwiek niedociągnięcia, a wręcz przeciwnie. Zapowiada, że fundacja sprawy nie zostawi bez echa.

Co na to policja i prokuratura czytaj w poniedziałek w "Dzienniku Łódzkim".

Cały kraj obiegła wiadomość, że mieszkaniec Zduńskiej Woli okradał groby niemieckich żołnierzy. Zarzuty dotyczą sprawy sprzed 10 lat, tymczasem mężczyzna jest przedstawicielem fundacji „Pamięć” i w jej imieniu zajmuje się ekshumacjami, przechowywaniem, opisem wydobytych przedmiotów. Organizuje też ponowne pochówki ekshumowanych żołnierzy wraz z ich osobistymi własnościami.

Sprawa dotyczy ekshumacji masowej mogiły żołnierzy niemieckich z II wojny światowej w Gadce Starej w 2002 roku. Zduńskowolanin nie był wówczas jeszcze zatrudniony przez fundację „Pamięć”. Na miejscu współuczestniczył w pracach ekshumacyjnych pod nadzorem przedstawiciela strony niemieckiej. Po tych pracach otrzymał pozytywną opinię oceniającego, który zarekomendował go, aby na stałe zajął się ekshumacjami żołnierzy niemieckich. Od 2002 trudni się tym działając na zlecenie fundacji. Obecnie obszarem działania pokrywa prawie połowę Polski. W 2011 roku jako jedyny Polak, po zdanym egzaminie, zduńskowolanin otrzymał zgodę strony niemieckiej na dokonywanie ekshumacji samodzielnie. Co ciekawe, drugi z zatrzymanych, mieszkaniec powiatu bełchatowskiego, w 2002 roku zajmował się czymś innym, przy ekshumacjach pracuje dopiero od trzech lat. W Gadce Starej nigdy nie był. Większość prac w tej lokalizacji wykonywała inna firma, która obecnie już nie istnieje.
Oskarżenia opierają się na zeznaniach świadka, który 10 lat temu wskazał lokalizację mogiły. Zauważył on, że ekshumujący wkładają szczątki po kilka szkieletów do jednego worka, niebieskiego, jak na śmieci. - To wszystko poniekąd prawda, tyle że takie są procedury. Inaczej postępuje się w przypadku mogił indywidualnych, a tam była mogiła zbiorowa. W takim przypadku tzw. kości liczalne, czyli te duże, grupowo wkłada się do worków, koniecznie niebieskich, nie mogą być żadne inne. Niebieski kolor oznacza, że w środku są szczątki ludzkie. Identyfikacja odbywa się natomiast na podstawie nieśmiertelników. Ci żołnierze chowani są ponownie, również w mogile zbiorowej, tak nakazuje nam strona niemiecka. Do tego czasu i szczątki, i przedmioty z mogił znajdują się w firmowym depozycie. Ekshumacji mamy tyle, że zaległości sięgają nawet dwóch, czasami trzech lat. Przedmiotów sprzed 10 lat z Gadki Starej raczej już nie miałem. Zostały pochowane z żołnierzami – wyjaśnia zduńskowolanin.
Z fundacją „Pamięć”, od której zatrzymani mają upoważnienia do ekshumacji i przechowywania przedmiotów, organy ścigania kontaktowały się jeszcze przed zatrzymaniami. – Pytano, kto prowadził prace w Gadce Starej, poproszono też o przygotowanie informacji, które mogą posłużyć w sprawie, po czym nikt do nas w umówionym terminie nawet nie zadzwonił. Wysłaliśmy więc 2 kwietnia br. pismo do prokuratury z propozycją przedstawienia wszelkich informacji, nadal czekamy na odzew – wyjaśnia Iza Gruszka z fundacji Pamięć.
Policja tymczasem nie chce komentować sprawy, czeka, aż prokuratura podejmie działania. - Po wykonaniu czynności zatrzymani zostali zwolnieni do domu. Skorzystali z prawa odmowy składania wyjaśnień w komendzie policji, być może odpowiedzą na pytania prokuratury – wyjaśniła nam Anna Cieślik, rzeczniczka prasowa komendy w Koluszkach. Dotychczas wezwania do złożenia zeznań nie otrzymali.
Mężczyznom zarzuca się też posiadanie broni i amunicji. - W moich zaleceniach jest napisane, że wydobywamy wszelkie przedmioty znajdujące się przy żołnierzu. Kiedy ma przy sobie amunicję, to również ona jest wydobywana i zabezpieczana. Nie pozwoliłbym, aby wydobyć szczątki żołnierza, a jego amunicję bądź inne przedmioty pozostawić w ziemi. Broń, w zasadzie destrukt, w myśl tej samej zasady, też jest wydobywana, poza tym na podstawie numeru broni można ustalić tożsamość żołnierza. Nie wiem, może zapisy umowy między Polską i Niemcami muszą być doprecyzowane, ale nikt o zdrowych zmysłach nie uzna tych przedmiotów za broń, której można by użyć – twierdzi zduńskowolanin. U jego kolegi tymczasem znaleziono karabin i granaty. – Tyle, że to są atrapy, repliki, których używam w inscenizacjach. Jestem członkiem grupy rekonstrukcyjnej. Nie mam w domu bardziej niebezpiecznych przedmiotów, niż kuchenka gazowa i bojler. Ja mam czwórkę dzieci i nie pozwoliłbym sobie, żeby w jakikolwiek sposób zagrozić ich bezpieczeństwu – przedstawia swoją sytuację drugi mężczyzna.
Obaj zatrzymani mają nadzieję, że zarzuty zostaną wycofane. Cała sprawa psuje im opinię, a ta w wykonywanych pracach jest niezwykle ważna. Ludzie wskazują mogiły poległych, a rząd niemiecki daje upoważnienia do wydobywania szczątków żołnierzy tylko osobom godnym zaufania. Do tematu wrócimy.

Kilka dni temu media obiegła wiadomość, że ekipa prowadząca ekshumację szczątków żołnierzy niemieckich pochowanych na terenach m.in. naszego województwa, kradła rzeczy znalezione w miejscach pochówku.
?Afera? zaczęła się od komunikatu na stronie internetowej Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Można w nim przeczytać, że funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego KW wspólnie z policjantami z Koluszek dokonali przeszukania u dwóch członków ekipy ekshumacyjnej, w tym u kierującego ekipą Macieja M. Podczas przeszukania zabezpieczono szereg rzeczy wskazujących, że pochodzą z miejsc ekshumacji. Obu podejrzanych zatrzymano i postawiono zarzuty ?ograbienia grobów żołnierzy niemieckich oraz nielegalnego posiadania broni i amunicji?.
Policja działała na podstawie donosu rzekomego świadka takich działań w 2001 roku, a więc ponad 10 lat temu. Sama data już powinna budzić wątpliwości podejmujących działania, gdyż ekipa Macieja M. zaczęła ekshumację w 2002 roku (wcześniej działała inna). Ekipy ekshumacyjne działają na podstawie porozumienia rządów Republiki Federalnej Niemiec i Rzeczpospolitej Polskiej od 1990 roku. Na podstawie tego porozumienia powstała polsko-niemiecka fundacja Pamięć, w której ze strony Niemiec uczestniczy Narodowy Związek Opieki nad Grobami Wojennymi, finansujący poszukiwania szczątków żołnierzy i ich ekshumacje oraz urządzanie cmentarzy.
Fundacja Pamięć z siedzibą w Warszawie opracowała wytyczne zawierające procedury postępowania w poszukiwaniu miejsc i ekshumacji, które obowiązują wynajęte do tego celu firmy prywatne. Jak twierdzi Maciej M., z wykształcenia prawnik, jego firma ściśle tych procedur przestrzega.
Policjanci, wchodząc na teren posiadłości obu podejrzanych, chyba nie zapoznali się wcześniej z obowiązującymi ekshumatorów procedurami. Znaleźli w budynkach Macieja M. plastikowe worki i tekturowe trumny ze szczątkami ludzkimi oraz rzeczy wydobyte przy ich wykopywaniu, czyli elementy oporządzenia wojskowego, np. hełmy, broń, a właściwie resztki broni, jakie zostały po ponad 60 latach leżenia w ziemi. Znaleziono też i zakwestionowano legalność przechowywania tzw. nieśmiertelników, czyli żołnierskich identyfikatorów osobistych. Jak nam powiedział Maciej M., wszystko to przechowywał legalnie, prowadząc ewidencję. Wykopana broń (destrukty pistoletów, karabinów, bagnetów) bywa pomocna przy identyfikacji ich właściciela, gdyż posiada numery seryjne, a te były przypisane żołnierzowi. Zakwestionowano też znalezione rzeczy osobiste żołnierzy w postaci np. odznaczeń, grzebieni, medalików, wiecznych piór, monet itp. Maciej M. przekazywał do fundacji Pamięć znalezione identyfikatory i ustalał, co zrobić z resztą znalezionych przedmiotów. Trudno przecież wkładać do grobów hełmy czy resztki broni.
Kolejny wątek sprawy to zarzut nielegalnego posiadania broni przez drugiego z zatrzymanych. Znaleziono u niego karabin, pepesze i granaty. Człowiek ten jest członkiem bełchatowskiej grupy rekonstrukcji historycznych i w związku z tym posiadał tę broń, ale niezdatną do użytku.
W fundacji Pamięć zapewniono nas, że Maciej M. cieszy się ich zaufaniem, nie zerwano ani nie zawieszono z nim współpracy. On sam zapowiedział, że będzie walczył o swoje dobre imię.
Wielokrotnie opisywałem na łamach TIT działania ekipy Macieja M. Od nas pochodziły informacje o miejscach, gdzie należy prowadzić badania. Wskazywali je nasi czytelnicy. Być może ekipa Macieja M. wróci na teren naszego powiatu, bo mamy wytypowane od czytelników TIT nowe, dotychczas nieznane ekshumatorom miejsca, w których są szczątki żołnierzy niemieckich.