Witam.Ostatnio został opublikowany ciekawy artykuł ze znanym numizmatykiem Panem Jerzym Chałupskim m.in. wypowiada się na temat poszukiwań :
Co Pan sądzi o amatorach, poszukiwaczach skarbów?Popieram. Bardzo wiele, bardzo ciekawych znalezisk wykopano przy pomocy wykrywacza metali, nie na żadnych stanowiskach archeologicznych, jak próbują nam wmawiać archeolodzy, tylko na polach, zwyczajnych polach ornych. Najlepsze wykrywacze mają efektywny zasięg na pojedynczą monetę maksymalnie ok. 30 cm. Jest to warstwa gleby, która jest corocznie w zasięgu pługa, bowiem głęboka orka to jakieś 30-40 cm. Oczywiście, można w ten sposób namierzyć stanowisko archeologiczne, ale nie można uznać, że każde pole jest takim stanowiskiem. Innymi słowy, jeżeli świadomy poszukiwacz znajdzie coś, co powinien uznać za stanowisko archeologiczne, to jego psim obowiązkiem jest to zgłosić odpowiednim służbom i przestać tam grzebać. Podobnie, nie wolno mu wchodzić na grodziska czy inne miejsca, które są zarejestrowane jako osady itp. Natomiast przeciętne pole, przeciętnego rolnika, powinno być moim zdaniem dopuszczone do tego typu poszukiwań. Działalność „poszukiwawcza" wymaga rejestracji i pozwolenia, co wg mnie jest absurdem. Po pierwsze, służby, które są za to odpowiedzialne, nie są wystarczająco wydajne. Gdyby każdy poszukiwacz chciał zarejestrować i wystąpić o pozwolenie na poszukiwania za każdym razem, kiedy wybiera się w teren, to system ten najzwyczajniej by się zatkał. Jest to fizycznie niemożliwe do wykonania, biorąc pod uwagę fakt, ile mamy służb, ludzi za to odpowiedzialnych i jaki mamy poziom biurokracji. Co tu dużo mówić, jest to swego rodzaju ograniczenie swobód obywatelskich. Podsumowując – rodzimy system prawny źle reguluje tą kwestię.
Czy przychylałby się Pan zatem do systemu brytyjskiego?Tak, jak najbardziej! Po pierwsze, jest tam jasno określone przez ustawę, co jest zabytkiem. Do Korony należą skarby. A co jest skarbem, opisano w Treasure Act – np. już dwie ponad 300-letnie monety znalezione razem, o ile są srebrne lub złote. Jeżeli są z metali nieszlachetnych, to musi być ich ponad 10. Równie szczegółowo opisano znaleziska niemonetarne. Nasza ustawa nie jest jednoznaczna, a decyzja co jest zabytkiem, a co nie, może zależeć od subiektywnej oceny kogoś tam. Dzięki tej subiektywnej ocenie, coś bezwartościowego, zupełnie znanego i popularnego, może być uznane za „dobro narodowe". System brytyjski nie krzywdzi żadnej ze stron, pozwala poszukiwaczom zarobić, płacąc znaleźne według wartości rynkowej. Również nie jest pokrzywdzony właściciel gruntu, na którym dane znalezisko zostało odkryte. Każde znalezisko może być wykupione przez muzeum czy inną placówkę naukową, a kwota wykupu jest dzielona w odpowiedniej proporcji pomiędzy znalazcę i właściciela gruntu.
Cały wywiad dostępny pod adresem:
http://www.numistat.pl/artykuly,2013,ws ... izmatykiemPozdrawiam.