Teraz jest wtorek, 8 lipca 2025, 07:28

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Regulamin działu


Kliknij, aby przejrzeć regulamin



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Poszukiwacze skarbów a antroplogia rzeczy
PostNapisane: sobota, 26 lutego 2011, 22:44 
Offline
Specjalista
Specjalista

Dołączył(a): czwartek, 26 listopada 2009, 13:31
Posty: 582
W zalewie medialnego bełkotu, ten tekst jest naprawdę wart poświęcenia mu chwili uwagi i refleksji:

Cytuj:
Wędrują po lasach z wykrywaczami metalu, asystują przy robotach drogowych, szperają na strychach u znajomych i przeszukują śmietniki. Nazywani są z sympatią „wariatami z wieży”.

Badania do pracy licencjackiej, dotyczącej antropologii rzeczy, prowadziłam w Braniewie w latach 2006-2008. Mieszkańcy tego kilkunastotysięcznego miasteczka na północno-wschodnim krańcu Polski to – jak sami podkreślają – przyjezdni. Po wojnie do opuszczonego przez Niemców miasta zaczęli zjeżdżać się repatrianci z Kresów Wschodnich, poszukujący lepszego życia ludzie z Polski centralnej, a wkrótce także Ukraińcy przesiedleni w wyniku Akcji „Wisła”.

Niemcy, opuszczając te tereny, pozostawili po sobie nie tylko prawie opustoszałe domy, w których do dziś mieszka wielu braniewian, ale też poukrywane w różnych miejscach rzeczy. Jeszcze niedawno można było znaleźć pod kurnikiem porcelanowy serwis, a pracując w ogródku natknąć się na srebrną zastawę stołową albo wykopać bańkę na mleko, do której w czasie wojny wepchnięto ciepłe ubrania i buty.
Skarby z baszty

Trudno nie uwikłać się w dylemat o randze jajka i kury, zastanawiając się, co było pierwsze – te „skarby” czy poszukiwacze? Choć niektóre przedmioty spędziły w ukryciu nawet 70 lat, tylko poszukiwacz może sprawić, że staną się skarbami. W Braniewie działa grupa osób, którzy w jednej z baszt w pobliżu nieistniejącego już Collegium Hosianum prezentują zgromadzone przedmioty. Choć mieszkańcy nie bardzo się tym interesują, każdy może zwiedzić to „muzeum”, wystarczy przyjść albo któregoś popołudnia, kiedy zbierają się tam poszukiwacze, albo zadzwonić do jednego z nich pod numer telefonu podany na wiszącej na wrotach kartce.

Gdy po raz pierwszy weszłam do baszty, zaskoczył mnie widok z pozoru bezładnej plątaniny żelastwa. Dopiero po jakimś czasie dałam się przekonać jednemu z poszukiwaczy, że to dawne maszyny rolnicze, a nie straszliwa machina tortur. Na kolejnym piętrze – należałoby powiedzieć: poziomie wtajemniczenia – zgromadzone są militaria: żołnierskie mundury, nie tylko z II wojny światowej, odznaki, broń, sprzączki od pasków, przeróżne przedmioty, których nie potrafię nawet nazwać. Prócz tego – kilka manekinów, które, ubrane w kompletne stroje z całym rynsztunkiem bojowym, usłyszały ode mnie nawet grzeczne „dzień dobry”.

Na najwyższym poziomie baszty znajduje się wszystko inne: sfatygowana szafa, puszki po kawie, czajnik, lampy, zmyślne pułapki na muchy, fotografie, monety, szyldy i fragment (ponoć średniowiecznego) naczynia. Oraz niesamowita ilość kapsli, ponieważ w Braniewie istniał browar słynący z doskonałego piwa. Kapsle wykonane są z porcelitu, z napisem „Bergschlösschen Braunsberg – Actien Bierbrauerei”, mają otwory na drut, przymocowany kiedyś do butelki.

„Ja: Ale o co chodzi, kto to zbiera?
Poszukiwacz: No my zbieramy. To jest takie koło tutaj poszukiwaczy warmińsko-mazurskie. Gromadzimy tu takie przedmioty. Tutaj trzymamy takie narzędzia, przedmioty domowego użytku.
J: No ale gdzie to się znajduje? Przecież na ziemi to nie leży.
P: No można wykopać, są różne narzędzia, można to gdzieś na strychu znaleźć. Wszędzie są”.
Jak powiada jeden z poszukiwaczy: „Bo to zawsze się znajdowało, ale ludzie to albo wyrzucali, albo…. No, w każdym domu jest jakiś taki drobiazg. […] No my nie zbieramy tylko tych rzeczy, które są bardzo stare, tylko są użytkowe, ale już niepotrzebne. Znalezione. Ludzie nie wiedzieli, co z tym zrobić, to nam przekazali. No, oczywiście, a my to zbieramy, staramy się to zachować. Żeby to zostało”.

W baszcie najwyraźniej zostaje wszystko. Rzeczy niekiedy przybywa, chociaż coraz rzadziej. Jak mówią poszukiwacze, skarby, niestety, nie rosną w lesie same: im więcej czasu upływa od wojny, tym mniej takich znalezisk. Zdecydowana ich większość wiąże się bowiem z II wojną światową – to wtedy mieszkańcy tych ziem chowali swoje rzeczy, bojąc się je stracić. Pozostawione w czasie ewakuacji przedmioty wzięli w posiadanie przybysze, którzy często zjawiali się bez własnego dobytku. Przez pierwsze lata sprzęty dalej spełniały swoje funkcje, ale w miarę poprawiania się warunków życia zastępowano je nowymi, a wtedy stare wędrowały na strych albo na śmietnik.
Godziny zdeptanego lasu

Niektórzy poszukiwacze odkrywali swoje hobby jeszcze jako dzieci, bawiąc się w ruinach katedry, gdzie natykali się na różne sprzęty kościelne, błądząc po podziemnych korytarzach (prowadzących podobno aż do Fromborka) lub też hasając po lasach, w których można było znaleźć jakiś granat albo karabin, nierzadko w towarzystwie szczątków dawnego właściciela. Ale nawet tak makabryczne znaleziska, choć zdarzają się do dziś, nie były w stanie zniechęcić ich do poszukiwań. Dlaczego?

„Poszukiwacz 1: No samo to, że sobie zbieram, bo to fajnie jest. Sobie coś tam mieć, coś obejrzeć.
Ja: A dlaczego to jest takie fajne?
P1: Dlaczego? No nie wiem, to tak, jakby się spytać kogoś...
Poszukiwacz 2: Dlaczego pije wódkę?
P 1: No. On nie wie, dlaczego coś tam jest dla niego fajne, dlaczego coś tam pije, czy piwo, czy wódkę. Każdy ma swojego bzika, no. W coś takiego się wrasta, bo od dzieciństwa się otacza takimi rzeczami. Tam jakiś stary hełm, jakiś stary talerz czy jakaś butelka…
J: No ale dlaczego pan to zbiera, podczas gdy inni ludzie wyrzucają takie rzeczy i mówią, że to śmieci?
P 1: No nie wiem, może jestem jakiś bardziej, nie wiem, jakiś, jakby to powiedzieć...
P 2: Walnięty.
P 1: No, walnięty. Akurat to na mnie działa.
P 2: Każdy ma jakieś predyspozycje do czegoś.
P 1: No. Na przykład pudełka takie. Mnie interesuje, dlaczego ono jest zielone, dlaczego jest napisane to i to, do czego się używa. A innych ludzi nie interesuje może. […] Może to nie ma wartości, może to jest małe czy coś, ale super, super. Potem trzeba wyszukać, teraz to jest internet, wiele rzeczy można sobie sprawdzić, znaleźć, a kiedyś to trzeba było sobie książki znaleźć, człowiek znalazł coś, a tu nie wiadomo, co to jest, nie wiadomo, do czego to służyło, to drugi to od razu by wyrzucił, a myśmy szperali w książkach, co to jest, jakie uzbrojenie. Utrzymujemy takie kontakty z różnymi ludźmi, którzy się tym interesują, to oni czasem coś podpowiedzieli albo się zbierało takie konsylium, żeby zobaczyć, może ktoś tam to znajdzie w innej książce”.

Znajdowane rzeczy są dla poszukiwaczy specyficznym rodzajem przedmiotów. Igor Kopytoff zapewne nazwałby je ujednostkowionymi. Wyróżniają się one spośród większości rzeczy utowarowionych, czyli mających określoną wartość rynkową. Dzieje się tak dlatego, że „istotą kultury jest rozróżnianie”, a nadmierna ilość przedmiotów utowarowionych prowadzi nieuchronnie do homogenizacji. W społeczeństwach złożonych – takich jak nasze – panuje tęsknota za rzeczami bezcennymi. Ujednostkowienie polega właśnie na nadaniu przedmiotowi o niewielkiej wartości rynkowej znaczenia wyjątkowego, na przykład w oparciu o związane z nim emocje lub jego wiek.

W przypadku braniewskich skarbów wchodzą w grę oba powody. Emocje, na podstawie których ujednostkowione zostały pozornie zwyczajne rupiecie, dotyczą samego procesu poszukiwania. Jak tłumaczył rozmówca: „To nie jest jakaś tam chęć posiadania. To nie jest tak, że chce się to mieć. Jak ja bym chciał, to bym poszedł i sobie kupił. […] No przecież to są godziny zdeptanego lasu, znalezionych śmieci, to trzeba przechodzić, tyle gadek, to jest nie tylko to, że my pojedziemy i od razu musimy coś znaleźć. Pojedziemy, zapalimy razem papierosa, razem zjemy kanapkę, pogadamy, sobie połazimy i cała ta otoczka jest bardzo ciekawa. I potrzebna, o, potrzebna dla nas”.

Wartość znalezionych rzeczy nieodłącznie wiąże się z poszukiwaniami, nie tylko fizycznymi, ale też późniejszymi, intelektualnymi – identyfikowaniem danego przedmiotu, wyszukiwaniem informacji o jego pochodzeniu, wieku, funkcji. Rozmówcy potrafią coś opowiedzieć o każdym posiadanym przedmiocie. Powiedziałabym, że im bardziej pracochłonne są oba etapy poszukiwań, tym bardziej znalazcy przywiązują się do rzeczy.
Niczyje, poniemieckie, nasze

Znaczenie nadawane znalezionym przedmiotom ma związek także z tym, że skarby mają swoje lata, czyli to, co Grant McCracken nazywa patyną. Patyna związana jest ze starzeniem się przedmiotu, obejmuje nie tylko pojawiający się nalot, ale też drobne uszkodzenia, wyszczerbienia, wytarcia. Według McCrakena patyna na przedmiocie posiada wartość znakową, poświadcza wyższą pozycję jego posiadacza w hierarchii społecznej, bowiem dowodzi wieloletniego posiadania takiej rzeczy, a czasem także wielopokoleniowości rodziny.

W przypadku braniewskich poszukiwaczy skarbów mamy do czynienia z inną sytuacją. Braniewianie mogą się pochwalić co najwyżej tym, że są drugim pokoleniem urodzonym na tych ziemiach po przybyciu ich dziadków czy pradziadków z Kresów Wschodnich, z Polski centralnej lub południowej. Nie kryją też pochodzenia znalezionych przedmiotów: „Niemcy na tych terenach byli ze 200, 300 lat, jak nie więcej. Nie, no więcej. Od krzyżackich czasów. Nie, później. No, załóżmy, że dosyć długo. Oni nie myśleli, że przyjdzie taki moment, że Prusy przestaną być niemieckie. Bo to Prusy są, jako takie”. W tym przypadku pokryte patyną skarby mogą mieć inne znaczenie, niż sugeruje to Grant McCracken.

Zabierając przedmioty z ich dotychczasowych miejsc, dekontekstualizując je i eksponując w baszcie, poszukiwacze tworzą z nich odrębną klasę rzeczy, które można nazwać za Krzysztofem Pomianem semioforami. Są to „przedmioty przeznaczone do zastępowania, uzupełniania lub przedłużania wymiany słów bądź do zachowania jej śladów, czyniąc widzialnym i stabilnym coś, co inaczej pozostałoby ulotne i dostępne tylko dla słuchu”. Wysoka wartość zsemioforyzowanego przedmiotu opiera się na jego związkach z tym, co niewidzialne. Dzięki temu nabiera on znaczenia, a jego właściwości stają się znakami. „Obcowanie z nim zmienia tego, kto się weń wpatruje, gdyż wzbogaca go o coś, czego inaczej byłby pozbawiony”, jak powiada Pomian.

Można się zastanawiać, czy zbieranie przedmiotów, które należały do poprzednich mieszkańców tych ziem, nie jest więc symbolicznym wzięciem w posiadanie i oswojeniem tej ziemi i jej historii. Dość długo trwał tu przecież okres przejściowy, kiedy ci, którzy osiedlili się na tzw. Ziemiach Odzyskanych, nie wierzyli do końca, że będą mogli tu zostać i nie potrafili się na tych terenach zadomowić i gospodarzyć. Poszukiwacze podkreślają, jak niewielkie znaczenie miały wówczas te przedmioty. Mówią: „One gdzieś tam leżały zapomniane w jakichś miejscach. Nie były uważane za coś cennego”. Albo: „Przecież to wszystko było niczyje, no. Tak samo jak coś było poniemieckie, to było niczyje, no. To jest kolosalna różnica [pomiędzy poniemieckim a niczyim]”. Podobnie niczyje były też opuszczone przez Niemców gospodarstwa.

Dziś mieszkańcy mówią o „poczuciu tymczasowości”, które towarzyszyło im przez pierwsze lata spędzone tutaj. Teraz ich dzieci czy wnuki, poszukując i gromadząc rzeczy, które należały do dawnych braniewian (wówczas braunsberżan), próbują zachować ciągłość historyczną tych ziem i przemienić dawne „niczyje” w „nasze”. To, co poprzedni mieszkańcy pozostawili po sobie, poszukiwacze traktują jak dziedzictwo, zarówno niemieckie, jak i polskie, po prostu tutejsze, i przez poznawanie go, oswajanie i eksponowanie w postaci skarbów-semioforów prezentują się jako świadomi – pozbawieni kompleksów i poczucia tymczasowości, za to dumni z wielowiekowej historii swojego miasta – braniewianie. Gotowi na to, by gromadzić i pokazywać innym bogactwo kultury (nie tylko przecież materialnej) swoich okolic.

Elżbieta Skokowska

Opcity: Janusz Barański, Świat rzeczy. Zarys antropologiczny; Igor Kopytoff, Kulturowa biografia rzeczy – utowarowienie jako proces [w:] Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej, red. M. Kempny, E. Nowicka; Grant McCracken, Culture and Consumption. New Approaches to the Symbolic Character of Comsumer Goods and Activities; Krzysztof Pomian, Historia. Nauka wobec pamięci.


http://opcit.pl/teksty/braniewscy-poszukiwacze-skarbow/


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  

Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL